Zauważyliście,że są takie długoletnie związki, np.małżeńskie,w których on i ona są do siebie jakby podobni? podobieństwo widzimy w mimice,wyrazie twarzy,uderza nas ono.
I jest to znane psychologom, podobieństwa te dotyczą też np. aktywności seksualnej (zbieżności odczuwania stanów pożądania i podniecenia, potrzeb seksualnych), zresztą część tego współodczuwania na pewno sami doświadczyliśmy,bo w małżeństwach tak jest, albo tak bywa.I jest to super sprawa.
Mnie tylko ciekawi to upodobnienie się wizualne...bo tak faktycznie jest.Jakby byli oboje jak rodzeństwo, takie mam czasem odczucia.
Niektórzy badacze tłumaczą to wpływem stylu życia (np. odżywiania się, podobnymi zachowaniami, wysokim poziomem empatii , inni oddziaływaniem podobieństwa psychicznego na obraz i wygląd ciała).
Kiedyś, mówiło się, że są do siebie idealnie dobrani,jakby znaleźli sie w korcu maku.Może tak jest w tych przypadkach? Może to też być powodem rozstań,kiedy już nic nie może ich zaskoczyć?
Przypominam sobie taką scenkę,kiedy byliśmy,(dawno temu) z mężem i synkiem na wczasach i tam zaprzyjaźniliśmy się z pewnym miłym małżeństwem.Wieczorem przy ognisku, jak zwykle śmiechy,żarty, piwko,kiełbaska...i mąż tej pani tak ni z gruchy ni z pietruchy, po kilku piwach zaczął porównywać swój związek do związku kazirodczego.- no bo my już ponad 20 lat razem i machnął ręką. Dla mnie,wtedy jeszcze młodej mężatki te 20 lat wydało się faktycznie ogromnie dłuuuugim stażem małżeńskim.Oczywiście to wszystko były żarty, jego żona nie obraziła się, przecież znali się jak łyse konie albo...jak brat z siostrą...Byli podobni w pewien sposób do siebie,zżyci...a może on miał już dość? facetom po kilku głębszych jakby...szczerzej się gada.I to machniecie ręką...to mi jakoś najbardziej utkwiło w pamięci...
Ja za to ostatnio po pracy,po zakupach, kiedy jestem już w domu, dość często upodabniam się do kota, w wersji pt.leniwy kot...
/ zdj.z netu/
uchodzi jakby ze mnie cała energia...i ze smoka wyłazi jakiś kot, muszę coś z tym zrobić ...KONIECZNIE.
no chyba,że właśnie w radiu słyszę coś z dawnych dobrych lat...:-)
Kazirodztwo... bardzo to wygodne dla panów "a może on miał już dość" a ona ?
OdpowiedzUsuńja myślę,że to były były żarty,ale mogło być oczywiście różnie,tu zawsze wina leży pośrodku...
Usuńa może...to było takie odniesienie,do naszego wówczas jeszcze młodego związku...haha,że oni to już takie stare wygi...
UsuńMyślę Smoczku, że to najgorsze, co może w związku być - takie zycie jak "brat z siostrą".
OdpowiedzUsuńNa szczęście w moim długoletnim związku tego nie ma - raczej bez przerwy iskrzy, a nawet jest ciągła walka na różnych frontach...:-)))
Ważne, by każdy związek miał swojego osobistego diabła, który "do pieca dołoży":-)
Usuńoczywiście,że najgorsze jest takie porównanie"jak brat z siostrą",bo to oznacza stagnacje totalną...takie bycie obok siebie,nie ze sobą...
UsuńOj nie bądź takim kotem, by Twoja połówka nie machnęła z rezygnacją ręką:-)))
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie to wszystko zależy od tego, czy dwojgu po iluś tam latach jeszcze się chce chcieć zabiegać o siebie i zaskakiwać. Wszystko jest w głowie. Jeśli ludzie współprzeżywają wiele rzeczy to nigdy nie tracą zainteresowania sobą.
takim kotem jestem dzięki mojej pracy nieraz i może to z wiekiem?...na szczęście moja połówka tego nie widzi,bo jej nie mam już,hahaha i dzięki temu robię sobie co chcę,to ma swoje dobre strony,hm...
Usuńmasz racje Caddi,to wszystko zależy od dwojga,żeby zawsze zabiegali o siebie,a nie traktowali się po latach jak TYLKO brat z siostrą:)
brat z siostrą?...
OdpowiedzUsuńbogom wolno wszystko...
pozdrawiać jzns :)...
ale nam...gdzie nam do nich...chociaż w tej kwestii jakoś im nie zazdroszczę:D
UsuńNie po to przez tyle lat chowało się chłopa na własnej krwawicy żeby nie mieć z tego przyjemności:)) a rodzeństwo już mam.
OdpowiedzUsuńPrawidłowe podejście:-)
Usuńno proszę...to tez i praktyczna,a także biznesowe podejście,a może i matematyczne,prawa strona równa się lewej...D
UsuńKrakusku, niewazne z prawe, z lewej, czy z którejkolwiek. Najważniejsze, że wróbel w garści, a nie jakiś kanarek na dachu:-)
Usuńhaha,a tak,tak też można to tłumaczyć,z tego niezbicie wynika,że niektóre nie wróbla w tej garści trzymają...i tu problem....D
UsuńProblem jak zwykle tkwi w szczegółach . Ja osobiście chcę mieć chłopa do tańca i do różańca a nie tylko do różańca:))
UsuńEluś,taki wróbelek najlepszy...haha
UsuńKrakusku taka mała rzecz a tak cieszy:))) )Miłego wieczoru ci życzę.
UsuńKrakusku , zetknęłam się z tym tekstem o " kazirodztwie" w wykonaniu żonatych panów w średnim wieku :)))Znamy, znamy! ;)
OdpowiedzUsuńCo do upodobniania się do kotów...hmm, my z synem dawno już stwierdziliśmy, że mamy z nimi wiele wspólnego ;)
A przeboje z lat osiemdziesiątych...ehhh, często ich słucham. Lubię
tam" wracać....
czyli rozumiemy sie Angie...haha,jak widzę...samo życie
UsuńZdjęcie znakomite. Chyba każdy z nas czasami jest takim kotem. A wytrzymać z jedną osobą tyle lat to już tajemne więzy, bardzo tajemne. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńzdjęcie niestety nie moje,z netu...ale świetne...D
Usuńte tajemne więzy to faktycznie zagadka,jeśli są prawdziwie silne,to tylko pozazdrościć,bo to szczęściarze są...:)
To, że małżonkowie upodabniają się do siebie nawzajem, da się zrozumieć czy wyjaśnić, ale zdarza mi się widzieć swoiste podobieństwo - nieraz wręcz uderzające - człowieka do jego czworonożnego pupila. Oczywiście może to być przypadek i pewnie jest to przypadek - np. człowiek o "twarzy buldoga" kupił sobie buldoga...
OdpowiedzUsuńAnno,ja dokładnie to samo obserwuję...haha
Usuń