Każde moje spotkanie z wnusią, to wielka radość, ponieważ nie za często mogę ją widzieć.
Każde moje spotkanie, to spotkanie z dzieckiem, które niedawno skończyło 10 lat. I to moje kochane 10 -letnie dziewczę jakby nagle pokazało mi ostatnio inną twarz, twarz dziecka, które zaczyna nieuchronnie "przepoczwarzać się" w taką wczesną młodzież jak to ja nazywam. Nie byłam na takie coś za bardzo przygotowana, sygnał przyszedł, kiedy pokazywałam jej śliczny sweterek ze srebrnym zającem (tak niedawno jeszcze kochała takie ciuszki) w sklepie, wnusia mi na to:
- babciu, ja już jestem młodzieżowa, to taki dziecinny wzór...
Nagle zdałam sobie sprawę, że mimochodem przeszłam na inny etap, że słodki, przylepny dzieciak sobie powoli odchodzi...już moje częste przytulanie jej, cmok-cmoki muszą też odejść powoli, no ostatecznie jeden cmok od babci może być:)
Jest taki etap u dzieci,u syna też to przeżywałam, że dziecko już za bardzo nie lubiło tych przytulanek i całusów. I to tak z dnia na dzień następowało.
Dla mnie jako matki było wizualnie dzieckiem, ale wnętrze już dojrzewało do kolejnego etapu. Nie ukrywam, że nie było mi z tym łatwo bo ja tak ogólnie i w ogóle do dzieci jestem emocjonalna.
No więc podobne chwile teraz przeżywam z wnusią, która jest teraz takim małym motylkiem, który powoli wyłazi z małej gąsieniczki;)
Z drugiej strony to jeszcze dziecko...które kocha baśnie, filmy rysunkowe.
Ostatnio byłyśmy na przepięknej baśni Disneya, nowej, bo od niedawna granej, pt. "Vaiana skarb oceanu". To chyba jedna z najpiękniejszych baśni Disneya , którą do tej pory oglądałam...pod względem grafiki, kolorystyki, a jeśli chodzi o treść - to i śmieszy i wzrusza. I to zawsze lubiłam u Disneya.
I tak to jest z dziećmi, ale cóż byłby wart świat bez nich?
a to fragment tej baśni...dodam jeszcze ,że są w niej super piosenki , energetyczne , dodają powera;)
niedziela, 27 listopada 2016
niedziela, 20 listopada 2016
zawieszona ...pod sufitem;)
Został obniżony wiek emerytalny , dla kobiet 60 lat. No i naszły mnie refleksje, bo do mojej decyzji jakby bliżej, niż dalej.
Jeszcze tak niedawno był to temat odległy, na zasadzie, że jeszcze tak dalekoooo. Nie jest wcale daleko i mam , powiem szczerze małego stracha . Z wielkimi oczami, podobnymi do tego głoda z reklam (śmiech).
Tak poważnie to zaczynam nieco sie bać, że to już blisko, bo za 2 lata bym mogła przejść na emeryturę. I co dalej (co dalej 8 klaso?, tak było kiedyś, pamiętam to hasło), co dalej emerytko?...
nie brzmi to zachęcająco, pomijając nazwę, bardziej myślę o stronie finansowej, bo wiadomo, to już kasa inna niż pensja, nie czarujmy się.
Na pewno jeszcze troszkę popracuję ponad wiek emerytalny, ale też nie mam zamiaru pracować do upadłego, bo nie samą pracą zawodową się żyje, można owszem też zaplanować czynnie czas na emeryturze, ale ...jest to inaczej spożytkowany czas. Zależy od pomysłu emerytki i jej funduszy "reprezentacyjnych" :-))
Moja koleżanka, o rok młodsza, która wcześniej przeszła na tzw.świadczenie kompensacyjne jako wychowawczyni w przedszkolu (czuła sie wypalona, zmęczona pracą) , codziennie pomaga córce przy dziecku, niedawno urodziła jej się wnusia. Powiedziała mi, że gdyby nie to dziecko, to pewnie by nie wiedziała co ze sobą robić, mąż jeszcze pracuje. Nie wiem, może faktycznie trudno odnaleźć się w nowej roli, ale żyć codziennie życiem swoich dorosłych dzieci? Pomagać trzeba, owszem, ale pewne granice są.
Jestem teraz jakby zawieszona z myślami "pod sufitem"...i tak chyba będę wisieć aż dojrzeję do pewnych decyzji, wyborów. ;))
Na razie mam wiele wątpliwości i obaw...
na troski i zakręty myślowe zawsze najlepsza jest...muzyka:)
Jeszcze tak niedawno był to temat odległy, na zasadzie, że jeszcze tak dalekoooo. Nie jest wcale daleko i mam , powiem szczerze małego stracha . Z wielkimi oczami, podobnymi do tego głoda z reklam (śmiech).
Tak poważnie to zaczynam nieco sie bać, że to już blisko, bo za 2 lata bym mogła przejść na emeryturę. I co dalej (co dalej 8 klaso?, tak było kiedyś, pamiętam to hasło), co dalej emerytko?...
nie brzmi to zachęcająco, pomijając nazwę, bardziej myślę o stronie finansowej, bo wiadomo, to już kasa inna niż pensja, nie czarujmy się.
Na pewno jeszcze troszkę popracuję ponad wiek emerytalny, ale też nie mam zamiaru pracować do upadłego, bo nie samą pracą zawodową się żyje, można owszem też zaplanować czynnie czas na emeryturze, ale ...jest to inaczej spożytkowany czas. Zależy od pomysłu emerytki i jej funduszy "reprezentacyjnych" :-))
Moja koleżanka, o rok młodsza, która wcześniej przeszła na tzw.świadczenie kompensacyjne jako wychowawczyni w przedszkolu (czuła sie wypalona, zmęczona pracą) , codziennie pomaga córce przy dziecku, niedawno urodziła jej się wnusia. Powiedziała mi, że gdyby nie to dziecko, to pewnie by nie wiedziała co ze sobą robić, mąż jeszcze pracuje. Nie wiem, może faktycznie trudno odnaleźć się w nowej roli, ale żyć codziennie życiem swoich dorosłych dzieci? Pomagać trzeba, owszem, ale pewne granice są.
Jestem teraz jakby zawieszona z myślami "pod sufitem"...i tak chyba będę wisieć aż dojrzeję do pewnych decyzji, wyborów. ;))
Na razie mam wiele wątpliwości i obaw...
na troski i zakręty myślowe zawsze najlepsza jest...muzyka:)
poniedziałek, 14 listopada 2016
o pewnym nowym....grzybie:)
Idzie zima, a ja o grzybku, nowym stosunkowo grzybku , bo dopiero od dwóch lat ma swoją polską, legalną nazwę. Potem mogę o nim zapomnieć, a póki pamiętam, piszę.:) Może niektórzy z was już go zbierali?
Temat nasunęła mi koleżanka, która jest znawcą grzybów, po wielu kursach, ponadto ciągle pasjonatka jeśli chodzi o grzyby, kocha je i wynajduje różne nowinki...zresztą ma uprawnienia do oceny grzybów... i ostatnio właśnie o tym grzybku rozmawiałyśmy jakoś tak przy okazji innych tematów. Ja osobiście nie znałam tego "typka", a ma on nazwę Borowik wrzosowy, to potoczna nazwa, a prawdziwa - Borowik wysmukły.
"W styczniu 2014 r. dr Marta Wrzosek przewodnicząca Polskiego Towarzystwa Mykologicznego, wystąpiła do Komisji ds. polskiego nazewnictwa grzybów, działającej przy Polskim Towarzystwie Mykologicznym, o utworzenie polskiej nazwy dla amerykańskiego borowika – borowik wysmukły. Nazwę zaakceptowano".
Borowik ten to grzyb jak najbardziej jadalny, zaliczany do grzybów inwazyjnych, przywędrował z Ameryki i zadomowił się u nas na naszym wybrzeżu, w lasach sosnowych. Istnieje przypuszczenie, że będzie tez występował na Warmii i Mazurach.
"Grzybiarzy nie martwi inwazja jankeskich borowików - w sezonie zbierają ich całe wiadra. Mają przyjemny zapach i są bardzo smaczne" jak czytam.
Czyli od 2 lat mamy o jednego borowika więcej, a sama nazwa - borowik dobrze nam się kojarzy.:)
znalazłam zdjęcia w necie:
o tym grzybku można poczytać TU
***********
coś z nowości...
piątek, 11 listopada 2016
Leonard Cohen, od dziś słuchamy Go, ale inaczej...
Dzisiaj rano usłyszałam w radiu smutną wiadomość, na onecie nic jeszcze nie pisali...myślałam, że jak zwykle niedokładnie słuchałam...ale nie, tym razem nie...
Zmarł Leonard Cohen, kanadyjski piosenkarz, miał 82 lata. "Cohen śpiewał nieco monotonnym, lecz ciepłym barytonem swoje teksty, łączące religijne i interkulturowe aluzje z czarnym humorem". Jestem przekonana, że Jego piosenki, Jego głos znali prawie wszyscy. Media podały, że podobno w Polsce był bardziej popularny niż w swoim kraju, nie wiem...
Ja pokochałam jego ballady, od chwili gdy w radio usłyszałam :
kocham jego ballady do dziś...
mniej znana może, ale jakże piękna z tym ciepłym barytonem, jak określano ten głos...
**********
Traveling Light
Podróżuję bez bagażu
To pożegnanie
Ma upadła gwiazda niegdyś była jasna
Jestem spóźniony, zamykają bar
Zwykłem grać na jednej, podłej gitarze
Przypuszczam, że jestem tym, który poddał się na Tobie i mnie
Nie jestem sam, spotkałem kilku
Podróżujących bez bagażu tak jak zwykle
/fragm.tłum./
Szkoda takich artystów, jego utwory będą dalej żyć, myślę, że niejeden raz posłuchamy...
Bardzo podobało mi sie zdanie prowadzącego poranne radio RMF :
"od dziś będziemy słuchać Cohena, ale inaczej..."
coś w tym jest...
Zmarł Leonard Cohen, kanadyjski piosenkarz, miał 82 lata. "Cohen śpiewał nieco monotonnym, lecz ciepłym barytonem swoje teksty, łączące religijne i interkulturowe aluzje z czarnym humorem". Jestem przekonana, że Jego piosenki, Jego głos znali prawie wszyscy. Media podały, że podobno w Polsce był bardziej popularny niż w swoim kraju, nie wiem...
Ja pokochałam jego ballady, od chwili gdy w radio usłyszałam :
kocham jego ballady do dziś...
mniej znana może, ale jakże piękna z tym ciepłym barytonem, jak określano ten głos...
**********
Traveling Light
Podróżuję bez bagażu
To pożegnanie
Ma upadła gwiazda niegdyś była jasna
Jestem spóźniony, zamykają bar
Zwykłem grać na jednej, podłej gitarze
Przypuszczam, że jestem tym, który poddał się na Tobie i mnie
Nie jestem sam, spotkałem kilku
Podróżujących bez bagażu tak jak zwykle
/fragm.tłum./
Szkoda takich artystów, jego utwory będą dalej żyć, myślę, że niejeden raz posłuchamy...
Bardzo podobało mi sie zdanie prowadzącego poranne radio RMF :
"od dziś będziemy słuchać Cohena, ale inaczej..."
coś w tym jest...
wtorek, 1 listopada 2016
brakujące...schodki
Jonathan Carroll
(ur. 1949) amerykański pisarz, znany twórca fantastyki :
"Nie sposób oswoić się ze śmiercią. Żołnierze, lekarze i przedsiębiorcy pogrzebowi widzą ją bez przerwy i przyzwyczajają się do pewnych jej aspektów, lecz nie do jej istoty. Nie sądzę, aby ktokolwiek to potrafił. Dla mnie otrzymanie wiadomości o śmierci bliskiej osoby jest jak droga w dół po znanych, lecz pogrążonych w mroku schodach. Chodziłeś nimi milion razy i wiesz, ile stopni jeszcze przed tobą, ale gdy chcesz stanąć na następnym, okazuje się, że go nie ma. Potykasz się i nie możesz w to uwierzyć. I od tej pory będziesz się tam potykał często, ponieważ, jak wszystkie rzeczy, do których przywykłeś, ten brakujący stopień stał się cząstką ciebie."
Coraz więcej tych brakujących schodków przed nami,ale...śmierć jest częścią naszego życia. I zawsze będzie. Żegnamy bliskich, lata zabliźniają rany, mimo to zawsze będziemy odczuwać te "brakujące schodki". I będziemy się potykać. Nie da się ich nigdy naprawić. Zostają wspomnienia i te trzeba pielęgnować.
Zdjęcia, filmy...to coś co pozwala przywoływać te dobre chwile, kiedy zmarli byli obecni w naszym życiu, ale przecież teraz, może inaczej, są dalej obecni wśród nas. .
Pamięć ludzka, jak udowodniono naukowo jest zdolna szybciej wymazywać złe rzeczy z przeszłości, zapamiętując te najlepsze. Nasz mózg to zdolna "maszyna". I dlatego mówi się, że czas leczy rany. Może niekiedy tylko zabliźnia, okrywa cienką mgłą, ale to zawsze coś.
"można odejść na zawsze, by stale być blisko"
ks.Jan Twardowski
Subskrybuj:
Posty (Atom)