Nie zdobyłam Babiej Góry. Stopień trudności ,jeśli chodzi o trase z Zawoi, był dla mnie za wysoki.Chodzenie trasami górskimi to nie spacer...to raczej dobra gimnastyka, test na
wytrzymałośc,ale...stwierdziłam, że nie jest ze mną tragicznie.Zadyszka była, pot lał się strumieniami,ale
z każdym metrem byłam bliżej tej ...o której zdobyciu marzyłam.To dopingowało.Przeliczyłam się,przyznaję...sił zabrakło.Nie ja wybierałam trasy,bo nie znam okolic Babiej Góry.
Niemniej jednak,dotarłam do schroniska na Markowych Szczawinach, które jest jedynym najbliższym
Babiej Gory.Po 2 godzinach wejścia pod górę (dośc trudna trasa) - padłam...D.
A tam koło schroniska strzałki informują,że...dalsza trasa juz na Babią... 1,5 godziny. Było już tak blisko...i niestety...zrezygnowałam.
częśc trasy
nareszcie można usiąśc , schronisko niczym oaza...
Ale przecież to nie koniec świata...Trasy biegły przez las, powietrze super, było naprawdę czym
oddychac...leśne strumyki szumiały płynąc z góry, z boku...pięknie po prostu!.
leśny strumyk
Można powiedziec, że odpoczęłam,ale czynnie, bo łaziłam...wspinałam się, łaziłam...i chyba mam objawy "niespokojnych nóg",bo kiedy siedzę albo leżę...te moje nogi jakby dalej chodzą.Coś z tym musze zrobic...muszę je jakoś zatrzymac,hm...
Co mogę jeszcze napisac?Może to,że pogoda w górach jest BARDZO zmienna,w ciągu krótkiego czasu potrafi się zmienic o 360 stopni.Babia Góra jest znana z tego, że często zasłania się chmurami,trzeba podobno miec wielkie szczęście,by dotrzec na szczyt i zobaczyc ją w słońcu...
Ja prawie codziennie widziałam ją ukrytą w chmurach,co za BABA!
Niemniej wiem, że jest łatwiejsze dojście do niej...z przełęczy Krowiarki i czuję, że szansa jest...kiedyś :)))
***
coś optymistycznego,jeśli chodzi o muzykę :)
nie masz co sobie robić wyrzutów z tą Babią Górą, w końcu to nie była sprawa życia lub śmierci... gdy za studenckich czasów postanowiłem pojechać na rowerze z Wawy do Zakopca zacząłem od regularnych treningów na Agrykoli /to taka dość stroma ulica/, więc może najpierw dobre by było powchodzić kilka razy na któryś z Kopców?... ale nic to, jak mawiał Pan Michał W. wysadzając się w powietrze... ważne jest, że złapałaś nieco świeższego niż w mieście powietrza i transcendencji umysłu wynikającej z samego bycia w górach...
OdpowiedzUsuńpozdrawiać jzns :)...
p.s. wtedy dałem radę z tym tripem do Zakopca, teraz byłby większy problem z zaplanowaniem trasy... niestety na hajłejach obowiązuje zakaz pedałowania...
Usuńto fakt,że treningu nie miałam...prosto jakby od biurka w pracy...na wspinaczkę...to i tak byłam dzielna...:D)))
Usuńale z Krakowa do Zakopca bym się w taki jak Ty sposób nie wybrała...aż strach...D)))
Nie am to jak czynny wypoczynek. A z tym wysiłkiem i potem to teraz lepiej uważać, bo i tak jesteśmy zagrożeni powodziami:-)
OdpowiedzUsuńTak Caddi,trzeba mierzyc wysiłek w granicach swojej wytrzymałości...a powodzie...to straszny żywioł...i....nie straszmy się aż tak:))
Usuńja to kieidys lazilam, a gory kocham...czego to ja nie zdobywalam lacznie z pieszymi pielgrzymkowymi trasami...teraz wygodna sie zrobilam i mysle, ze byc moze Babiej Gory bym nie zdobyla:)) treningu mi brak, oj brak:))
OdpowiedzUsuńPolowe, a nawet wieksza polowe przeszlas...czyli masz szklanke do polowy pelna- ciesz sie:))
super to ujęłaś Aniu,dzięki,że mam szklankę do połowy pełną,a to oznacza nadzieję...:)))
UsuńWażne, że trochę nasyciłaś się górami, wypoczęłaś i jak to się mówi "naładowałaś baterie".
OdpowiedzUsuńA Babia Góra nigdzie nie ucieknie, z pewnością będzie cierpliwie czekać, aż znowu ją zaatakujesz :)
Z góralskim pozdrowieniem :)
tak Smurffie,baterie mam naładowane,a Babia przecież jak stała tak stoi,tylko czapki z chmur sobie zmienia...HEJ:))
UsuńMarysiu, przecież najwazniejsze są marzenia. A Ty w marzeniach TAM jesteś!!!!!
OdpowiedzUsuńGratuluję i tak, bo jest czego gratulować.
Serdeczności :-)
pięknie ujęte Stokrotko,a marzenia zawsze trzeba miec,lepiej sie żyje...mając je przed sobą:)))
UsuńNo to trzeba będzie wycieczkę powtórzyć. Jakiegoś wspomagacza ze sobą zabrać. Podłączyć ADHD i do góry.
OdpowiedzUsuńchciałabym Kacprze,ale...to odległe plany,na razie odłoże do szuflady z napisem MARZENIA...D
UsuńTy masz Babią nieco bliżej...i tu zazdroszczę...ale tak pozytywnie...haha
Marzenia, marzenia..., kiedyś się spełnią. Tych gór to trochę zazdroszczę, ale dzięki temu będę żył marzeniami. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńja też Zbyszku wierzę,że marzenia,może nie wszystkie,ale...spełniaja się...
Usuńpozdrawiam miło.
Piękne góry! Wróciłam już Krakusku z mych " ekspresowych" wakacji z Tatr, byłam tez chwilę( jedno popołudnie) w Krakowie :))) Zrobiłam mnóstwo zdjęć, jak wreszcie usiądę spokojnie, wrzucę coś tam na blog ;)
OdpowiedzUsuńTymczasem pozdrawiam Cię serdecznie! Buziaki! :***
to super...czekamy na zdjęcia Angie:))
Usuń