Pani Zosia była od parunastu lat wdową. Zawsze samodzielna, zawsze dbająca o siebie,ale...jakby też ciągle nieobecna duchem. Nie miała wśród sąsiadów nikogo bliskiego, zdawkowe "dzień dobry" to było wszystko,co można było od niej usłyszec.Czasem z sąsiadką z parteru, panią Basią w podobnym wieku trochę dłużej porozmawiała.Tylko ją czasem zaprosiła na herbatke popołudniową.
Od jakiegoś czasu pani Zosia chorowała i to bardzo poważnie na nogi. Nie miała dzieci,a ponieważ nie miała też siły wychodzic z domu, poprosiła panią Basię o zakupy.Sąsiadka wiedziała, że pojawiła się potrzeba załatwienia pani Zosi opiekunki na dłużej.Same zakupy nie zapewnią całkowitej opieki nad starszą panią,a choroba postępowała...
Nie było to łatwe,bo okazało się,że...każda opiekunka nie pasowała pani Zosi,każdą po jakims czasie odrzucała...Stała się chłodną staruszką, której wszystko nie pasuje. Każdy się dziwił, że jest taką złą osobą,a przecież ludzie są chętni, żeby jej pomóc.
Aż do pewnego momentu...
Pojawiła się młoda dziewczyna, jako opiekunka.Nie przeszkadzało jej zupełnie,że starsza pani marudzi,czytała jej książki,opowiadała o swojej babci, namówiła do pokazania starych zdjęc.
Kiedy tak oglądały,w pewnej chwili pani Zosia chwyciła dziewczynę mocno za rękę i zapłakała głośno, jakby ten płacz był gromadzony przez lata. Przytuliły się do siebie mocno...
-Wiesz, odezwała się staruszka, nie chciałam się do nikogo przyzwyczajac, żeby nie czuc emocji, zaakceptowałam moją samotnośc...Ty mogłabyś byc moją wnuczką....obudziłaś coś we mnie dziewczyno...takie wielkie ciepło poczułam od ciebie...
Może czasem widzimy ludzi zamkniętych, może niezbyt miłych...
Coś zawsze jest tego przyczyną, najczęściej POZORNE zaakceptowanie swojej samotności.
.
nie znamy i nie poznamy nigdy do końca swojej podświadomości... czasem pojawi się ktoś lub coś, poruszy jakąś klapkę, zapadkę, ukryty guziczek i nagle życie robi się inne, BARDZO inne...
OdpowiedzUsuńpozdrawiać jzns :D...
tak,dokładnie,żyjemy ze świadomością,że tak jak jest,jest dobrze,ale to tylko pozory,sami sie okłamujemy,bo wystarczy,że....
UsuńPrzebic taki mur u kogos, to dopiero praca i trud...,. chyba, ze to dzieje sie ot tak. Niezamierzenie ze strony owego przebijajacego ow mur.
OdpowiedzUsuńto niezamierzenie,czasem jest czymś fantastycznym,darem tego kogoś jakby bezwiednie...są tacy ,którzy mają ogromne pokłady ciepła w sobie,nie wiedząc o tym...
UsuńObszary samotności są podobno ogromne i bardzo różne.
OdpowiedzUsuńtak Jadziu,też tak myślę...każdy zamyka się inaczej...
UsuńA ja z innej beczki teraz... Dlaczego u Ciebie po lewej stronie jest napisane że ja ostatnio o Dawidzie tekścik wrzuciłam???? Ja juz od tego czasu dwa nowe wpisy mam bo jak mały Kazio zasuwam :-)))
UsuńMarysiu, przyczyny samotności nie zawsze są do rozgryzienia. Niektórzy na starość boją się bliższych kontaktów i bywają oschli, a tak naprawdę, to ciepli i spragnieni uczuć ludzie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńboją sie emocji,rozczarowań....pozornie akceptuja swoją samotnośc,a tak jak piszesz,to w środku bardzo ciepli ludzie;)
UsuńTak, też znam podobny przypadek. Starość wymaga wiele zrozumienia i współczucia, a my w pośpiechu nie zawsze możemy skupić się tylko na drugiej osobie. Najgorsze jest to, że sami nie wiemy jacy będziemy na starość. Dziękuję za temat. Pozdrawiam gorąco :)
OdpowiedzUsuńmasz rację,jesteśmy czasem zbyt pochłonięci pracą i sobą,może nie zawsze tak chcemy,a musimy,ale...czas sie kręci,kiedyś i my możemy miec podobne kłopoty z samotnością,nigdy tego nie przewidzimy....
UsuńTak, nigdy nie dowiemy się, czemu niektórzy ludzie budują wokół siebie mury... A tak łatwo jest oceniać... Czasem zbyt łatwo... Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że nasza starość będzie inna...
OdpowiedzUsuńja tez Trutniowa żyje tą nadzieją,chociaż jak na razie to nasze dzieci się starzeją,nie my...:P
UsuńNo cóż ludzie lubią grać w grę zwaną pozory. Trzeba jednak uważać, aby nie zamknąć się szczelnie w swojej skorupie, bo może być pewnego dnia za późno. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńto prawda Iv,trzeba jednak byc na TAK do ludzi,jeśli tylko jest to możliwe...:)
UsuńPozory zawsze myla...
OdpowiedzUsuńJ.
pozory są niedobre,trudno wtedy znaleźc do tego człowieka dojście...a przecież on tez cierpi,zamykając się....
UsuńZadziwiające że obie napisałyście podobny tekst :)
OdpowiedzUsuńhm...konsternacja...:P)))
Usuńto zwalmy to na jesień..p
Całkowita samotność jest bardzo przykra. Kiedy dochodzi choroba uniemożliwiająca normalne funkcjonowanie, to już w ogóle klapa - chyba, że ktoś ma pieniądze na profesjonalną opiekę.
OdpowiedzUsuńczase ludzie udaja,że im dobrze samemu,obawiaja się litości w oczach pomagających...ale to pozory,oni są za bardzo dumni na zewnątrz,ale wewnątrz....szukają ciepła...
Usuńpozdrawiam miło:)
I coś w tym jest. Nawet najbardziej zatwardziały introwertyk potrzebuje drugiej osoby. W końcu potrzeba miłości, przynależności, akceptacji to jedne z tych najbardziej ludzkich :)
OdpowiedzUsuńróżnie ludzie radzą sobie z samotnością...ale ogólnie można powiedziec,że radzą sobie...do czasu...nie jesteśmy do niej stworzeni tak naprawdę
Usuńpozdrawiam miło Angie:)