Ufaj i przed zwątpieniem wiej.
Bóg sam wystarczy, w Jego dłoni twój los.
Nie bój się, nie bój wśród życia dróg...
Tu wszystko mija, zostaje Bóg...
Tak zaczyna się ostatni już post na blogu siostry Judyty....
Smutną wiadomość odczytałam na blogu Anny, że dzisiaj w nocy s.Judyta odeszła...
Do końca pisała, będąc już bardzo słaba, /walczyła z nowotworem/...tak pokochała te wirtualne spotkania z nami...a my z Nią. Liczne komentarze o tym świadczą.
Miałam to szczęście, że udało mi się spotkać z Judytą w realu, w Krakowie. Było lato, miała modnie upiętą chustkę ,bo właśnie traciła włosy po kolejnej dawce chemii, na którą dojeżdżała, ale wyglądała ślicznie, niesamowite niebieskie oczy, uśmiech nie znikał z jej twarzy.Taką Ją zapamiętam, bo taka była.
Z tej naszej rozmowy wyniosłam tak dużo ...Zapamiętałam szczególnie jedno zdanie:
- przed śmiercią nie ucieknie się, a chorobę, którą się ma w danej chwili, trzeba przyjąć jako coś pozytywnego, bo...to sprawia, że patrzymy inaczej na życie i bardziej je kochamy.Bardziej doceniamy małe rzeczy, z których cieszymy się i to daje nam siłę do walki z chorobą.
I to zdanie chciałam tu przekazać...i cieszę się, że mogę je tu zapodać, może ktoś też zapamięta, ktoś, kto właśnie wątpi w swoje siły...
Judytko...odpoczywaj w pokoju.[*]
to moje muzyczne...pożegnanie...
jeśli ktoś nie zna...
http://lavieestbelleijatez.blogspot.com/
Judytka była wyjątkowa. I miałyśmy szczęście ją poznać. Ty, Krakowianko, nawet w realu.
OdpowiedzUsuńNadal ją mamy. Nawet bardziej. Wierzę w to.
[*]
pięknie napisałaś Anno...ale to prawda...Ona będzie z nami...nadal...
Usuńjak ja sie cieszę,że byłam na Jej blogu,że Ją poznałam...
[*]
OdpowiedzUsuńKurczę, cały czas miałem nadzieję, że jednak z tego wyjdzie... liczyłem na to, że opatrzność + plus nasze modlitwy pomogą Jej wrócić do zdrowia. Niestety :(
Crackie, gdybyś znała jakieś szczegóły nt. pogrzebu Judyty, daj mi od razu znać tutaj lub na maila, jak wolisz.
Smurffie, na blogu s. Judyty jest info:
Usuń"Poniedziałek Kościół Św.Józefa godz.13:30.EWA Z."
W tym komentarzu:
http://lavieestbelleijatez.blogspot.com/2014/12/solo-dios-basta.html?showComment=1420232284983#c7207494286850211377
ja też myślałam,że chemia zwalczy nowotwora u Judyty...dzięki Anno...za wiadomości
UsuńDzięki za info.
UsuńI ja myślałam że pokona tą chorobę.
OdpowiedzUsuńElu,tak trudno sie pogodzic z tym...zawsze śmierc przychodzi nie w porę...
UsuńDowiedziałam sięo odejściu Judytki wczoraj.
OdpowiedzUsuńJa też wierzyłam, że jednak zwycięży. Ale sposób w jaki pisała o tej walce jest jej zwycięstwem. Była piękną osobą, godną naśladownictwa. Żałuję bardzo, że nie zdążyłyśmy spotkać się w Łazienkach.
Nie wykluczone, że uda mi się jutro być w kościele Św. Józefa w Ursusie - zrobię co w mojej mocy.
właśnie Jadziu,pieknie ujęłaś,Ona pisała o tej chorobie nie jako załamana kobieta,tylko tak jak w zacytowanym przeze mnie zdaniu,Jej zdaniu...przyjęła to za coś pozytywnego...teraz to rozumiem...to Jej zwycięstwo...
UsuńSmutna wiadomość... Akurat wracam z Jej bloga.
OdpowiedzUsuńsmutna Zbyszku...ale do końca pisała wspaniale...jakby choroba była gdzieś obok Niej,a nie w Niej...
UsuńMarysiu wyjeżdżałam ze smutkiem i łzami w oczach kiedy czytałam życzenia od Judyty, czułam,że jak wrócę jej już nie będzie, napisałam dla niej wiersz.
OdpowiedzUsuńPrzyjdzie pustka
pogodzona za życia
odchodzisz bez łez
zamilkną usta
na skrzydłach anioła
pomachasz z nieba
dom na ziemi
utkany z miłości
popada w ruinę
a ja nie potrafię
znaleźć ukojenia
lodowaty chłód
owija duszę
29.12.2014r.
Kiedyś na początku naszej znajomości napisała do mnie maila. pielęgnuj talent jaki dał Ci Bóg.Bardzo mnie wzruszyła i podbudowała tymi słowami. Jeszcze nie dociera do mnie to ,że odeszła.
piękny wiersz Alinko...Judyta miała duszę bardzo wrażliwą,mimo jej wspaniałego humoru,dlatego czuła Twoje wiersze...ja tez tej naszej rozmowy nie zapomnę...wspaniała kobieta,zakonnica...wrażliwa,dobra dusza...
Usuń