piątek, 13 marca 2015

znieczulica


Każdy z nas ma wady, nie ma ideałów.Człowiek jest tylko człowiekiem.
Ale są pewne granice.
Jak słyszę o przemocy wobec dzieci  w przedszkolach, szkołach, pochodzącą od wychowawców, a stosowane metody wyglądają jakbyśmy do średniowiecza się cofnęli - jakieś zaklejanie ust dzieciom, nie pozwalanie wyjść do ubikacji, duszenie ucznia na oczach klasy,co było niedawno sfilmowane z ukrycia...to zadaję sobie pytanie, o co w tym wszystkim chodzi...jak to możliwe, że tacy ludzie działają i nikt tego nie widzi.
Druga sprawa,jak daleko posunięta jest znieczulica ludzi, którzy z racji zawodu, dotyczy to pracowników służby zdrowia,powinny iść z pomocą, a okazali się tak beznadziejni, nieodpowiedzialni, jakby z ulicy dosłownie dostali się do pracy.
Ostatni przykład chorej rocznej dziewczynki z Łukowa,/TU/,  totalnie zaniedbanej przez personel, tylko dlatego, że była wychowanką  Domu Dziecka, a która przeżyła dzięki temu, że matki innych dzieci zauważyły koszmarnie zaniedbaną pacjentkę i zgłosiły to, świadczy o tym.

Chodzi mi o ogólnie postępującą naokoło znieczulicę , a co za tym idzie izolację osób z problemami, izolację osób, które nie mają za sobą odpowiednich "pleców". Gdzie sumienie tych pielęgniarek, które skazały  dziewczynkę nie mającą rodziny, na zaniedbania, grożące śmiercią.

Tak samo jak przemoc wychowawców wobec małych dzieci, które łatwo zastraszyć.To kto pracuje z dziećmi...jacyś chorzy psychicznie? bo żeby mieć takie pomysły - typu zaklejanie ust taśmą, czy groźby przywiązania do ławek /nagrane dzięki dyktafonowi z komórki/,  trzeba być jakimś psychopatą...skąd ta paranoiczka wzięła te przykłady do stosowania.

Wkurzają mnie te sytuacje,bo instytucje,takie jak MOPS-y, szpitale, szkoły, przedszkola, powinny wreszcie zająć się tym, do czego zostały stworzone, a nie patrzeć na wszystko zza biurek.
Pisze o MOPS-ach, bo też dochodzi co jakiś czas do tragedii w rodzinach, które niby są pod kontrolą tych instytucji...przemoc wobec dzieci trwa , a panie zza biurek udają zdziwienie. Wiem, że nie jest to łatwe, ale śmiem twierdzić,że wiele tych tragedii można było uniknąć, że błędy ze strony instytucji były ogromne.Tylko temat znowu zostanie skierowany w stronę "płotek", a ci co odpowiadają za błędy,za nieodpowiedzialność zostaną na swoich wygodnych stołkach. Dyrektor szpitala w Łukowie przeprasza...jak czytamy.
Pytanie, czy on powinien być jeszcze...dyrektorem?

14 komentarzy:

  1. Znieczulica,przemoc zawsze istniały i niestety istnieć będą.Najważniejsze,żebyśmy na nią reagowali,a nie odwracali głowę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i to reakcja powinna nadejśc od odpowiednich nadrzędnych instytucji,by tacy ludzie odpowiedzieli za to,co robią,co zrobili...radykalne posunięcia...żeby następni bali się...a ludzie zaczęli wierzyc,że u nas coś drgnęło...

      Usuń
  2. Wydaje mi się, że w niektórych zawodach potrzebne są zaawansowane badania psychologiczne, właśnie po to, aby wykluczyć przypadki znęcania się, maltretowania, lub wykorzystywania słabszych albo zupełnie bezbronnych ludzi. Podam tutaj kilka przykładów: nauczyciele, wychowawcy w przedszkolach, zakładach zamkniętych, domach opieki, sierocińcach, hospicjach, itp. Ponadto strażnicy więzienni, opiekunowie małych dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych, czyli wszędzie tam, gdzie jest kontakt z osobami, które mogą być potencjalnie w jakiś sposób skrzywdzone bądź wykorzystywane.
    Kto wie, może kiedyś wprowadzą takie badania i będą one obowiązkowe. Wtedy z pewnością będzie mniej takich przypadków, o jakich piszesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze słowo nt. braku należytej opieki w szpitalach. Swego czasu jak syn był chory miałem okazję przez dłuższy czas przebywać w szpitalu na oddziale dziecięcym. Tam miałem okazję zobaczyć, jak wygląda opieka ze strony personelu medycznego nad małymi dziećmi. Oboje z żoną uznaliśmy, że nie możemy ani na chwilę zostawić syna samego. Tam gdzie nie było rodziców dzieci leżały nawet przez kilka godzin zanosząc się od płaczu, ale nikogo to nie ruszało, paniusie siedziały sobie w pokoju, piły kawę i plotkowały. Normalnie aż serce bolało jak się na to patrzyło. Wreszcie po kilku godzinach taka paniusia wpadała do dzieciaka, szybko go przewijała, jeszcze szybciej obmyła, wrzucała mu jakąś zabawkę do łóżeczka, po czym znowu wracała pić kawę i plotkować...
      Dlatego ta sytuacja w Łukowie wcale mnie nie dziwi, bo już wcześniej widziałem, że tak to jest. Małe dzieci przebywające w szpitalach, które nie mają przy sobie rodziców, a więc są skazane na "opiekę" ze strony personelu medycznego są w sytuacji naprawdę nie do pozazdroszczenia.

      Usuń
    2. właśnie o to mi między innymi chodzi,o sprawdzanie ludzi, pod względem psychologicznym,to praca z dziecmi lub chorymi,a więc z kimś,nad kimś ma się przewagę nie tylko fizyczną...jeżeli ktoś pracuje z dziecmi,to idąc w tym kierunku,zdaje sobie sprawę,że ta praca,to jakby powołanie,że nie będzie to siedzenie za biurkiem i przybijanie pieczątek,tak samo dotyczy chorych...praca nie jest łatwa,ale nikt na siłę nie każe tu pracowac....i wyżywac się na dzieciach czy pacjentach...
      ten przykład,co podałeś Smurffie to tylko fragment , wycinek tej znieczulicy personelu medycznego,który zapomniał co to chory człowiek,wszyscy liczą na przychodzące rodziny,a niejednokrotnie,czego byłam sama świadkiem jak moja śp.Mama leżała w szpitalu, przy rodzinach goni się koło pacjenta,by dostac coś do "łapy" przy okazji...bo Mama mówiła mi szeptem,że jak są sami pacjenci,rodziny idą do domu, to pielęgniarki rzucają niesprawnymi starszymi babciami jak workami,jak np.zmieniają pościel...niejedna jęczy z bólu...i co...ordynator nie kontroluje ,nie sprawdza czasem co się dzieje?...Przymyka oczy...w to bardziej wierzę...bo tu organizacja idzie od głowy...

      Usuń
  3. Im więcej instytucji zajmujących się pomocą społeczną, tym gorzej się dzieje tym, którzy tej pomocy potrzebują. Najlepiej wychodzą na tym pracownicy tych instytucji, bo mają pracę i chyba na tym ta pomoc polega, że daje się zatrudnienie... najczęściej swoim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie tak Caddi,dokładnie tak...najgorsze jest to,że jest coraz więcej takich przypadków, ktoś kogoś przeprosi i dalej cisza...w ten sposób winni czują sie dalej bezkarni,znieczulica w tych instytucjach trwa...nie masz rodziny,nie masz układów,nikt się nie będzie toba zajmował...

      Usuń
    2. A mi chodzi po glowie temat pokrewny do tego co napisalas.
      Czasy sie zmieniaja, ludzie sie zmieniaja, swiadomosc sie zmeina.... Moja babcia i dziadek byli wychowani w czasach rzemienia. Babcia lania nie dostawala bo dziewczyna byla ( moze byc tez tak, ze dla niej rodzicielskie razy byly normlaka wiec nie bylo o czym gadac i rozpamietywac) , ale jej bracia poznali nie raz co to ojcowski bicz. Moj dziadek opowiadal, ze dostawal nie tylko od ojca, ale od najstarczego brata i to dzialo sie tez wtedy, kiedy byl juz pelnoletni. Przemoc byla kiedys norma, narzedziem wychowawczym. Moi rodzice tez znali/znaja rzemein, ale opowiesci o tym nie snuli...ot normalne. to bylo. Ja i moje siostry pamietamy mamy scierke,a moj maz chochle do zupy, ktora matka wymierzala razy.....
      Ludzie wiedza teraz sporo na temat przemocy. Trabi sie o tym, opowiada, mowi...jezeli ktos nie wytrzymuje i ja stosuje to wydaje mi sie, ze sam potrzebuje pomocy. Cos mu sie piermondoli w zyciu, w rodzinie.....ma gdzies gnoj. Nauczyciel tez czlowiek i wcale nie musi mu sie prywatne zycie dobrze ukladac. Mozna miec meza, ktory wpierdolik spuszcza, albo cpa, albo jest tyranem, albo facet nauczyciel ma zone zolze.... Oczywiscie- warunki zycia nikogo nie usprawiedliwiaja...no chyba , ze mowimy o dzieciach. Dzieci w szkolach moga wszystko- nie ma dla nauczyciela taryfy ulgowej. Nie wazne co zrobia...skopia , pobija ( wcale nie zartuje.... na youtube widzialam filmik jak uczniowie sobie filmowali jak matematykowi zakladali kubel na smieci na glowe) dzieci tez potrafia zalezc za skore.....
      No ale Ty masz na mysli konkretne przypadki, o ktorych piszesz...Po prostu trzeba skonczyc z ta przemoca starzy do mlodych, mlodzi wobec starych. Trzeba skonczyc z przemoca maz wobec zony i dzieci, dzieci wobec rodzicow, zona wobec meza i dzieci......

      Nastomiast sluzba zdrowia. Przywykli chyba pracownicy szpitali do smierci. Nie robi na nich wrazenia. i ja chyba sie im nie dziwie, To grupa zawodowa spotykajaca sie ze smiercia posrednio w sumie non-stop, ale z drugiej strony obowiazki NALEZY WYPELNIAC.
      Kolezanka ma chora na raka siostre- choruje 10 rok. Czuje sie odstawiona na boczny tor..... szanse daje sie mlodym, dzieciatym...a taka kobiete po 50siatce? No coz troche sie nazyla, powinno jej starczyc.
      Ojej trudny temat, trudny.....
      Nas boli mocno to, co spotyka dzieci, ale i dorosli bywaja bezbronni w wielu sytuacjach zwiazanych z przemoca.

      Usuń
    3. dokładnie tak jak piszesz...to co jest przemocą,trzeba zwalczać...ja tu akurat o przemocy wobec dzieci piszę głównie,bo one są najsłabsze ...ostatnie wydarzenia mocno mnie i wkurzyły...i załamały,że w takim niby rodzinnym kraju,tyle przemocy wobec dzieci...a najgorsze jest to,że nie raz i nie dwa przymyka się oczy,a tu trzeba ELIMINOWAĆ takich psycholi...
      powiem więcej...ostatnio pisali o przypadkach pobicia niemowlaków...ręce opadają...

      Usuń
    4. To chyba my sami sobie takie hola ola miana nadajemy typu: "rodzinny kraj", jestesmy goscinni, ale czy rodzinni? Tak chcemy sie postrzegac. Ostatnio pisali.....wiesz? Moja babcia azwsze mi powtarzala, ze nasze wspolczesne czasy sa jakies chore, za jej czasow.... no i ogolnie szlo o to, ze za jej czasow bylo bezpieczniej, rodzinniej, i nie wiadomo co jeszcze, ale to wlasnie za jej czasow byla wojna, ludzie sie zabijali.... meczyli sie tak jako i teraz w niepoukladanych , toksycznych zwiazkach ...
      Ogladalam ostatnio na TVP Plus film o morderczyniach... za czasow wielkiego kryzysu ( przed wojna) byla sobie rodzinka, ktora za tygodniowa oplata zajmowala sie dziecmi dziewczyn, ktore wpadly i bedac niezameznymi niewiastami urodzily , no i nie mogly dziecka wziasc do siebie, bo opinia publiczna, bo rodzice, bo praca na sluzbie...oddawaly wiec pochiechy swe do rodzin, ktore te dzieci wychowywaly. byla taka jedna rodzinka, ktora po dwoch dniach od przyniesienia do nich niemowlaka zakopywala go w ogrodku. Dziecka nie bylo, geba do wyzywienia nie rosla, a oni nadal pobierali oplaty od matek za utrzymanie niezyjacych juz wtedy dzieci.... Czasy ciezkie byly....te sprawy ( pobicia noworodkow) nas bulwersuja...a roznimy sie tylko od poprzednich pokolen tym, ze mamy szybki dostep do informacji.
      Syf byl, jest i chyba bedzie...a moze dluuuuugo jeszcze bedzie. Kiedys krol pierdnal i po 10 latach informacja okrazyla ziemie, ze kiedys tam cos takiego sie wydarzylo..ludzie o wielu przykrych sprawach nie mieli pojecia. Teraz krol pierdnie a po 10 minutach gada o tym caly swiat. Mnie takie informacje rozwalaja, te o dzeiciach, ale staram sie patrzec, troche szerzej. nie tylko dzeici sa najslabsze w sytuacji przemocy. I dsorosly moze byc strona slaba i staruszek i dziecko.....

      Usuń
  4. Zgadzam sie ze smurfem że nauczyciele,wychowawcy wszelkiej maści powinni przechodzić badania czy sie do tego nadają.u mnie a mieszkam na wsi w szkole podstawowej i gimnazjum nie pracuje nikt ktoby nie dostał sie tam po znajomości.przechodzi z matki na córke i tym podobne.Wegług mnie to prawdziwa mafia!Sądze ze we więkrzosci tych placówek jest bardzo podobnie.Niedawno słyszałam w jakims programie ze wymaganym kryterium dla nauczyciela jest matura a resztę może konczyc w trakcie pracy bo wyższe do celowo musi mieć żeby nie wywalili z pracy.
    co do przemocy...znęcanie i psychiczne i fizyczne karałabym i to porządnie.To są przypadki wyjatkowe.
    Uważam jednak ze obecna nietykalność dzieci w szkołach jest ogromnym błędem.nauczyciel niejednokrotnie nie może nic zrobic nawet mocno podniesc głosu na ucznia.Pamietam czasy kiedy ja chodziłam do szkoły.liniałem po łapach dostałam nieraz ale nawet do głowy by mi nie przyszło poskarżyć sie w domu bo dostałabym jeszcze poprawkę poniewaz mama doskonale zdawała sobie sprawę jak potrafie broić!!!Teraz rodzice robia awanture w szkole nauczycielowi twierdząc ze ich dziecko to anioł i nigdy w zyciu by tego nie zrobił choć ma swiadomość tego ze to wcale nie anioł tylko diabeł wcielony.gdzie tu wychowanie ja sie pytam?bezstresowe wychowanie to sie dziś nazywa.No wszystko wolno!!Nigdy nie byłam i nie jestem zwolennikiem bicia dzieci jednak klaps czy wstrząśnięcie takim dzieckiem może sprawić że bedzie miał swiadomośc że są pewne granice których nie wolno przekraczać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masz dużo racji Elu, zgadzam sie z Tobą...te przypadki znęcania trzeba karać i to szczególnie ostro...albo zamykać w psychiatryku,dać takiej ,jak z przykładowego przedszkola,taśmę i niech sobie swoją gębę zakleja...D
      z drugiej strony nauczyciel w szkole nie może tknąć ucznia,który stosuje przemoc,bo zaraz są krzyki,że nastąpiła przemoc ze strony nauczyciela, uczeń pod specjalną ochroną, dotyczy to przede wszystkim starszej młodzieży...poza tym nauczyciele też nawet nie raczą porozglądać się dokładnie po korytarzach w trakcie przerw,co robią dzieci, kiedyś pokazywali na filmiku,jak dzieci kopały leżącego chłopczyka z młodszej klasy,jeden nagrywał, a nauczyciele przechodzili,zero reakcji z ich strony,a tu mogli zareagować...koszmar, takie chodzące kołki,ślepe i głuche dosłownie,a dziecko ledwie uszło z życiem...
      duża jest wina nauczycieli,bo zamykają oczy i nic nie widzą...a nauczyciele-faceci ,mogli by nieraz zaglądać do ubikacji i szatni szkolnych,bo tam też dużo sie dzieje niedobrego...tu mogliby zadziałać,ale po co?...lepiej na przerwie kawę popijać...Można i kawe popijać,ale tak po dwóch sprawdzać bezpieczeństwo,na zmiany dużo by dało...takie zabijaki nie czuli by się bezkarni totalnie...




      Usuń
    2. Kiedys przezylismy taki przypadek w szkole. dziewczynka, normalna to ci ona nie byla, oj nie byla... rzucala sie do mlodszych dzieci takich z zespolem downa....slabszych od niej. Do takiego stopnia sie rozzuchwalila, ze ktoregos razu chciala staranowac nauczycielke uczaca te dzieciaki i tak parla na drzwi od klasy, ze zawiasy puscily. W tym samym momencie napatoczyl sie nauczyciel wefista . Wykrecil reke dziecieciu i sprowadzil na dol , na parter. Ostro jej oznajnil "A teraz do domu!". Dzioewczynka sie odwrocila i poszla do prokuratora. W sasiedztwie naszej palcowki byl sad. Tam ja przyjeli ciasteczkami, herbatka ( bo tak sie duzo mowi o prawach dziec),a juz dzieci uposledzonych to zapomnij). No i weszla w sprawe policja,. Przesluchiwali nauczyciela, nauczycielke prowadzili sledztwo... po roku sie uciszylo, ale zaloze sie, ten nauczyciel nastepnym razem przejdzie obojetnie wobec tego co moze sie wydarzyc. Nie obroni, nie nadstawi glowy....
      I ja tez bylam w styuacji, kiedy rozkochana w starszym mezczyznie ( pan terapeuta) uczennica na turnusie rzucala mi sie z okna, bo pan jej ni chcial. A ja trzymalam ja za rece, zeby nie "zjebala" sie na dol, na szkla od tluczonych przez nia nogami szyb pietro nizej...i krzyczalm: " ratunku pomocy".... a kiedy przyjechalo pogotowie z psychiatryka, to nie zycze zadnemu nauczycielowi takie wstepu rozmowy jaki ja mialam z lekarzem o dziecku. Drugim razem niech spada i najlepiej zamknac sie w pokoju oddalonym od miejsca zadarzen o lata switlne:) Nic nie widze, nic nie slysze.....

      Usuń
  5. Właśnie właśnie i mi o to chodzi ze nauczyciele zdając sobie sprawę z tego jakie ich mogą czekac konsekwencje ich interwencji odejdą udając ze nic nie widzą.

    OdpowiedzUsuń