sobota, 26 kwietnia 2014

jak brat z siostrą :-)

Zauważyliście,że są takie długoletnie związki, np.małżeńskie,w których on i ona są do siebie jakby podobni? podobieństwo widzimy w mimice,wyrazie twarzy,uderza nas ono.
I jest to znane psychologom, podobieństwa te dotyczą też np. aktywności seksualnej (zbieżności odczuwania stanów pożądania i podniecenia, potrzeb seksualnych), zresztą część tego współodczuwania na pewno sami doświadczyliśmy,bo w małżeństwach tak jest, albo tak bywa.I jest to super sprawa.
Mnie tylko ciekawi to upodobnienie się wizualne...bo tak faktycznie jest.Jakby byli oboje jak rodzeństwo, takie mam czasem odczucia.
Niektórzy badacze tłumaczą to wpływem stylu życia (np. odżywiania się, podobnymi zachowaniami, wysokim poziomem empatii , inni oddziaływaniem podobieństwa psychicznego na obraz i wygląd ciała).
Kiedyś, mówiło się, że są do siebie idealnie dobrani,jakby znaleźli sie w korcu maku.Może tak jest w tych przypadkach? Może to też być powodem rozstań,kiedy już nic nie może ich zaskoczyć?

Przypominam  sobie taką scenkę,kiedy byliśmy,(dawno temu) z mężem i synkiem na wczasach i tam zaprzyjaźniliśmy się z pewnym miłym małżeństwem.Wieczorem przy ognisku, jak zwykle śmiechy,żarty, piwko,kiełbaska...i  mąż tej pani tak ni z gruchy ni z pietruchy, po kilku piwach zaczął porównywać swój związek do związku kazirodczego.- no bo my już ponad 20 lat razem i machnął ręką. Dla mnie,wtedy jeszcze młodej mężatki te 20 lat wydało się faktycznie ogromnie dłuuuugim stażem małżeńskim.Oczywiście to wszystko były żarty, jego żona nie obraziła się, przecież znali się jak łyse konie albo...jak brat z siostrą...Byli podobni w pewien sposób do siebie,zżyci...a może on miał już dość? facetom po kilku głębszych jakby...szczerzej się gada.I to machniecie ręką...to mi jakoś najbardziej utkwiło w pamięci...

Ja za to ostatnio po pracy,po zakupach, kiedy jestem już w domu, dość często upodabniam się do kota, w wersji pt.leniwy kot...

                                          /  zdj.z netu/
uchodzi jakby ze mnie cała energia...i ze smoka wyłazi jakiś kot, muszę coś z tym zrobić ...KONIECZNIE.

no chyba,że właśnie w radiu słyszę coś z dawnych dobrych lat...:-)








poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Pi-Ramzes, tajemnica miasta

Starożytność bardzo mocno strzeże swoich tajemnic, każda odkryta jej "odrobinka",rąbek...powoduje uruchomienie naszej wyobraźni.
Niedawno na kanale National Geographic właśnie uchylono takiego rąbka...o tym poniżej,w wielkim skrócie.Niektóre wiadomości uzupełnione z netu.
Nie ukrywam,że...z przyjemnością przeniosłam się w klimaty starożytne./kiedyś marzyłam o pracy archeologa/.

Starożytne miasto, na które spadły plagi egipskie,według Mojżeszowej Księgi Wyjścia - istnieje, mimo,że kiedyś w tajemniczych okolicznościach zniknęło. Zbudował je starożytny, potężny władca, faraon Ramzes II ,panujący w XIII w.p.n.e. i nazwał - Pi-Ramzes (Dom Ramzesa ). Miasto leżało we wsch. części Delty Nilu /wikipedia/.
Dopiero wykopaliska z 1983 potwierdziły obecną lokalizację miasta.
Bardzo ciekawe badania prowadzone przez archeologów,egiptologów, geologów i wielu innych trwały od lat i na pewno będą jeszcze trwały, a dotyczą realnego wytłumaczenia istnienia  plag biblijnych.Jak wiemy ze Starego Testamentu, Bóg zesłał na Egipt 10 plag, chciał w ten sposób przekonać faraona by ten zgodził się na opuszczenie Egiptu przez Izraelitów.
Pierwsza dotyczyła wody Nilu:
Pan powiedział do Mojżesza: "Mów do Aarona: Weź laskę swoją i wyciągnij rękę na wody Egiptu, na jego rzeki i na jego kanały, i na jego stawy, i na wszelkie jego zbiorowiska wód, a zamienią się w krew. I będzie krew w całej ziemi egipskiej, w naczyniach drewnianych i kamiennych" - /Księga Wyjścia/.
Badacze od niedawna tłumaczą tę plagę zatruciem wody oraz barwieniem jej na kolor czerwony przez pewne bakterie o nazwie sinice, które w wodzie mogły ulegać tzw.zakwitowi (masowemu,nienaturalnemu przyrostowi), zabierały tlen powodując np.zdychanie ryb,wydzielały się przy okazji szkodliwe toksyny.Inną hipotezą dotyczącą koloru czerwonego Nilu  było naniesienie przez wiatr pyłu wulkanicznego z erupcji wulkanu Santorini,w ok.1600 r. p.n.e.
Nie natrafiono jak na razie na jednoznaczne widome ślady plag egipskich,badania trwają,jedynym jak dotąd źródłem jest Księga Wyjścia.


Kiedyś krążyła tzw.klątwa faraona Tutenchamona,umierali ci,co brali udział w badaniach jego grobowca w słynnej Dolinie Królów, odkrytej w I poł. XXw.....a  winne były pewne odmiany bakterii i grzybów znajdujących się w podziemiach...
Coś w tym jest, w tym zabójczym działaniu bakterii,może i one mają jakiś udział w wiekszości tajemnic starożytności?Kto wie...


świątynia Ramzesa II,w Abu Simbel, XIII w.p.n.e. /zdj.z netu/ - niesamowita wielkość posągów,wydrążona w skale

o tym potężnym władcy,dość ciekawie,można poczytać:

http://urnammu.republika.pl/egipt4.htm


piątek, 18 kwietnia 2014

Alleluja!

Wielkanoc - Krzysztof Kamil Baczyński
/fragm./

I kto jest człowiek tylko i cierpiał w tej ziemi,
będzie skuty z jej śmiercią i jej przebudzeniem,
i choćby w niej umierał jak nędzarz - to zbudzi
po cierpieniu, w powstaniu powstawanie ludzi
i sam jak człowiek wzejdzie, i sam krew przebaczy,
bo wie, co znaczy skonać i cierpieć co znaczy.


I niech się święci w świetle wirowanie pyłu,
i niech się święci ten dzień, co jest miłość,
ten dzień, co niósł na sobie przez trumny i ruchy
złożenie w grobie ciałem, a wstawanie duchem.


***

Zdrowych, Pogodnych Świąt Wielkanocnych,

pełnych wiary, nadziei i miłości.


Radosnego, wiosennego nastroju,


serdecznych spotkań w gronie


rodziny i wśród przyjaciół.






wtorek, 15 kwietnia 2014

jak to drzewiej bywało...

Wielkanoc już za parę dni...Każdy przeżywa ten Wielki Tydzień jako przygotowania duchowe, przemyślenia.
Chrześcijański post od zarania nawiązywał do postu Chrystusa na pustyni, był formą żalu i smutku na pamiątkę męki i śmierci Chrystusa. Środa jako początek Wielkiego Postu weszła do tradycji Kościoła rzymskiego w 1570 roku.
Polskie tradycje Wielkopostne i Wielkanocy były i są bardzo trwale związane z tradycjami religijnymi.
Jak twierdzą znawcy,cienka jest granica między religijnymi przepisami, a tradycjami  świeckiego życia.
Na pewno ciekawsze,barwniejsze są te tradycje na wsiach, tam dopiero się dzieje...;-)
Wyczytałam pewne ciekawostki o różnych obrzędach, których nie znam:

Topienie Judasza
W Wielką Środę młodzież ciągnie po całej wsi wypchaną słomą kukłę, przedstawiającą Judasza. Wiele jest przy tym śmiechu i śpiewów. Po wywleczeniu kukły poza obręb wsi wrzucano ją do wody i rzucano weń kamieniami, dopóki nie poszła na dno.

Pogrzeb żuru i śledzia
Dawniej w Polsce przestrzegano postu bardzo gorliwie, wyrzekając się nie tylko mięsa, ale nawet nabiału i cukru. W większości pożywienie wielkopostne stanowił żur i śledzie. Pod koniec Wielkiego Postu, najczęściej w Wielki Piątek, wszyscy mieli już dosyć tej potrawy i urządzali tzw. pogrzeb żuru i śledzia. Wśród okrzyków radości, ze śpiewem i z zachowaniem staropolskiego ceremoniału, wynoszono uprzykrzone artykuły z domów, wrzucano do dołu wykopanego poza terenem wsi i zakopywano, odrzekając się od tej strawy na cały rok. W niektórych regionach, np. w krakowskim, ludność wiejska zakopywała także garnek z popiołem, będący symbolem zakończenia czasu smutku i pokuty, a nadejścia czasu radości.
W mieście nie wyobrażam sobie tego w sumie...gdzie ten garnek zakopać?

Tłuczenie jaj
W Niedzielę Wielkanocną młodzież na wsiach polskich wyrusza na tradycyjne "tłuczenie jaj". Każdy  trzyma w ręku pisankę i stuka się nią ze swoim sąsiadem. Czyje jajko pęknie najpierw, ten odpada z gry i musi oddać zwycięzcy swoją uszkodzoną pisankę. Wygrywa ten, komu trafi się jajko o szczególnie twardej skorupce i uzbiera najwięcej pisanek, którymi potem obdarza dziewczęta. 

Nie wiem, może w niektórych wsiach pozostały i są jeszcze te obrzędy i wiele innych,stanowią one  przecież ciekawe źródła naszych dawnych tradycji, świadczą o naszej bogatej kulturze.

Tego czasem zazdroszczę...wsi.
W mieście np.Śmigus - Dyngus to chamskie popisy grup młodzieży,wlewającej wiadrami wodę do podjeżdżającego akurat tramwaju i chlusss na siedzących pasażerów gdy drzwi się otworzą, albo na wysiadających.

a tu aż przyjemnie popatrzeć / zdj.z netu/.... :-))





sobota, 12 kwietnia 2014

ciekawy eksperyment

Człowiek nie rodzi sie zły.W czym tkwi tajemnica, że w miarę dorastania,człowiek staje się zły.
Wiem, pojęcie zła jest pojęciem względnym, ale chodzi mi o to,co sprawia, że ludzie we wzajemnych stosunkach stają się złymi, na płaszczyźnie ofiara-kat.Co sprawia, że tworzy się taka właśnie płaszczyzna - ofiara-kat, zakładając, że człowiek właśnie zaczyna życie od dobra.
Sytuacje? Bo one na pewno tak, ale nie tylko.

Pewnego ciekawego eksperymentu dokonał  znany i słynny amerykański psycholog Philip Zimbardo.Zaciekawił mnie jego eksperyment, o którym usłyszałam podczas jego wizyty w jednym z programów w tvp.
Myślę, że człowiek do końca jest...zagadką.Bo nigdy nie wiadomo, kiedy i gdzie wytworzy się sytuacja, że będzie musiał byc ofiarą, albo katem.Tak mi się wydaje.Tylko pytanie...będzie musiał, czy chciał? Czy nie ma innego wyjścia?
W sytuacjach ekstremalnych,czasem okazuje się, że system wcześniej nabytych wartości wali się jak domek z kart.Walka o przetrwanie i pokazanie swojej dominacji  biorą górę. Nawet u tych, co byli na co dzień zwykłymi, spokojnymi ludźmi. Można powiedziec nawet, że rodzinnymi, kochającymi dzieci i zwierzęta.I nagle okazuje się, że...to potwór.
Nie jest to budujące, zakładając, że nigdy nie wiemy z kim i gdzie przyjdzie nam byc w takich ekstremalnych sytuacjach...

poniżej link do wspomnianego,ciekawego eksperymentu:

http://ninateka.pl/film/kultura-glupcze-29122013



*************

lubię takie głosy...:-))
utwór  traktuje o poważnych sprawach...zła i przemocy na świecie...



sobota, 5 kwietnia 2014

Magia miejsc

Szła jakaś smutna,zamyślona.Tydzień kończył się, nawarstwiło się trochę problemów, z którymi nie miała jakoś siły,a przede wszystkim ochoty walczyc.Zawsze nadchodzący weekend cieszył ją, letni dzień,słońce...ale teraz jakoś było jej to obojętne.Mógł nawet padac deszcz.
Wracając przez Plac, podeszła do fontanny.Zawsze lubiła przyglądac się dzieciom biegającym między wytryskującą w górę wodą. Zabawa, śmiech i radośc.Dziecięce poczucie beztroski - nie patrzec, że zmoczą się włosy, ubrania, buty...tu i teraz jest ważne, rzeczy materialne przestają istniec.
Wyrzucana z impetem woda ,osiągając różną wysokośc,dawała nadzieję,wizję niespodzianki: jak wysoko tym razem?

Zapatrzyła się...poczuła przez chwilę, że jest tam, wśród biegających, cieszących się dzieci...
Mała dziewczynka, z mokrymi włosami, bosymi nogami,trzymająca sandały w rękach.
Łapiąca zachłannie iskrzące się w słońcu krople wody, wyrzucane pod niebo...

Jest w nas dorosłych czasami nieodparta chęc zamiany się miejscami....z dziecmi. Pewne "magiczne" miejsca nam o tym przypominają, mijamy je często w biegu...

           fot.krakowianka ( fontanna na Placu Szczepańskim, zdj.z ub.roku)

***

Zabrałeś razem
Z sobą tajemnice swe,
Zgubiłeś gdzieś do życia chęć.

Uciekać jest najłatwiej,
Chociaż nie ma gdzie.
Wszędzie pełno Twoich miejsc...

/fragm./