niedziela, 1 grudnia 2013

jak to jest z tą...miłością?

Jak to jest z tą miłością,co sprawia, że tworzymy parę wydawałoby się zakochanych w sobie ludzi i trwa ta znajomośc dobrych parę lat,a potem nagle koniec.....poznajemy kogoś i po paru miesiącach wiemy, że to TEN,TA i bierzemy ślub.

Opowieśc poniższa jest prawdziwa.

Lidka była piękną brunetką,podobną do Demi Moore,(to tak dla wizualnego przybliżenia sylwetki).Jedynym kłopotem, który sprawiała rodzicom było to, że ciągle otaczał ją wianuszek chłopców, ciągle ktoś dzwonił, przychodził do domu,jako koledzy oczywiście. Bo Lidka tak ich traktowała,nie myślała poważnie o żadnym.
Uczyła się dobrze i po skończeniu studiów, stwierdziła, że chce jechac za granicę trochę popracowac.Okazja była, bo w Niemczech mieszkała ciotka Lidki, lubiana przez wszystkich.
Tam poznała Niemca,uroda filmowa, piękny,przystojny i zakochany w Lidce.Był z bogatej rodziny,tak poza nawiasem.Oboje byli
piękną parą,on potem przyjeżdżał tu do Polski,ona tam poznała jego rodziców. Parę lat trwała znajomośc,gdy nagle ona zjawiła się u rodziców z bagażem, mówiąc, że to KONIEC.
Otóż pewnego pięknego dnia,  jej chłopak zaprosił ją do restauracji na kolację.Mała sobie z karty wybrac co zechce. Wybrała coś niedrogiego, Lidka była skromna...on też coś tam zamówił.

Pod koniec kelner przyniósł rachunek ...i wtedy młody Niemiec zaczął awanturę, że to chyba pomyłka, że niemożliwe.Był agresywny w słowach, wręcz chamski.Lidka spojrzała na rachunek,nie był jakiś ogromny i zdziwiła się.Patrzyła na swojego chłopaka , jak wykłóca się o niezbyt wysoką sumę nie patrząc na ludzi wokoło.
Zerwała się z miejsca, zamówiła taksówkę i wróciła do ciotki,by się spakowac.
Rodzicom,już w Polsce powiedziała,że nie będzie z takim człowiekiem.To nie była kłótnia,ale chyba przemyślany krok.Po paru latach znajomości,kiedy mija ta pierwsza "chemia",oczy otwierają się...różowe okulary nagle spadają.

Po paru latach znowu ciągnęło ją gdzieś w świat.Koleżanka załatwiła pracę w Irlandii i pojechały..Lidka bardzo dobrze znała angielski.
Tam w tej Irlandii, poznała chłopaka z...Nowej Zelandii, który też sobie dorabiał. Jako "bramkarz" na dyskotece.

Po kilkumiesięcznej znajomości ,ku zaskoczeniu rodziców, wzięli tam,w Irlandii ślub.Rodzice jej oczywiście byli na ślubie.Potem młodzi wyjechali do...Nowej Zelandii.Tam pomieszkiwali u jego rodziców, budując za kredyt dom. W tym roku urodziło im się
dziecko...i są jak usłyszałam szczęśliwi. Kochają się.


No cóż, znajoma jest babcią,ale...może w przyszłym roku ,jak obiecali młodzi,zobaczy wnusię,mają przyleciec na 2 tygodnie w odwiedziny. Dzieli ich...ok.20 tys.km, bagatelka...:-)

Nie będą te wizyty niestety częste.Od nas bilet lotniczy tam,to ogromny wydatek.
Nowa Zelandia - Warszawa: 17 698 km -wyczytałam z netu, znajoma jest z Krakowa.

Jak to jest z tą...miłością.Czy można się znac 3,5,7 lat bedąc ze sobą i jednak zrezygnowac nagle z tej znajomości ,a potem zakochac się w kimś TAK NAPRAWDĘ po kilku miesiącach i wiedziec,

że z tym człowiekiem chcemy sie...zestarzec?

Uczucia,jak to jest z nimi? Tego chyba tak naprawdę nikt nie wie...




18 komentarzy:

  1. trudno powiedzieć, czy ta awantura w restauracji była powodem zerwania, czy była tylko kroplą przepełniającą kielich goryczy... tak to jest... pierwszy okres fascynacji, gdy obie strony nie widzą wzajemnie swoich wad, wyolbrzymiają zaś zalety... po jakimś czasie związek się klaruje, poziom endorfin opada i oboje patrzą na siebie bardziej trzeźwo... nieraz wtedy wyłazi jakaś niezaspokojona przez partnera/kę potrzeba, czasem wada wcześniej ukryta, która zaczyna być coraz bardziej uciążliwa i nagle wystarczy drobna iskra i trach, już po wszystkim... następna spotkana osoba wydaje się nie mieć tej wady lub mieć brakującą wcześniej cechę i zabawa zaczyna się do nowa... czasem bywa też kilka takich cyklów...
    po prostu tak jest i tyle...
    pozdrawiać :D...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na pewno ta awantura przelała już i tak pełną czarę goryczy podejrzewam...dobrze,że takie wpadki się zdarzają,niektórzy byc może zdążą sie...uratowac,ale tylko niektórzy,reszta brnie w niejedno bagno,niestety...bo są mistrzowie kamuflażu...

      Usuń
  2. Jak mawiał mój znajomy nauka radziecka zna takie przypadki.
    A tak na poważnie to miłości nie da się rozgryźć w racjonalny sposób. To nie matematyka, ani fizyka. Prawa miłości są tak skomplikowane, że nie ma mądrego, by to wszystko ogarnąć i... całe szczęście:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak Caddi,miłośc nie ma idealnego określenia,ani naukowego ani żadnego innego...jest nieokreślonym...zjawiskiem...P))))

      Usuń
  3. A ja myślałam, że ten Niemiec ją zaprosił a potem zażądał aby każdy płacił za siebie.... Bo ja o takim przypadku słyszałam...
    Pozdrówki Marysiu1
    A ja nadal zablokowana jestem, ale ciągle cos tam piszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ten Niemiec pewnie juz niejeden raz coś...kombinował i...przekombinował..haha
      a z tym zablokowaniem to jakieś dziwy...:P)))

      Usuń
  4. Moja kolezanka wyszla za maz na szybkiego. czyli poznala goscia w koncowce wrzesnia, a w grudniu ( 27) brali slub. Facet byl juz po zwiazku jednym i rozstal sie. zyli ze soba jakies 13 lat niby bez problemow, ale problemy byly, oj byly... tylko oni slepi byli , lub tez malo odwazni aby ktores zaczelo wyciagac partnera z blogiego uspienia. konkretnie to on nie kiwnal palcem aby zonie pomoc. Otrzezwic, wybic z tego marazmu...potrzebowala kopa w postaci jego zdrady. Slaby to facet...dlatego tez i pierwszy zwiazek legl w gruzach. Nastawiony na to aby swiat spelnial jego oczekiwania, jezeli nie spelnia trzeba pojsc po najlatwiejszej lini...zaspokoic siebie, nie naprawiac, wyrzucic to co sie zepsulo.

    Slyszalam wypowiedz pewnego pana z pokolenia mojego ojca, ktory stwierdzil, ze za jego czasow rzeczy, malzenstwa sie naprawialo. nie wyrzucalo sie zepsutej lalki na smieci tylko reperowalo jej rece , nogi aby funkcjonowala dalej...teraz wszystko zamienia sie od razu nowym.

    A milosc to tajemnica i nigdy nie dokopiemy sie co to jest. Natomiast kiedy o Lidke biega to nie wierze, ze kiedy uczuciowo jest sie z drugim czlowiekiem zwiazanym jedna awantura potrafi zepsuc wszystko. tam bylo wczesniej zle, narastalo i narastalo, az szala sie przelala:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak to jest...masz dużo racji Aniu,a co do Lidki...to na pewno tam się coś psuło wcześniej...zgadzam się...

      Usuń
  5. Jak zwykł mawiać mój śp Tata, "miłość i sraczka przychodzi znienacka" i chyba tyle miałbym w tym temacie do powiedzenia, bo to powiedzenie w moim odczuciu znakomicie oddaje całą wysoce skomplikowaną istotę w tej jakże delikatnej materii ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha,a wiesz,że to można tak określic...:P
      a istota problemu jest jak najbardziej delikatna,czego o sraczce bym nie powiedziała...:P))))))

      Usuń
  6. Moja znajoma mówi, że w okresie (ponad dwu letniego) narzeczeństwa była królową. Po ślubie stała się własnością. Nie przetrwali razem nawet roku.
    Jej koleżanka po dwóch latach małżeństwa stwierdziła, że żyją obok siebie. Rozmowy nic nie dały. Niedawno wniosła o rozwód. Znalazła mieszkanie i została sama. Twierdzi, że niema żadnej różnicy być ze swoim mężem czy być samemu.
    Zauroczenie odgrywa pozytywną rolę jeśli ten okres wspólnie nie zmarnujemy. Mądrze wykorzystamy. No ale bywają rozwody też po dwudziestu latach, jak u mojego znajomego i tu przyczyny były zgoła różne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dużo w tym racji,Kacprze,dlatego miłośc jest uczuciem niezdefiniowanym,nie ma przepisu na życie....tak naprawdę,że sie posłużę tytułem mojego ulubionego serialu...:P
      czy sie jest ze soba dwa,czy 20 lat,może tak naprawdę to zmarnowane lata...źle wykorzystane,jak piszesz...nie szli tą samą drogą,albo...w jedną stronę...

      Usuń
  7. A ja myślę ,że z ta miłością bywa tak ,że do pewnego momentu się przymyka oczy na to co się nam nie podoba np zachowanie drugiej osoby ,przełyka się pewne rzeczy a potem się wybucha i mówi się adieu .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak Ivano,też tak może byc,nie chce sie stracic kogos,mysli sie,ze będzie lepiej,ale...potem nagromadzony żal wybucha...

      Usuń
  8. Mam koleżankę, która po 7 latach"narzeczeństwa" nagle zakochała się i przewróciła swoje życie do góry nogami. Po kilku miesiącach wyszła za mąż i teraz jest nadal bardzo szczęśliwa. Takie rzeczy zdarzają się

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja tez mam takich znajomych,to samo życie,nikt nie wie,co szykuje nam dzisiaj,czy jutro...bo uczucia to wielka niewiadoma...

      Usuń
  9. Miłość, albo jest albo jej nie ma... - chyba raczej jej nie było, może to zauroczenie? Moja koleżanka też była w związku kilka lat, ale głośno twierdziła, że to do momentu poznania kogoś lepszego i tak się stało. Miłość wymaga wiele poświeceń i wyrzeczeń, ale dziś to już inne czasy, bez wyrzeczeń. Po prostu, zmienia się osobę, miłość jak rękawiczki. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na pewno i tak bywa jak to opisujesz Zbyszku,z drugiej strony jednak tkwic w toksycznym związku to szkoda lat...ale bywa,że nie staramy sie naprawiac,a raczej nastawiamy sie od razu na kogoś nowego...
      pozdrawiam:)

      Usuń