poniedziałek, 28 października 2013

ZJAWISKO

Zachody Słońca są zawsze piękne...ZAWSZE.
Dzisiaj w Krakowie (poniedziałek) :
zauroczona zjawiskiem,które nade mną się z minuty na minutę zmieniało w coś tak pięknego,że zapomniałam o bożym świecie
zapatrzona, zapomniałam, że przecież mogę zrobic parę fotek.
Szybko! komórka! na szczęście bateria OK (o dziwo)...może zdążę...zdążyłam na częśc spektaklu, słońce jakby spieszyło się gdzieś za horyzont.


Zachód słońca jak pożar...niesamowity.

Kolejny n-ty raz podziwiam. Jakoś dziwnie poczułam, że fajnie dzień się skończył, mimo tego, że byłam zmęczona, że właśnie dopiero wracałam do domu...

Ale warto było.Dla tej chwili, warto ...





Nie jest łatwo robic zdjęcia zachodu Słońca w mieście, kiedy budynki zasłaniają ,a ja chcę tak dużo zobaczyc...I nie da się...:(
Między pierwszym, a trzecim zdjęciem, jest parę minut różnicy...ulotne piękno...





***************


czwartek, 24 października 2013

szklane domy

Obserwując coraz to nowe osiedla powstające w moim mieście, widzę, że buduje się coraz  nowocześniej, ładniej, ale i...coraz ciaśniej, maksymalnie wykorzystując teren. Odległość między balkonami równolegle postawionych bloków jest taka, że sąsiad może z powodzeniem rozmawiać
z sąsiadem z naprzeciwka...i zaglądac mu  w okna. Dosłownie. Zero przestrzeni życiowej.
Nie podoba mi sie to, nie ukrywam, chociaż budynki są naprawdę ładne, balkony-tarasy w różnych opływowych kształtach, kolorach.
Nowocześni architekci próbują przekonac niektórych do...szkła. Ziścił się mit "szklanych domów"

z "Przedwiośnia" Żeromskiego, wtedy było to w sferze marzeń o nowoczesności w Polsce i wiarą , że będzie to kraj szczęśliwy.Ten, który w to wierzył, marzył, nie doczekał. Czy my doczekamy? 
Bo pytanie dalej pozostaje....pytaniem, tak myślę.

Zastanawiam się, czy naprawdę mieszkanie ze szkła daje to poczucie...mieszkania marzeń.

Czy można, patrząc na zdjęcia poniżej (dzieło włoskich projektantów), powiedziec, że dają nam poczucie intymności, ciepła -  bo, że są nowoczesne nie budzi wątpliwości:

 



                                          zdjęcia z netu

Czy to kiedyś będą mieszkania, domy, na miarę czasów? Nie wiem...Ja nie widzę się w nich.
Wzornictwo budzące podziw,ale...

Dawno,dawno temu, kiedy zwiedzaliśmy Paryż, nie mogłam doczekac sie ujrzenia słynnej nowoczesnej dzielnicy XXI wieku -
La Défense, poczuc się naprawdę w krainie nowoczesności, drapaczy chmur, metalu i szkła...
Teraz takie obrazy, widoki nie dziwią,ale wtedy, kilkanaście lat wstecz...

I co? Kiedy weszliśmy, naprawdę byłam oczarowana, zdumiona, niesamowite uczucie, jakbym w innym świecie się znalazła. Przestrzeń i arcyciekawe pod względem architektonicznym budynki, istne drapacze chmur. Ze szkła, ale w fantastycznych kształtach, dachy o  różnych załamaniach, niektóre budynki  robiły wrażenie jakby "dziurawych" wieżowców, ciekawe ułożenie powierzchni  szklanych pod różnymi kątami, w różnych odcieniach, dawało takie efekty.


Po paru godzinach miałam dośc. 

Nie, nie chodzenia, ale...PATRZENIA.Ogarnął mnie jakiś przesyt, miałam dość widoku SZKŁA. Kiedy wróciliśmy do starego,"poczciwego" Paryża, stare kamieniczki, mosty, latarnie...dały mi poczucie wytchnienia. Poczułam się swojsko, nastrojowo.
Nie mogłabym życ w takim szklanym mieście. Sprawdziłam to, przeszłam od etapu zaciekawienia, podziwu, westchnień,"wybałuszania oczu", aż do totalnego zniechęcenia widokiem szklanych drapaczy.
Piszę tu oczywiście o moich odczuciach, nie znaczy to, że ktoś  nie może miec innych.

La Défense, zdjęcia z netu:




*******

coś dla ucha i oka, ucieczka w inną przestrzeń...:-)




niedziela, 20 października 2013

teściowa



Myśliwy zaprosił swoich kolegów i chwali się swoimi trofeami:
- Oto skóra niedźwiedzia upolowanego na biegunie południowym, tu dzik z borów tucholskich, a tu lew zdobyty w Afryce.
Koledzy patrzą, a na środku ściany wisi głowa kobiety.
- A to co?
- To jest moja teściowa.
- A co ona taka uśmiechnięta?
- Cały czas myślała, że żartuję..


Jakiś facet biegnie za jakąś babą i wali ją dechą po głowie. Inny gość, który to widzi mówi do niego:
- Co ty człowieku wyprawiasz?!
- To moja teściowa!
- No to kantem ją, kantem!


Teściowa leży na łożu śmierci, powoli, ale miarowo oddycha, a przy łożu czuwa zięć. Nagle do pokoju wpada mucha, zaczyna sobie fruwać i brzęczeć, teściowa zaczyna wodzić wzrokiem za tą muchą, na co zięć mówi:
- Mamusia się nie rozprasza...


Ostatnio tvn 7 powtórzyło komedię "Sposób na teściową" z Jane Fondą w roli głównej i po raz kolejny uśmiałam sie do łez...REWELACYJNA  rola J.Fondy, skumulowała w tym filmie jakby wszystkie kawały o złej, złośliwej,zazdrosnej, zaborczej i władczej teściowej, zakochanej w swoim synu. Każda kobieta bliżej niego,to rywalka...
No cóż - dwie kobiety kochające jednego mężczyznę, każda inaczej...

Jak reaguje matka, gdy syn przyjeżdża ze swoją dziewczyną, a potem ( o zgrozo), jeszcze oświadcza się jej...Oczywiście pozory zadowolenia trzeba pokazać, ale w głowie rodzą się zgoła inne myśli ...P
i to doskonale zagrała J.Fonda. :



Na pewno w życiu nie jest aż tak źle. Rola teściowej z drugiej strony też nie jest łatwa,bo bywa,że każda próba pomocy młodym,odbierana jest nieraz jako wtrącanie się...Tu potrzeba czasu i na pewno sztuki dyplomacji z obu stron.

środa, 16 października 2013

Na grzyby!

Sezon grzybowy trwa...
Bardzo lubię las,chodzenie na grzyby,ale...bardziej właśnie to chodzenie, znajdywanie niż samo zbieranie.

Przypomniałam sobie, jak kiedyś ze znajomym pojechaliśmy na grzyby,to on zbierał,a ja...robiłam zdjęcia. Nie było mu łatwo zbierac,bo co krzyknął  gdzieś tam z przodu, że ma piękny okaz, to ja kategorycznym głosem: 
stój!,nie zrywaj!,zaraz podejdę z aparatem...
- ale oddychac mogę?pytał od wypadku...:P

Potem się przyzwyczaił, że ja zaaferowana robieniem zdjęcia np.rodzince muchomorów, wychwalając głośno ich piękno...zostawałam w tyle.
Owszem, nie nazbierałam dużo,ale...za to piękne okazy kozaczków, podgrzybków, a i jakiś prawdziwek się zdarzył, bo tylko takie rozpoznaje i jestem ich pewna. Innych nie jem.

Mam do nich specjalny szacunek, bo też są w pewien sposób jadalne,ale tylko...raz.

Kiedyś, kiedy chodziliśmy z mężem na grzyby,byłam ich pewna, bo on doskonale znał się na grzybach, mieszkał od dziecka koło lasu , jego rodzina znała się  i  wtedy przyrządzaliśmy  PRZEPYSZNE panierowane,potem smażone czubajki kanie. Lepsze niż kotlety schabowe. Do dzisiaj jakby czuję ich smak...
Teraz się boję. Można kanie pomylic z muchomorem sromotnikowym niestety i chociaż grzybiarze próbują spłycic temat, że się różnią, młode osobniki dalej sa zbierane i mylone.Tylko ta pomyłka jest w skutkach tragiczna.To nasza "NAJSILNIEJSZA "naturalna" trucizna.


W październiku jest sezon na opieńki miodowe. Młode okazy są doskonałe do przetworów, np.w occie z przyprawami.Też robiliśmy,a opieńki fajnie się zbiera,całymi rodzinkami ,bo tak sobie rosną najczęściej wokół pni ściętych drzew.

                                          zdj.z netu

Sezon grzybowy trwa...ale i przybywa niestety pacjentów na oddziałach toksykologii i to tych,co to na WSZYSTKICH grzybach doskonale się znają.
Czasem rutyna gubi...


*****************
Bywa, że grzybiarzom pomagają i zwierzaki :ten chyba chce powiedziec, że znalazł piękny okaz i teraz spokojnie poczeka na właściciela...:P


                                          zdj.z netu

piątek, 11 października 2013

tamte szalone lata...

Słuchając sobie ostatnio dawnych przebojów, bo lubię tak od czasu do czasu do nich wracac, pomyślałam sobie, że jednak te moje lata 70-te, mojej wczesnej młodości były THE BEST!

Czy ty jeszcze pamiętasz
Tę dziewczynę sprzed lat
Która szła uśmiechnięta
Poprzez dziwny ten świat
W życie szła z tą melodią
Z tą piosenką bez słów
Którą struny się modlą
By wysłuchał ich Bóg

Ta dziewczyna ze skrzypcami
Co łkają i się śmieją
Co wiodą zakochanych
Przez szczęścia kruchy most
Ta dziewczyna ze skrzypcami
Z miłością i nadzieją
Dziewczyna ze skrzypcami
I wiarą w dobry los

Czy ty jeszcze pamiętasz
Tę muzykę sprzed lat
Skrzypiec dusza zaklęta
Czarowała nasz świat

...



Wspomnienia tamtych lat, to też i wspomniena o szkolnych miłościach, podrywaniu, bo to tak się nazywało, kiedy to mieliśmy po 15,16,17 lat.Te ukradkowe spojrzenia na lekcji, liściki puszczane pocztą "ławkową", te niby przypadkowe spotkania po wyjściu ze szkoły, pożyczanie książek, by potem miec jak oddawac ulubionej osobie...


                                         zdj.z netu

Takie śmieszne to się wydaje teraz,ale chłopcy bardzo starali się,takie pierwsze miłości,spacery, tańce na zabawach szkolnych i potem w klubach studenckich, miały w sobie wiele uroku,delikatności i kultury.
Te "wstrętne chłopaczyska", które pociągały za warkocze,"końskie ogony",teraz się z uśmiechem wspomina, bo więcej w tym było żartów i wygłupów niż robienie sobie na złośc.

Te "wstrętne chłopaczyska", przy ognisku na wycieczkach nagle zmieniali się w fajnych kumpli, gawędziarzy.

Ach,przypomniałam sobie, że za te wrzucane za kołnierz chrabąszcze( brrr ) i strzelanie z rurek z ryżem w nogi...to mają do dziś PRZECHLAPANE!

Modne były wtedy utwory "Ładne oczy masz,komu je dasz.." Czerwonych Gitar, czy podobne utwory Trubadurów, takie przekomarzanki...:


Po co ja za Tobą biegam, po co ja chodzę,
Jakbyś była tylko jedna na drodze?
Po co ja za Tobą łażę, po co Cię ścigam,
Jakbyś była z całych marzeń ...jedyna

...



Teraz wystarczy jak chłopak puści smsa gdzie i o której...albo u kogo,czy u niej,czy u niego?...:P)
Oczywiście też to nie jest regułą, może nieco spłaszczam ,chcę tylko wskazac, że zamiast liścików, ukradkowych spojrzeń - technika. Komputer i telefon komórkowy."Przyspieszacze"...P)))

Tak samo zrywa się znajomośc często jednym smsem...i po krzyku.
Na pewno są inne czasy i mają prawo młodzi inaczej postrzegac pewne rzeczy, rozumiem,ale...jednak takich radosnych i wspaniałych lat jak lata 70-te już nie będzie...pod każdym względem.




 ****
piękne słowa, piosenka, piękny głos ...

Byłaś tu,
widziałem przecież twoje oczy,
byłaś tu - taka jak przed rokiem.

Byłaś tu,
nim cienie nocy świt rozproszył,
zanim dzień wpadł otwartym oknem.


Byłaś tu,
choć nie myślałem, że pamiętasz,
byłaś tu, moja i nie moja....




czwartek, 3 października 2013

SŁONECZNIKI

Już drugi tydzień kalendarzowej jesieni,a ja ...o słonecznikach tu będę pisac sobie:-)
Widocznie mam powody,a oto główny powód:





Od paru dni jestem właścicielką tych wesołych słoneczników. 

Dostałam  od znajomego z pracy, który czasem lubi coś namalowac,taki artysta-amator,oprócz swojej pasji modelarstwa. Znamy się od lat i często opowiadał mi o swoich zainteresowaniach. Ze swoimi modelami starych okrętów, statków, bierze udział w różnych wystawach.Mozolnie odtwarza wiernie każdy szczegół, podziwiam go za to,bo ja taka cierpliwa nie potrafię byc.

Kiedys tak sobie zażartowałam w rozmowie,że jeśli maluje, może jakąś kopie słoneczników van Gogha uda mu się namalowac?
Parę dni temu, zagląda do mnie  do pokoju (w pracy) i ...

-mam dla pani niespodziankę - słyszę.
Hm....zaskoczona podążam do jego pokoju i co widzę?...SŁONECZNIKI !.
- jakie wesołe, odezwałam się zaskoczona i że ma...talent. Obraz na płótnie,olejny.
- bo te van Gogha są zbyt smutne,oklapniętych nie maluję...zaśmiał się znajomy.
- taak,te są zdecydowanie weselsze,odpowiedziałam...
Chciałam zapłacic, ale nic z tego, bo to z przyjemności malował,tak go naszło, zresztą to trwało i tak parę miesięcy, nie spieszył się, bo nie maluje się w pośpiechu.
Musze uważac co przy nim mówię, bo o słonecznikach to tak w żartach było powiedziane...
Kurcze, przypomniałam sobie, że coś o martwej naturze napomknęłam parę razy,

 o jakiś owocach, jakiejś miedzianej misie, kolory starego złota i takie tam, ale myślę, że zapomniał (mam nadzieję).:P

Co do słoneczników...(żeby nie było,te van Gogha podobają mi się BARDZO ):

są symbolem  siły, prawdy, bogactwa, powodzenia, zwycięstwa, triumfu. Kształt kwiatu nasuwa analogię z tarczą słoneczną. A Słońce to życie,energia,wiadomo...
Mam 11 takich tarcz słonecznych w wazonie, policzyłam. Będą więc takim "rozweselaczem" na szare jesienne dni.:-)
W sumie to nie okazałam tego, ale byłam wzruszona tą niespodzianką.Ot tak sobie namalował i dał...

Dalej napisze jeszcze coś,a pro po słoneczników, bo idąc tropem tych kwiatów, w kierunku ulubionego impresjonisty Claude Moneta, zobaczyłam coś pięknego:



Impresjoniści malowali tak, że patrząc na obraz, mamy wrażenie (impresja-wrażenie), że kolory same się mieszają, tworzą barwne płaszczyzny, nie ma jednolitej kolorystyki (impresjoniści odrzucili biel i czerń).

Niesamowite odczucie, patrząc na obraz. Słoneczniki Moneta są przepiękne...

A tak w ogóle,

to miłe, że można oko nasycic pieknem kwitnących słoneczników w naturze, a potem,gdy dojrzeją...smacznie i zdrowo je sobie zajadac, spędzając przy tym pół dnia ...;P

a muzyka,w rytmie walczyka...o mieście miłości, malarzy :-)