Pamiętam , jak niedawno , pewnego ślicznego ,słonecznego dnia przyszedł jakiś właściciel piekarni, potężne chłopisko,na dzień dobry zastartował zdaniem:
-no tak, panienka sobie tu siedzi, u mnie to już o 5 tej na nóżkach wszyscy...a tu sobie siedzimy ,nie za dobrze?U mnie to by pani tak nie siedziała...
Nie wszyscy są tacy,ale przez 8 godzin ma się przegląd ludzkich charakterów,zachowań...z każdym inaczej trzeba rozmawiac.Niejednokrotnie po 8 godzinach wracałam do domu jak zbity pies...wydawało mi się,że wszyscy ludzie są zaczepni,szukają dziury w całym.
Moje motto,które tu z boku umieściłam,słowa pięknego utworu Dżemu..."Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi,bo nie jesteś sam"...świdrowało mi w głowie,powtarzałam sobie śpiewająco w duchu,jak mantrę...Oczywiście po cichu,inaczej pusto by się zrobiło w autobusie wokoło mojej osóbki...:P
Większośc ludzi na grzecznośc odpowiada grzecznością,to trzeba przyznac...
Cóż,każda praca ma swoje plusy i minusy,wiem,ale na jakiś czas mam spokój z klientem,czasem zastępstwo za koleżankę...Nikt mi nie powie,że cały czas stanie na bacznośc(tak to można nazwac w przenośni),frontem do klienta...jest pracą lekką,bo to tylko...rozmowa z ludźmi.To rozmowa o konkretach,nie taka sobie pogawędka...niestety.Była kiedyś u nas kobieta,która właśnie nie umiała rozmawiac z klientem,jego pisemko znalazło się na biurku u dyrektora,a pani znalazła się potem...bez pracy.Dobra opinia zakładu ponad wszystko...
Wiem,że ktoś,kto jest z tamtej strony...będzie nadawał na tych,co reprezentują jakiś urząd.Niemniej,kiedy pójdziemy coś załatwiac,nie idźmy z góry nastawieni na to,że przyjmie nas jakiś sztywniak,który ma nam uprzykrzyc załatwienie pewnych spraw.Bo czasem ci sztywniacy okazują się troszke bardziej...elastyczni,ku zdziwieniu naburmuszonych...klientów.:P
zdj. z netu (uspokajam jakby co...:P)
weekendowo,nie ma to jak stare,sprawdzone zespoły...:)