W kolorowych mieszkaniach,kolorowi ludzie...krzątają się koło stołu,zaraz gospodyni z uśmiechem poda NIEDZIELNY obiad.Już pachnie rosołem.Będzie okazja do rozmowy,bo w tygodniu mijanka,wiadomo...
Szare postaci przy kolorowych stolikach kończą samotny niedzielny obiad...
W poniedziałek to powrót do zgiełku, tłumu, do pracy, jeszcze tylko mały spacer, ławeczka, by wystawić zmęczone twarze ku słońcu, bo zaraz zrobi się ciemno, wszak późna jesień już.
Może...może bardziej smakuje ten samotny niedzielny "domowy" obiad,właśnie gdzieś poza domem, w niedzielne przedpołudnie?
**********************************************************************
Do mnie ostatnio wracają wspomnienia z dzieciństwa, kiedy nas więcej było i niedzielny obiad pachniał rosołem,a ja z Mamą robiłyśmy do niego domowy makaron, a naprzeciw kuchni, leżąc wygodnie, przypatrywal się nam w skupieniu wilczur Bari, jakby czuł, że coś się tu robi i dla niego...
i o dziwo,nie mylił się...:-)
CZAS, tak szybko biegnie....coraz nas mniej przy niedzielnym obiedzie i jakoś smutno czasem...
A ja dzis miałam na obiad rosół:)Nie ma nic gorszego jak samotnie jeśc posiłek.Niedzielny obiad u mnie nadal jest niedzielnym obiadem czyli jesli to mozliwe cała rodzina w komplecie.po tem tradycyjna drzemka a po drzemce spacer.tak u mnie jest od bardzo wielu lat.
OdpowiedzUsuńEluś,to tylko pozazdrościc,że tyle was jest...:)
Usuńa niedziela to oczywiście rosołek...i drzemka jak zimno za oknem...
pozdrówki miłe:)
Niech za mąż wychodzą, żenią się, niech się rodzą wnuki to wtedy i obiad niedzielny zgromadzi licznych uczestników:-)
OdpowiedzUsuńna pewno tak Caddi,gorzej jak rodzina jest mała,częśc porozjeżdża sie,część ...nie chce dużo dzieci,bo za co utrzymac,młodzi już nie chca obstawiac się dziećmi...co im się aż tak nie dziwię...zostają wspomnienia...
Usuń;:)
W mieszkaniach coraz częściej pojawiają się ławy, narożniki - nie ma jak zasiąść wokół stołu, całą rodziną. Często nie ma też kto zasiąść...
OdpowiedzUsuńRodziny wielopokoleniowe chyba już nie wrócą - mamy inną mentalność...
na pewno Anno,mamy inną mentalnosc,dużo zamyka się w swoich 4 ścianach,albo wyjeżdża...niedziela już nie jest taka niedzielą,jak za dawnych lat...
UsuńChyba nie za bardzo pamiętam. Wyemigrowałem z domu kiedy miałem 15-cie lat. Kiedy wróciłem nie bardzo było co zbierać. Musiałem założyć własną rodzinę. Jeśli to takie fajne wspomnienia to przyjdzie nam założyć jeszcze raz coś przyszłościowego:-)
OdpowiedzUsuńto fajne wspomnienia Kacprze,bo niedziela była taka...rodzinna,ciepła...już to nie wróci..:(
UsuńTo tylko od nas zależy.
UsuńNiedzielne obiady po latach
OdpowiedzUsuńniespodziewanie wróciły do mnie. :-)
wprawdzie są w duecie ale przy stole,
z nieodzownym rosołem, drugim daniem
i koniecznie z kompotem.
A na deser..? No, może o deserze
to kiedy indziej. ;-) Buziaki!!!
wiemj,wiem Violuś,to bardzo fajnie,że masz prawdziwą niedziele z obiadkiem z kimś bliskim ...kompotem,a desery to pewnie różniste...:P
Usuńczasem wracają takie niedziele...i cieszą wtedy;)
Witaj
OdpowiedzUsuńNiedzielny obiad, ostatnio już niestety nie w pełnym składzie u mnie. Mąż pracuje na zmiany, a syn hen daleko...
Pozdrawiam cieplutko na miły tydzień :)
czasem tak bywa Morgano,ale...co jakiś czas niedziela pachnie...niedzielnym obiadkiem:)
Usuńszkoda mi tych ludzi,którzy wolą sami w barze w niedzielę jeść...
pozdrawiam serdecznie:)
Marysiu, smutny post. To prawda, że już nie ma tak jak było dawniej. Nie ma rodziny w komplecie, nie ma biesiad przy rodzinnym stole. I tylko żyją w naszych wspomnieniach. Dlatego powinniśmy szanować to co nam zostało. Ech... smutno mi. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńten niedzielny spacer koło baru...uświadomił mi Azalio pewne rzeczy...
UsuńJaka ja jestem dumna ze swojej rodziny... więzi utworzonych, zażyłości i serdeczności. Pewności, że zawsze mogę liczyć na każdego z osobna i radosci z tego, że ...jesteśmy rodziną.
OdpowiedzUsuń/no, może mąż do małej poprawki ale ujdzie ;)/
witaj miło...:)
Usuńja kiedyś też tak miałam,przrazające jest to,że czas szybko biegnie,a zmiany nie zawsze są lepsze...
ale miło,że napisałas coś pozytywnego...,ten bar w niedzielne przedpołudnie nastroił mnie jakoś negatywnie...
Pozdrawiam miło;)
A ja myślę, że taki samotny niedzielny obiad w barze i tak niczego nie zmieni... no bo przecież nie ukoi niczyjej samotności, nie sprawi że taki człowiek poczuje się przez to mniej samotny... czyli nie tędy droga...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
może ci ludzie Smurffie wola właśnie ten obiad wśród ludzi,żeby nie czuc samotności,bo w domu ona boli bardziej?
Usuńci ludzie też kiedyś nie byli samotni...czas pokazał gorsze oblicze...mało jest wielopokoleniowych rodzin,częśc wyjeżdża za granicę,coraz nas mniej...ja patrzę z perspektywy czasu...
Pozdrawiam nocą:)
I mnie się tak smutno i nostalgicznie zrobiło jak przeczytałam .I ja mam takie dni, że wspominam domowe obiadki u mamy takie inne i nigdzie mi tak b=nie smakowało.Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńczasem Alinko tak coś w sercu ściśnie...taka tęsknota za tym,co już nie wróci..:(
UsuńSmutno napisałaś Krakusku...
OdpowiedzUsuńI mnie coś " napadło" refleksyjnie" , gdy spacerowałam po moim lesie. Wspomnienia, wspomnienia..wszystko mija. Na szczęście istnieje, żyje w naszej pamięci. Ja na blogu , gdzie nie gdzie wspominam swoje dzieciństwo, młodość.Przeplatam różne historie zdjęciami moich okolic.Dlatego nazwałam swój blog " Diary",; dobrze jest mieć taki swój pamiętnik ;))
A co do dzieci: moi dorośli synowie faktycznie ani myślą o zakładaniu rodzin. Nauka, nauka, kariera..Inny to świat już, Krakusku Kochany..
Dlatego chyba tym bardziej warto spisywać wspomnienia :)
my jesteśmy innym pokoleniem...wychowanym na baśniach,ksiażkach,a młodzi dzisiaj?pokolenie komputerów,komórek...czy mają trochę romantyzmu?ciągle zagonieni....czy widza ciepło domowego niedzielnego obiadu?
Usuńa może kiedyś to zrozumieją...z wiekiem?
warto Angie wspomnac,będziemy im o tym opowiadac...pozdrówki:)
PS
OdpowiedzUsuńOczywiście zapomniałam: rosół jest u mnie co niedziela! Obowiązkowo :)))
ja w lecie odpuściłam trochę,ale rosól w niedzielę to jest mus!!!!!taki chciej-mus...:P
UsuńNiedzielny obiad - rosół, kluski śląskie, rolada i modro kapusta:)))
OdpowiedzUsuńlubię tę modro kapustę...haha...kiedyś nad nią się namęczyłam,żeby ten modry kolor uzyskac,:P)))
Usuńpozdrawiam :)
Nie będę Smoczku wspominać domu rodzinnego z niedzielnym obiadem, bo już nie mam tego domu, ani nikgo z kim przy tym obiedzie siedziałam..., więc nie chcę się popłakać.
OdpowiedzUsuńDziękuję za piękny komentarz z okazji mojego Roczku. Wpadnij jeszcze do mnie proszę...
Serdeczności.
wiem Stokrotko...ja wspominam,ale w sumie to żal...chociaż oglądając zdjęcia...mam uśmiech na twarzy...dzięki za zaproszenie:)
UsuńZnam osoby, które zostawszy same, dla siebie chociaż, ale ten niedzielny obiadek gotują... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńnie każdemu Trutniowa się chce...dla jednej osoby gotowac...a może czują wtedy,że sami w domu sa...bardziej odczuwają swoją samotnośc?nie wiem...
UsuńA ja nie lubię tych "niedzielnych" obiadów. Wolę te czwartkowe, sobotnie, tylko nie niedzielne.
OdpowiedzUsuńA u Ciebie same smakołyki w komentarzach i zapachniały mi po nocy: modra kapusta, rosół i buraczki podsmażane :) Pozdrawiam
a gdzie jest jakieś pieczyste Zbyszku?..jakieś schaboszczaki "poniewierane"?albo w "poniewierce"?...:P))))
UsuńCzasem fajnie zjesc obiad w samotnosci ale jak takie cos trwa wiecznie to nie fajnie samotnosc to najgorsza rzecz jaka moze spotkac czlowieka xxl.w
OdpowiedzUsuńSamotny obiad w barze i zamkniecie w sobie to boli
OdpowiedzUsuńKiedy najblisi zawioda mozna tak nawet cale zycie samotnie jesc obiad a na dnie serca wielka gorycz po no w lasnie po burzy samotnosci