czwartek, 9 kwietnia 2015

jestem ...zołza

Lubię swoją pracę /nie dotyczy zarobków, no niestety.../, ale czasem denerwują mnie ludzie.
Jedna taka mnie w sumie cały czas wkurza. Na tyle, że odkrywam w sobie  jakiegoś paskudnego zwierzaka, jeszcze nie potrafię go nazwać, ale to nieważne.
Otóż nie lubię jak ktoś jest szablonowy do przesady. Może to czyjaś jakaś fobia, objaw choroby...no nie wiem.
Uściślam - moja praca jest biurowa, chociaż zawsze biurowa nie była, nie mam zatem pewnych nawyków, jakie być może mają osoby pracujące latami w biurze.
Biurko i komputer traktuję jako NORMALNE miejsce pracy. Owszem, czasem panuje na nim nieład twórczy, ale ja się odnajduję...nie jest źle. Porządek zostawiam na koniec pracy.

Ale jest osóbka, którą widzę codziennie i która...potrafi dość dużo czasu poświęcać na dokładne co do milimetra /naprawdę/ ułożenie papierów, ułożenie linijki idealnie równolegle do krawędzi biurka, kilka razy wyrównuje, jeśli ta równoległość nie jest idealna...po każdym użyciu innych akcesoriów biurowych równiusieńko je kładzie na biurko, chociaż i linijki i reszty będzie zaraz znowu używać. Ta jej celebracja, no bo jak to nazwać...odbywa się powoli, dostojnie niemal...Jakby przedmioty były najważniejsze, a nie sama praca.
Codziennie to samo...koleżanki też to widzą, żeby nie było,że tylko ja taka jakaś nienormalna...
Dzięki  niej odkrywam w sobie zołzę...bo ostatnio jak dłuuuugo układała równolegle tę swoja linijkę, szepnęłam do niej,po pewnym czasie, że jeszcze nie jest idealnie równolegle, z prawej strony odstaje od krawędzi biurka...
Jak widzicie nie jest łatwo...taka niby spokojna praca biurowa, ktoś powie, a potrafi zmęczyć, delikatnie ujmując.;)

muzyka...spokojna ;-)




dopisek
Jadzia-Stokrotka przypomniała mi o pewnym fragmencie filmu,świetnie pasującym do posta...;)






16 komentarzy:

  1. Pamiętasz Marysiu ten cykl filmów z Luisem de Funesem? W jednym on grał żandarma i zdawał egzamin pisemny. I właśnie zaczął od tego, że sobie tak równiutko linijeczki, karteczki, ołóweczki i gumeczki poukładał na biureczku. I siedział jak ten tuman bo nie umiał na żadne pytanie odpowiedzieć.
    Ale chyba zdał ten egzamin z wyróżnieniem nawet.
    Cudne to było!
    Pozdrówki:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jadziu...super,że przypomniałaś,znalazłam ten fragment i zapodałam na blogu...hahaha...idealnie....
      no i mój ulubieniec, de Funes...

      Usuń
  2. Witam cię Marysiu:)
    Nie mam nic przeciwko dokładności i staranności w wykonywanej pracy jednak ten przypadek z którym musisz sie zmagac w pracy to totalny odchył psychiczny. U mnie nieład twórczy jest normą bo tylko wtedy wiem gdzie co jest:))) Spokojnie żadna z ciebie zołza ja bym w identyczny sposób zwróciła jej uwagę:)))
    Muzyczka jak zawsze pod mój gust a film normalnie w stu procentach odpowiada zachowaniu twojej koleżanki z pracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu,przez parę lat oglądac te odchyły,jest bardzo męczące,bo ona oprócz tego jest niekomunikatywna, a kocha papiery...a to,co naprawdę jest istotą jej pracy,często gęsto odkłada,nie spieszy się...jest nielubiana przez ludzi...czyli coś w niej jest nie tak...

      Usuń
  3. Ja mam taka fanke, kiedys o niej pisalam na blogu, ona chce mnie nawrocic na perfekcjonizm. Mi sie tylko wydaje, ze bede pracowala po swojemu, a nie wedlug jej metody, wedlug jej stylu.Mloda dziewczyna, mlodsza ode mnie o jakies 12 lat a upierdliwa i wredna do bolu. Gdyby ona sobie tak na biureczku ukladala to ja bym to zdzierzyla, wszak kazdy inny jest, ale ona che mi tak ukladac:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pamiętam Aniu,ta Twoja znajoma,to jeszcze gorszy egzemplarz,haha
      najgorsze w tym wszystkim,że ta moja,robi to tak,by wszyscy zwracali uwagę,patrzcie,jaka ja porządna...jest mało komunikatywna, no bo my jesteśmy inne od niej,jakby gorsze....;)))
      Gdyby nawet równo układała,ale ona pół godziny układa sobie,podczas gdy nawał pracy jest duży,dla niej przedmiot jest najważniejszy...taka typowa biurwa....haha,klient czeka,aż ona sobie ułoży....już niejednokrotnie miała zwróconą uwagę przez zwierzchnika, potaknęła głową i robi to samo...

      Usuń
    2. tak sobie teraz wyobraziłam,ze idę np.do banku,chcę szybko załatwic interes,a pracownica najpierw struga sobie olówki,układa pieczątki równo...i potem mnie obsługuje...hahaha,nie nie wiem,czy bym tak sobie spokojnie stała...i czekała...

      Usuń
    3. Opieszałośc z powodu przygotowywania stanowiska pracy jest niedopuszczalne w pracy z klientem .U mnie taka osoba pracy by nie dostała.

      Usuń
    4. w banku taka sytuacja jest mało prawdopodobna, bo według aktualnych norm bankowych na trzy, cztery stanowiska jest tylko jedno obsadzone, więc w obliczu kolejki nie ma czasu na ołóweczki, piecząteczki i inne pierdółeczki, tu panienka z okienka zasuwa, aż jej pot po dekolcie cieknie...

      Usuń
    5. zgadzam sie z Elą i pkanalią...
      niby liczą sie te instytucje z klientem /namawiając ciągle i wciąż na kredyty/, to jednak obsługa bywa...różna, z tą ilością okienek czynnych jest podobnie u nas...

      Usuń
  4. rzeczywiście jest coś takiego w tych "akuratnych", nawet tych kompletnie nieszkodliwych, co korci, by coś im tam nachachmęcić w tym ich "akuratnym" światku, tak chociaż odrobinę...
    natomiast ciekawi mnie, jak ta omawiana "akuratna" zareagowała na uwagę o linijce?... mam takie przeczucie, że nie poznała się na żarcie i po prostu grzecznie podziękowała... "akuratni" mają to do siebie, że coś u nich nie gra z poczuciem humoru...
    niemniej jednak lepszy taki bezproblemowy "akuratny", niż "nabzdyczony akuratny", w tym drugim przypadku kłopoty murowane, kwestia tylko czasu...
    pozdrawiać jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oni sie wydaja nieszkodliwi Piotr,zaręczam Ci, że patrząc codziennie na to co oni robią,można po pewnym czasie nabrać ochoty na to o czym piszesz...nachodzi chęć na wprowadzenie troszkę chaosu w tym ich co do milimetra poukładanym światku,hahaha
      a ta akuratna kompletnie nie poznała sie na żarcie,spojrzała na mnie spod okularów jakby chciała mnie nieco uszkodzić...haha,koleżanka dostała ataku śmiechu...

      Usuń
  5. O tak, znam to z autopsji. W moim zawodzie osoby, które nigdy nie pracowały fizycznie ciągle powtarzają, że ich praca biurowa jest najgorsza i niewdzięczna, i że chciałyby pracować w supermarkecie. A opieszałość i zmienianie świata jest normą. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda Zbyszku...ja jestem zwolenniczką powiedzenia,że każda praca ma swój smród,ale trzeba pracować normalnie...
      pozdrawiam.

      Usuń
  6. Praca nauczyciela jest bardzo fajna i taka byłaby zawsze, gdyby nie... uczniowie. Tak mi się skojarzyło:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha...to prawda,pasuje to Twoje skojarzenie Caddi...

      Usuń