Okolice ,w które jechaliśmy były dla mnie w ogóle nie znane.To zachęcało...
Nie odmówiłam sobie...po drodze...
Południowy zachód Polski - Jarnołtówek- miejscowośc o dośc trudnej nazwie,leżąca u stóp zboczy najwyższego szczytu Gór Opawskich - Biskupiej Kopy (890 m n.p.m.) .Jest to stara wieś o charakterze letniskowo-uzdrowiskowym. Istniała już w XIII wieku . W połowie XV wieku w Jarnołtówku zaczęło się...i tu ciekawostka - wydobywanie złota. Od pierwszej połowy XIX roku Jarnołtówek zasłynął jako miejscowość wypoczynkowa.To wydobywanie złota szczególnie mnie zainteresowało...:P .Musiało się tam dużo dziac w związku z tym...tu przypomniały mi się sceny z westernów...:P
Góry Opawskie to kilka pasm górskich w Sudetach Wschodnich, głównie w Czechach. W Polsce znajdują się tylko ich północne stoki. Najwyższym ich szczytem jest Biskupia Kopa (890m). Jest ona równocześnie najwyższym wzniesieniem województwa opolskiego. Można z niej podziwiać piękne krajobrazy zarówno po stronie czeskiej, jak i polskiej. Na Biskupiej Kopie znajduje się przejście graniczne.
Niestety nie byliśmy na tym szczycie, zabrakło czasu.Podejście podobno jest dośc łatwe i piękne widokowo.Tylko dośc długie czasowo.Szkoda, może kiedyś mi się uda...bo naprawdę widok jest piękny na górę.
Natomiast połaziliśmy po lesie,jak zwykle mój podziw wzbudziły śliczne ...muchomorki:)
Chodząc po lesie,szlakiem turystycznym natrafia się na ciekawy kamieniołom o miłej,ciepłej nazwie..."Piekiełko"...:P
to pozostałości po wydobyciu łupka filitowego,skały.Legenda głosi,że tam na dnie znajdowały się mityczne wrota do piekła.Jakżesz ja blisko byłam niebezpieczeństwa...:P
Niedaleko,ale już na terenie Czech znajduje się dośc ciekawa jaskinia - jaskinia "Na Szpicaku".Jak podają źródła,"Jaskinia Na Špičáku należy do najstarszych udokumentowanych na piśmie jaskiń w Europie Środkowej.Długośc 400m,tak ok.20 minut zwiedzania,w sumie niedługo...." Wstęp 80 koron. Za możliwośc fotografowania 40 koron.Jaskinia ta należy do tzw.martwych jaskiń,nie wytwarzają się tu żadne nowe nacieki.
Fajną rzeczą było to, że nasza grupa dostała czeską przewodniczkę,która do nas mówiła w swoim
języku. Spoko, pomyślałam,czeski, polski...podobne.Nic z tych rzeczy...nikt nic nie zrozumiał,ale udawaliśmy,że jest OK...:P...Swoją drogą to chyba było małe nieporozumienie ...Podobno język słowacki jest jakby nam bliższy...ale nie wiem tak do końca.
Jaskinia bardzo ciekawa, nawet "netoperki" sobie wisiały spokojnie nie reagując na ruch turystyczny poniżej...:P.
Ciekawszą i większą jaskinią jest jaskinia "żywa" - jaskinia na Pomezi, niedaleko,też w Czechach. Tam nie dotarłam niestety...nie było w planie,a o niej dowiedzieliśmy się od kogoś miejscowego,kto dobrze zna te tereny.Już w ośrodku,przy ognisku:)
A Ośrodek wyglądał tak:
Alkoholu z Czech wolałam nie przywozic, z wiadomych względów...:P
Dla wzmocnienia piwko pełne "Kozel" ,czekolada znana na pewno większości "Studenska" w wersji gorzkiej z bakaliami.:)
A najważniejsze,że ....pogoda dopisała bo na trzeci dzień już...lało,w drodze powrotnej.Ponad 3 godzinki...i juz w Kraku,mknęliśmy szalonym autobusem (P) autostradą katowicką...;)
czas tak szybko leci...wycieczka jest miłym wspomnieniem...:)
Chciałabym kiedyś tam jeszcze pojechac...bo i Biskupia Kopa niezaliczona i jaskinia na Pomezi...
w drodze do "Piekiełka.."
**********************************************************************
muzycznie....dawno,dawno temu....:P
Potrzebne są takie podróże, w nieznane, takie oderwane od rzeczywistości. Bardzo fajne, nastrojowe zdjęcia i muzyka oczywiście, dzięki za przypomnienie. Przy okazji zaraz sięgnę po Roda Stewarta. A Biskupin leży też na trasie moich planów wyjazdowych. Może kiedyś, kto wie :) Pozdrawiam gorąco.
OdpowiedzUsuńmarzy mi sie podróż, w której mógłbym jadąc do celu przystawać po drodze wszędzie, gdzie można zobaczyć coś ciekawego, bez pośpiechu, zwiedzać i jechać dalej...
UsuńZbyszku,sama pewnie bym się nie zmobilizowała...to wycieczka z pracy,ale jak usłyszałam gdzie...i plan zobaczyłam,to się zapisałam...bo okazja :)
OdpowiedzUsuńZerknęłam na Biskupin...i super...musisz tam pojechac.Ile jeszcze jest ciekawych miejsc...
Pozdrawiam miło:)
Ja też często korzystam z pracowniczych wycieczek, dzięki temu można zwiedzić trochę świata :) A i towarzystwo znajome, to zawsze raźniej. Pozdrawiam
UsuńŁadnie ten ośrodek się prezentuje, tak lekko na stoku położony.
OdpowiedzUsuńA w Czechach to jeszcze lentilki się kupuje :P
Pozdrawiam.
Ten ośrodek jak poczytałam ,nie jest bardzo drogi,liczą na średnią klase,to ważne...
UsuńLentilki kupiłam,takie Lentilki Max,ale nie dla siebie...ja wolę czekoladę,a dzieci draże...:P
Fajny widok z ośrodka się roztacza,na Góry Opawskie...
Lubie takie wyprawy i w takie tereny. Właściwie każdy wypad byle z daleka od cywilizacji. gdy człek ma wrażliwość metafizyczną to potrafi czerpać siłę z widoków, drzew i kamieni:-)
OdpowiedzUsuńja nawet do paru brzóz przylgnęłam,by trochę pozytywnej energii przejąc,zobaczymy....:P
UsuńFajnie tak jechac w nieznane...a las zawsze lubiłam...i tajemnicze kamieniołomy,jaskinie...
:-))
Takie wyjazdy sa bardzo energetyczne dla psychiki człowieka.umieć cieszyc sie naturą.Usmiechać sie i cieszyc oczy czymś co niby naturalne a jednak naturalne nie jest.
OdpowiedzUsuńUsciski krakowianko ciepłe dla ciebie.:)
masz rację Elu,ja lubię wycieczki,zwiedzanie,a nie zawsze mam okazję...to jak ją mam,korzystam.
UsuńPozdrówki ciepłe dla Cię:))))
dzięki Ci za przypomnienie , kiedyś jako 15 latka była na wakacjach u Cioci i poznałam kolegę z Jarnołtówka, to było takie pierwsze miłosne zauroczenia, dzisiaj powspominałam jak chodziliśmy razem po górach i nasze długie rozmowy, nigdy wiecej go nie widziałam , jak to młodzi korespondencja się urawała ale wspomnienia pozostały.pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńAlinko,masz super wspomnienia...no...no...
UsuńJak to dobrze, że do Ciebie zajrzałam. Bo tereny, które opisujesz to dla mnie "ziemia nieznana"... inaczej mówiąc nigdy tam nie byłam.
OdpowiedzUsuńTylko muchomorki są znajome, bo mam kilka takich u siebie na działce.
Serdeczności Smoczku!!!!
dlatego pojechałam,bo w ogóle tych terenów nie znam,ale teraz...znam jako tako...:P))
Usuńpozdrawiam miło;)
Witaj
OdpowiedzUsuńZabierzesz mnie kiedyś ze sobą? tylko z czasem póki co krucho- w pracy piekło niestety:(
Pozdrawiam na miły jesienny czas
Morgano,nie ma sprawy...przed nami nowe tereny do zdobycia!...:P
Usuńa z czasem to fakt,krucho...:(
Czyli znowu otarłaś się o Beskidy:-)
OdpowiedzUsuńCo do Piekła to taką nazwę ma miejscowość pomiędzy Lalikami i Zwardoniem ( przejście graniczne na Słowację) Chociaż dziwne to piekło bo w zimie największe mrozy zawsze tam bywały, ale ognia nigdy nie dojrzałem:-)
oj nie... są też wizje Piekła "na odwrót", super mroźnego... ale najgorsze chyba piekło to być królem u boku Królowej Śniegu, nawet harem na boku nie pomoże, bo wszystkie babeczki oziębłe, i to na maksa :)))...
Usuńpozdrawiać :))...
czyli piekło ma dwa oblicza...ale to cieplejsze jest lepsze...:P)))
Usuńa babeczki oziębłe,bo ...moze to nie ich wina tak do końca?...:P
Kacprze...wybieraj cieplejsze miejsca...:P))))
Usuńbardzo interesujące, bo nie znam tych rejonów /zresztą w ogóle słabo znam się na Sudetach i okolicach/... z czeskim to jest tak dziwnie... oni nas rozumieją, ale na odwrót jest już gorzej, muszą powoli mówić, by zakumać o co im chodzi...
OdpowiedzUsuńpozdrawiać :))...
z tym czeskim to chyba masz rację...oni strasznie szybko mówią...jak Japończycy conajmniej...:P))))
Usuńte tereny mają dużo pozostałości poniemieckich...zaniedbane domy,pomieszane z nowymi...
pozdrawiam:)
Ja mam 100 m. do granicy a też mnie zaskakują. Ostatnio zatrzymuje się samochód i kierowca w osobie pięknej pani pyta "gdzie tu jest kapla", albo innym razem ktoś "w którym baraku mieszka"... tu nazwisko oczywiście:-)
Usuńczyli Kacprze język czeski nie taki nam bliski i zrozumiały...:P)))
UsuńNo trzeba trochę po czesku myśleć:-) Kapla to kościół, czy raczej skrót od polskiej kaplicy, kobitka jechała na pogrzeb. Barakami nazywają domki jednorodzinne:-)
UsuńI ja tam byłem (w J.), miód piwo i gorzałę piłem, obudziłem się z humorem pieski, toz przeklinałem w jęz, czeskim!
OdpowiedzUsuńukłony
witaj miło Klaterze..toś był tam "cała gębą" można powiedziec...:P)))
Usuńa po czesku przeklinac to trudne jest chyba...:P)))
ano,ano...:P
Następnym razem, jak się będziesz wybierać zabierz mnie ze sobą. :))))) Świetna relacja ;)
OdpowiedzUsuńdzięki Just mi,kto chce,za mną szeregiem...:P))
Usuńnadaję się na przewodnika...bez licencji,ale...:P)))
Już nie powiem, że znam Sudety na wylot - w Górach Opatowskich nigdy nie byłam. I nie słyszałam o nich. A - jak widać - piękne są. Znam rejony Kotliny Kłodzkiej i Jeleniogórskiej. Opolszczyznę czas odkryć! Dzięki za zachętę - naprawdę nadajesz się na przewodnika, Krakowianko :)
OdpowiedzUsuńGór Opawskich też nie znam...dla mnie nowiośc,opolszczyzna jest całkiem ciekawa...jest co zwiedzac...
UsuńPozdrawiam Anno serdecznie:)
Na takie eskapady to ja moge... co tydzien!!!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Judyto,w Tobie są olbrzymie pokłady energii,nie dziwię Ci się,w sumie fajnie tak jechac w nieznane...:)
UsuńPozdrówki miłe:)
Pomarzyć, dobra sprawa, ale chciałaby dusza do raju. Udana wycieczka, a teraz do roboty. Pozdrawiam milusio
OdpowiedzUsuńtak właśnie powiedziałam sobie po weekendzie...haha
Usuńpozdrówki :-))
Uwielbiam takie wyprawy w nieznane!:))) I zawsze korzystam, kiedy jest możliwość, a kiedy takiej nie ma i za długo siedzę na miejscu, sama szukam okazji:)Jakbyś miała wakat, to daj znać, zapisuję się, wspaniała Przewodniczko!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!:)
ja też Even staram się morzystac z okazji,bo mam ich dośc mało niestety...Jaka tam ze mnie przewodniczka...haha.
UsuńAle miło mi ,pozdrawiam:)
Piwo Kozel jest naprawdę dobre:D Kurcze! Ale zatęskniłam za Czechami nagle! W jaskini też byłam, więc mi się trochę powspominało. Ze słowackim jest podobnie jak z czeskim - oni po prostu za szybko mówią!!! Jak mówią wolno i ratują się przy tym językiem "migowym", to się można dogadać:D
OdpowiedzUsuńWspaniała wyprawa! Zdjęcia piękne! Ale z Ciebie Dzielny Piechur!
Pozdrawiam serdecznie!
Dzięki Duszko,fajnie,że znasz te klimaty...a Czesi faktycznie za szybko mówią...:P
Usuń:-))
A już myślałam, że znam doskonale całe Sudety! ;)
OdpowiedzUsuńWychowałam się we Wrocławiu, skąd jest tylko gdzieś około 100 km do samej Śnieżki( najwyższy szczyt Karkonoszy); co weekend jeździliśmy z Ojcem na górskie wycieczki. Te okolice, w których byłaś Krakowianko, to jednak chyba zbyt na wschód od nas i nie dotarliśmy.
Świetna wyprawa, dziękuję Krakowianko! :)))
Dzięki Angie...ja Sudety z tych stron też nie znałam,a Tyś Wrocławianka,z pięknego miasta...tak słyszałam,bo nie znam go "na żywo"...:P
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
No toś się najeździła i nachodziła. Piwa Ci zazdroszczę - dawno nie piłem i ochota co raz większa :)
OdpowiedzUsuńNo trochę sobie pochodziłam Urdenie...a piwko dobre,nie powiem...:P
Usuń:-))
Och, jak mi brakuje wypadów w góry! Ale chyba nie prędko się wybierzemy, bo teściowa chora i trzeba przy niej być... Uffff! Jak dobrze odzyskać Wasze adresy po takiej długiej przerwie.... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwitaj miło Trutniowa...:)
Usuńrozumiem,kiedy ktoś chory,trzeba byc przy nim,znam to doskonale...
Pozdrawiam serdecznie:)
Dziękuję Krakowianko,
OdpowiedzUsuńza cudną wycieczkę.
Jeśli chodzi o góry
to Sudety znam najmniej.
Zazdroszczę wrażeń z tak wspaniałej wycieczki. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń