środa, 22 października 2014

Niedzielny rosołek, czyli protest song...


Jesień nastaraja do refleksji,wspomnień...i naszła mnie pewna refleksja.

Dotyczy ona wspomnień o domu rodzinnym, czasach dzieciństwa.Wspomnień, gdzie niedziela była dniem szczególnym, świętem rodzinnym. Większości, także i mnie, kojarzy się ze wspólnym obiadem /pyszny rosołek z makaronem domowej roboty, kotletem schabowym, z ziemniakami i surówką, kompotem, czyli tradycyjny polski obiad jak to mówią /.
Rano,umówiona z koleżankami szłam na 9.00 do kościoła na mszę dla młodzieży. Jakże przyjemnie było wracać do pachnącego obiadem domu...Wejście do kuchni oczywiście zagradzało leżące wpatrzone w Mamę wilczurowate psisko, któremu przyjemnie było wdychać obiadowe zapachy...Żeby wejść do środka, musiałam po prostu przesunąć jakby przylepiony na stałe do posadzki tułów upartego zwierzaka, to było jego miejsce...dobrze,że chociaż przesunąć się pozwolił...dobre i to...mogłam się napić kompotu nareszcie...ufff. Mama śmiała się, że przeszkadzam mu w obserwowaniu przygotowań do obiadu...Takiego bezczelnego osobnika miałam, ale był kochany...mimo wszystko.:)

Ale do czego zmierzam - dużo ludzi wykpiwa tamte czasy, jak czytam na niektórych blogach...Kościółek, rosołek...taki schemacik, pole do drwin...A zapominają, że ten dom, był bardziej rodzinny, wszyscy przy stole, bo obiad był też i spotkaniem rodziny, po tygodniu różnych zajęć i wieczornych powrotów do domu...niż niejeden dzisiejszy dom, w którym zieje zimnem.Mimo nowoczesności, często nie mamy nic sobie do powiedzenia.
Tak samo jak z sąsiadami się bliżej było,ot chociażby w lecie wieczorne pogaduchy na ławce...
Nie myślę tu oczywiście o rodzinach, w których dzieci wyjechały za granicę by się uczyć...tu wiadomo, kontakt jest utrudniony, ale jeśli młody człowiek odwiedza czasem dom rodzinny...to o czym marzy najwięcej jak słyszę?...o domowym rosołku i pierogach...a tak. Bo to jakby symbol domowej atmosfery.

NIE MOŻNA kpić, śmiać się z tamtych czasów, bo jakby się kpiło z własnych rodziców. Tak było, taka była tradycja...ale czy ludzie byli gorsi?..nie było komputerów, telefonów komórkowych...a jednak wszyscy byli jakby...bliżej siebie.


Żal

Żal że się za mało kochało
że się myślało o sobie
że się już nie zdążyło
że było za późno

choćby się teraz pobiegło
w przedpokoju szurało
niosło serce osobne
w telefonie szukało
słuchem szerszym od słowa

choćby się spokorniało
głupią minę stroiło
jak lew na muszce

choćby się chciało ostrzec
że pogoda niestała
bo tęcza zbyt czerwona
a sól zwilgotniała

choćby się chciało pomóc
własną gębą podmuchać
w rosół za słony

wszystko już potem za mało
choćby się łzy wypłakało
nagie niepewne

            
ks. Jan Twardowski


Powtórzę za Perfectem : WSZYSTKO MA SWÓJ CZAS...





 **************
Ja jeszcze zacytuję fragment (ten rymowany) pewnego komentarza, który przeczytałam na pewnym blogu, napisany przez kobietę...
i zastanawiam się,czy pójście do kościoła jednak mi nie zaszkodzi...;D
"Gdy do kościoła się nie chodzi to na mózg mu nic nie szkodzi a jak się chodzi to wszędzie kurwiszony się widzi ...;-)))"
teraz się boję, że po wyjściu z kościoła coś zobaczę....hm...D

 

25 komentarzy:

  1. Ladny wpis Krakowianko, ale z tymi domami rodzinnymi roznie bywa. Bywaja tacy ludzei, ktorzy absolutnie nie tesknia. Kiedys rozmawialam ze znajoma. Kocha matke, matka problemowa kobieta, ale.... nigdy by juz pod rodzinna strzecha nie powrocila. Cieszy sie, ze w koncu urzadzila zycie po swojemu i nawet nie chce niedzielnych obiadkow u matki.
    Rodzice bywaja rozni i kazdy z nas inaczej przezywal dziecinstwo. Nie kazdy dom rodzinny pachnial rosolem, dawal dziecku zrozumienie....pomimo tego, ze tych wszystkich rodzicow gdyby zapytac to oni przeciez ostatnia krwawice dla swoich pociech oddawali- tak uwazaja.
    Ten kto ma za czym tesknic ma super.... ten kto w koncu ulozyl sobie zycie po swojemu tez ma super. Ja bardziej , jezeli juz, dziecinstwo wspominam czesciej jako atmosfere u dziadkow. Zupy u babci smakowaly bardziej:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o to własnie chodzi Aniu,ze wspólne jedzenie potraw,obojętnie czy to był rosół,czy jak piszesz zupa u dziadków...to tworzyło namiastkę,klimat rodzinny....ciepły....był wtedy czas tzw.poobiedni,rozmawiało się...a teraz każdy do kompa,albo słuchawki...i koniec rozmowy....haha
      Ja mam miłe wspomnienia...i jak ludzie widzą problem w takiej tradycji,że szło się do kościoła,a potem przychodziło na symboliczny obiad,a nie mają nic do zarzucenia rodzinie,tylko chca pokazac,że teraz są trendy i cool,bo na kościół jest fajnie ponarzekac...to sami sobie swoją gałąź podcinają....zapominają,że kiedyś to nie zakłócało ich rodzinnej atmosfery....nie widzą wroga tam gdzie on naprawde jest...gdzie zagraża właśnie tej rodzinności...

      Usuń
  2. No to co się stało Krakowianko? Myśmy przestali? Nasze dzieci przestały? A może nadal w naszych domach pozostał niedzielny rosołek ijw. Tyle, że kościółek nam się zestarzał i jakoś jego nauki nie pokrywają się z czynami, dlatego większość z nas zastosowało zamienniki. Chciała byś takie państwo, ustrój, jaki proponuje Ci kościółek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kacprze,czyżbyś niedokładnie przeczytał post?...ale zapytam-czy w czasach swojego dzieciństwa miałes podobnie do tych sytuacji,które ja tu opisuję?

      Usuń
    2. i drugie pytanie-co takiego wspaniałego proponuje Ci państwo...że widzisz zło jednostronne...tak jakby ono nie czaiło się zupełnie z innej strony...czyli zadowolony jesteś z zarobków,z tego,że na starośc masz byt zapewniony,że rząd zajmuje sie zmianami stołków i szkalowaniem siebie nawzajem i ciągle jakieś nowe afery...czy napisałam nieprawdę?...czy czasem za bardzo nie patrzysz w jedną stronę?...
      a co Ci państwo dobrego proponuje...hm?...ja widze błędy i tu i tam...a Ty tylko TAM...

      Usuń
    3. O moja droga. Państwo ja równie często krytykuję jak kościółek. Bywają nawet politycy, których nie warto słuchać, bo cały ich program wyborczy do niedawna mieścił się w jednym zdaniu. "Winny jest Tusk". Ale też widzę dobre strony. Krakowianko przejedź się po kraju, (ja ostatnio miałem okazję) nasz kraj się zmienił, potwornie zmienił. Na lepsze. Na pewno nie dzięki kościółkowi. Ten to tylko rękę po kasę wyciąga. Czy ja mam starość zapewnioną? Myślę, że tak. Głównie dzięki swojej pracy. Afery owszem masz rację. Myślę, że jednak lepiej jak się o nich mówi, niż miały by być ukrywane. W kościele masz tylko zakazy i nakazy.
      Dzieci moje wprawdzie mieszkają za granicą, ale rozmawiam z nimi więcej niż niejeden rodzic z tymi co ma w domu. Słowo :-) No ale już chyba starczy o kościółku, on i tak musi zacząć od korzeni, bo inaczej padnie. A jak ostatnio słyszałem to wielkim sukcesem było, że jego elita zaczęła z sobą rozmawiać na tzw. tematy tabu. Wstyd dla elity.
      A rosołki lubię. Już wcześniej pisałem. I wcześniej, i wcześniej też :-) Miłego dnia Krakowianko.

      Usuń
    4. Kacprze,zakazy i nakazy najwięcej płyną z różnych instytucji,których niestety nie możemy ominąć,bo grozi kara...a kościół nic nie każe,na siłę nic Ci nie zrobią jak nie chcesz..a zreszta i tu zachodzi już dużo zmian...
      no ale ja tu pisze o tym,by nie zapominać o pewnych tradycjach,które w dzieciństwie scalały rodzinę...był wspólny niedzielny obiadek,kościół tez był...i nikomu z tego powodu krzywda sie nie działa,by teraz po latach kpić z tego...ja pisze o tamtych latach...i naszym stosunku do nich...na pewno też masz wspomnienia...
      pozdrawiam:-)

      Usuń
    5. No i zasadne staje się moje pierwsze pytanie, a może drugie itd. Co się stało, że skoro było tak dobrze wspominamy to tylko z sentymentem? Bo rosołki nadal się robi i to nie tylko niedzielne.

      Kiedyś może będzie okazja to opowiem Ci jak to kościół potraktował moją 80-cio letnią mamę, która im też tak wierzy. Wtedy sama ocenisz, czy wyrządza skody czy nie.

      Usuń
    6. własnie dlatego wspominamy to z sentymentem Kacprze,że nam było dobrze,a nie wspominamy po to,by z tego kpić,że to był taki schemacik...co do Twojej Mamy...to na pewno sprawa jest z czasów teraźniejszych,jest to na pewno przykre,ale tak samo złe wspomnienia teraźniejsze mają osoby starsze ,jeśli o ich traktowanie np.przez ZUS,Opiekę Społeczną i inne,więc nie generalizujmy,że tylko kościół jest BE...bo błędy i Kościół popełnia i instytucje,które sa po to utworzone,by pomagać,a nie pomagają...
      mnie w pewnym momencie życia Kościół pomógł...Twojej Mamie nie...a toświadczy o tym,że jak widzisz...nie można uogólniać...prawda?

      Usuń
    7. No to co się stało, że jeśli już rosołek raczej bez kościółka? Przyczyna musi być. To nie ja uogólniam.

      W przypadku mojej mamy ZUS jest w porządku. Chociaż przyznaję, dziwnie jakoś gospodarują pieniędzmi, tych od których je dostają.
      Opieki społecznej nie potrzebuje, ale też miałem z nią do czynienia. Kiedyś pomagałem znajomemu i uważam, że nie wyszli z PRLu. Najpierw starają się petenta upokorzyć, a potem i tak wszystko zależy od uznania urzędnika. Miałem okazję sprawdzić w kilku miastach. Ten sam schemat.

      Usuń
    8. a dlaczego bez kościółka?...może byc i z kościółkiem,ale te czasy dzieciństwa nie wrócą,bo jesteśmy starsi,porozjeżdżali sie co niektórzy,poumierali, to jest główna przyczyna...ale wspominac tamte czasy będziemy z sentymentem Kacprze i nie wymażesz ich z pamięci,nie raz się uśmiechniesz w myślach...że nie było to jak kiedyś...

      Usuń
  3. Smaki dzieciństwa, rodzinny dom i ogórkowa mojej mamy. Tego się nie zapomina.
    Moje dziecijuz w świecie, ale gdy przyjeżdżają w odwiedziny zamawiają swoje ulubione smaki i... dostają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i to jest właśnie TO ...co nazywa sie domową atmosferą,do której będziemy tęsknili...nawet na końcu świata...
      ogórkową bardzo lubię...

      Usuń
  4. Nie rozumiem jak można kpić ze świata, który był jak "kraj lat dziecinnych". Przecież on na zawsze powinien być święty i piękny.
    Ja tak widzę mój dom rodzinny, chociaż bardzo duże były w nim braki.
    Pozdrawiam pięknie Marysiu:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak Jadziu...ja tez tego nie rozumiem,bo jeśli to był ciepły dom,należy sie szacunek...tym bardziej,że bardzo trudno było w tamtych czasach robić takie zakupy jak dziś...nie było takiego wyboru towarów...a jednak te smaki pamięta się do dziś...

      Usuń
  5. A dziś niedziela w pizzerii lub w KFC. Zawsze są tam tłumy i proszą o dolewkę czarnego płynu. Zapewne kiedyś zatęsknią za tym rodzinnym gniazdkiem, świętami z choinką, rosołkiem, ale będzie już za późno, bo ludzi z tradycjami, uczuciami już nie będzie. Pozdrawiam miło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. syndrom naszych czasów...podano na tacy...D)))
      Zachód żyje bardziej gadżetami niż celebrowaniem rodzinności i świąt...a co niektórzy chcą brac od nich wzorce,nazywają to wolnością...luzem...jakie to mylne Zbyszku...jakie my mamy piękne tradycje przecież...
      pozdrawiam miło.

      Usuń
  6. Ja pamiętam ze swojego dzieciństwa talarki, pyszne placki ziemniaczane i naleśniki. Szarlotkę, wyciskane soki owocowe i warzywne przez babcie i orzechy, które zawsze zbierał dla mnie dziadek.;-)
    A ta piosenka perfectu jest taka smutna miałam ją właśnie dać na pierwszego listopada na moim blogu. Pasuje do klimatu.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. smaki dzieciństwa do dzisiaj się pamięta...to ewenement...
      piosenka Perfectu jest smutna,ale i życiowa,jakby przymiarka do odejścia ze sceny już?...niepokonanym?...i tu bym się z nim zgodziła,że jednak...niepokonanym:)))

      Usuń
    2. Chyba masz racje Krakowianko ,że to przymiarka zejścia ze sceny . Budka Suflera już zakończyła karierę, już zagrali pożegnalny koncert . ...Szkoda !

      Usuń
  7. Rosół u mnie w domu jest dość często bo wszyscy go lubimy.Ja jem go dziwacznie bo z ziemniakami.Zaznaczam że gotuje zawsze ze swojskiego drobiu bo mam znajomego gospodarza:)To prawda ze rosół kojarzy sie z niedzielnym obiadem.Pamiętam ze jako dziecko przypadły mi zawsze w przydziale piersi i tak jest do dziś.Jedzenie przynajmniej obiadu razem z rodziną jest bardzo ważne bo w dzisiejszych czasach bywa to jedynym czasem kiedy spedza się razem.Resztę robi się w pośpiechu.
    Kiedy jeżdziłam do babci uwielbiałam kiedy sąsiedzi spotykali sie wieczorami bo rozmawiali nie tylko o roli .Buzię otfierałam kiedy była mowa o nadprzyrodzonych zdarzeniach.:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rosół zawsze będzie się większości kojarzyc z niedzielą,rodzinnym stołem,niektórzy,jak czytałam przypinają to jako klasyke tylko w rodzinach katolickich,a przecież to nieprawda,to po prostu tradycja od lat...nawet na weselach do dzisiaj podają weselny rosół,bo jest właśnie tego godny...
      a te pogaduchy z sąsiadami,bezcenne...też buzie i oczy otwierałam,hahaha

      Usuń
  8. Marysiu to też moje czasy, które wspominam z łezką w oku. Pamiętam jak zawsze co niedziela o godzinie 13-tej był wspólny obiad przy okrągłym stole , dla mnie zamiast rosołu była zupa pomidorowa.
    Byłam świadkiem jak babcia zabiła kaczkę i wpadłam w taka histerię,ze nie jadłam drobiu. Wmówili mi,że zupa pomidorowa nie jest na wołowinie.
    Do dzisiaj najbardziej uwielbiam zupę pomidorową i wszystkie moje dzieci i wnuczki.
    Dokładnie takie były czasy, rodzinne, normalne i bardziej ludzkie.
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to się właśnie tak wspomina Alinko...a pomidorowa,to też była moja ulubiona,nawet w barach mlecznych smakowała wybornie...ja od zawsze jestem jej fanką,oprócz rosołu i grzybowej...nawet pomidory w słoikach robiłyśmy z Mamą,potem z mężem,do naszej...pomidorowej na zimę :)))

      Usuń
  9. A wiesz,z ja dalej robię weki, moje wnusie uwielbiają moje przetwory. Najpyszniejsza zuoa pomidorowa jest z własnych przetworów. Miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń