czwartek, 16 maja 2013

Inna...filozofia

Mężczyźni z reguły uważają, że to my kobiety jesteśmy nadopiekuńcze w stosunku do dzieci, że to my jesteśmy przewrażliwione na ich punkcie, że to my...itd, itp, jeśli chodzi o wychowanie.

Temat mi się nasunął po rozmowie ze znajomą:

Kasia przychodzi często późnym popołudniem z pracy, a  wtedy mąż opiekuje się dwojgiem małych dzieci ( 3i 5 lat). Pracują oboje na zmiany, więc czasem zamieniają się . Pewnego dnia, taki obrazek zastaje po przyjściu do domu,późnym popołudniem: mąż siedzi w pokoju przy kompie, a na jej powitanie z drugiego pokoju wybiegają umorusane, popaprane farbą dzieciaki i z radością dzielą się tym co zrobiły, kiedy jej nie było. 

A zrobiły piękne malowidła....na oparciach nowych foteli , na szafkach. Istne graffiti!...
No i awantura, że on nie przypilnował. Były grzeczne,to nie zaglądał, do nich, bo po co? Nie przesadzajmy...:P
Poza tym dzieci nie jadły obiadu....

- Bo  nie wołały, że są głodne. Jadły dośc obfite śniadanie. Na siłę dziecku jedzenia wpychał nie
będzie. Jak będzie dziecko głodne to się upomni...niech ona nie krzyczy...
Dumny z siebie tatuś , że dzieci tak ładnie przy nim spędziły dzień,bawiąc się, nie bijąc...nie rozumie,o co jej chodzi.
No tak...opieka nad dzieckiem jest przecież prosta,a my (czyt.kobiety) tak ją gmatwamy, awantury robimy...

Kobiety komplikują życie - powiedział  i wyszedł pooddychac świeżym powietrzem, bo się zdenerwował...:P)

Męska filozofia jest prosta, drobiazgami  nie zawracają sobie głowy.Tylko konkrety są ważne, jak twierdzą niektórzy, a może większośc menów ?
Owszem, kiedy jakaś częśc w samochodzie nawali nagle, albo mandacik się dostanie za jakąś bzdurę...to jest problem .:P

To tak z przymrużeniem oka oczywiście, ale...z własnego "podwórka" przypominam sobie, jak moja Mama, pracując kiedyś na zmiany, zostawiała mnie z bratem  z Tatą , wychodząc jeszcze upominała, żebyśmy byli grzeczni.Tak, tak,będziemy,będziemy...
Bardzo lubiliśmy z Tatą zostawac,bo...pozwalał po dobranocce oglądac filmy,(chciał miec spokój święty..:P),  a to były czasy, kiedy po dobranocce "Jacku i Agatce" szło się spac. Kategorycznie i bezdyskusyjnie....

Drzwi od pokoju rodziców zamknięte. Przez dziurkę od klucza dużo się nie widziało...:P
Miałam chyba wtedy ok 6, 7 lat.
Do dzisiaj pamiętam, jak z wypiekami na twarzy oglądaliśmy z bratem czarno-biały  film  grozy "Mumia". Nigdy Mama nie dowiedziała się o tym.Tata spał sobie,a ja zastygłam ze wzrokiem wpatrzona w straszną postac trupiobladej mumii, która opuściła sarkofag i pozbywała się bandaży. Zapamiętałam szczególnie tę scenę. Jeszcze parę nocy śniła mi się ta postac - jak idzie w moją stronę, powoli rozwija się z bandaży, które ciągną  się za nią....

Gdyby Mama o tym wiedziała, byłaby awantura na pewno, ale nie "wsypaliśmy" Taty, pełna komitywa. Potem mógłby nam nie pozwolic nic już oglądac :P

Teraz nie lubię horrorów, ale ten film i te przeżycia z tamtych lat pamiętam, bo wtedy fajnie było się bac, mając np.Tatę blisko...:P

Niemniej jednak  potem, za kilkanaście lat baaardzo chciałam zostac archeologiem...hm, mumia rzuciła urok?...:P

Dziecko nieraz postrzega swoją matkę, jako tę co zawsze więcej wymaga,mimo swej troskliwości,a ojca jako rodzica łagodniejszego, przy którym jest jakby...więcej luzu...:P


Nie jest tak na pewno w każdej rodzinie, może byc odwrotnie,ale ja np.tak wspominam moje dzieciństwo. Fajne było i beztroskie...:)



***********************************************************************

Muzyka...coś z nowszych utworów, ostatnio jestem pod urokiem ...:)



19 komentarzy:

  1. Matki zawsze myślą o drobiazgach w przeciwieństwie do ojców, ale to dobrze, bo dzieci mają i rygor i luzik. Poza tym faktycznie zbyt często komplikują i dzieciom i mężom codzienność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na pewno tak,bo sam rygor to byłby koszmar...dziecko byłoby w trudnej sytuacji,a nawet w bardzo złej,trzeba powiedziec...

      Usuń
  2. jako kajtek wykonałem podobny numer z filmem "Frankenstein" /tym starym, klasycznym z Borisem Karloffem/... rodzice sobie oglądali w błogiej nieświadomości, że śpię u siebie... a ja sobie oglądałem zza futryny... dopiero później był wrzask, gdy pora było gasić światło iść spać... poleciałem do ich sypialni z zapytywaniem, czy mogę z nimi spać... stary się od razu jorgnął, co się stało i mnie opierdolił /delikatnie, stosownie do mojego wieku/... potem przez kilka dni bałem się wchodzić do ciemnych pomieszczeń...
    ale tatko pracował nade mną... gdy wyjechaliśmy na narty, przekonał mnie do jedzenia papryki /której nie lubiłem/... powiedział mi, że od jedzenia papryki odwaga rośnie... co prawda chodziło tu o odwagę przy zjeżdżaniu na nartach, ale na mnie to zadziałało ogólnie... od tamtej pory lubię paprykę i nie boję się niczego i nikogo /z potworem dr. Frankensteina włącznie/...
    pozdrawiać :))...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to były czasy,lubiło się straszne horrory,jako zakazany owoc,a potem były koszmary senne albo banie się ciemności...:P
      a Franka to też się kiedyś bałam,czarno-białe wersje były jakby...straszniejsze,aktorzy bardziej jakby teatralnie grali,przerażenie w oczach itp...:P)))
      ale dobrze,że jedno z rodziców było rygorystyczne,a drugie odwrotnie...na dziecka szczęście...:P

      Usuń
  3. Dobrze, jeśli rodzice się różnią - i uzupełniają :)
    Poczucie bezpieczeństwa w bliskości mamy czy taty, czy obojga to, według mnie, najpiękniejszy aspekt dzieciństwa.
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak Anno,ale teraz jednak więcej luzu mają dzieciaki,chociaż...brak jest rozmów,mijają się wszyscy często,zaganiani...

      Usuń
  4. Marysiu, dla dzieciaków dobra atmosfera, fajna zabawa, to lepsze niż rygory i nakazy. Nie uznaję nadgorliwości w niczym. Niektóre kobiety są okropne w tej swojej naopiekuńczości nad dzićmi, mężem i wszystkim co sie rusza w zasięgu ich wzroku. Byłam wychowywana w rygorze, stekiem nakazów, zakazów i dlatego swoim dzieciom od maleńkowści pozwlałam na wiele i wcale im to nie zaszkodziło ani mnie. Pomlowane meble czy ściany, to wprawdzie może wnerwić mamuśkę, ale jak inspiruje twórczo dzieci, a tatuś ma luzik. ważne, ze dom stoi i dzieci całe.
    Pozdrawiam z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masz rację Azalio,ostre rygory do niczego dobrego nie prowadzą,a rodzą bunt...Tu mądrośc rodziców potrzebna,a nie koszary wojskowe...:P

      Usuń
  5. Tata nigdy na mnie nie krzyczał ,nigdy nie bił .nadrabiała to mama!U mnie jest identycznie.To ja jestem tą przed którą dzieci z mężem próbowali konspiracji:))Z oglądaniem filmów z ukrycia u mnie było tak ze ustawiałyśmy z siostrą lustro tak zeby było widac telewizor.Troche czasu upłynęło zanim mama się zoriętowała w czym rzecz:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha,fajnie z tym lustrem...dobry pomysl...:P
      Eluś,czasem ktoś musi jakiś porządek w domu utrzymywac...haha,ale myślę,że przy okazji dużo humoru wprowadzałaś,to pozytywny aspekt:)

      Usuń
    2. My, Elusie, chyba już tak mamy;)))
      długo trwało, zanim mama się zorientowała, że wszystkie filmy wieczorne oglądamy, bo odbijają się w szybie biblioteczki:))) przyznałyśmy się, kiedy byłyśmy już na tyle duże z siostrą, że nie warto było robić przemeblowania:)

      Usuń
  6. U mnie było odwrotnie,
    Przy mamie trochę luzu
    ale nie za wiele.
    Tata był oficerem i w domu
    musiał być porządek i rygor.
    To nic dobrego. Żebyś widziała,
    co wyprawiałam, jak tylko
    urwałam się z łańcucha
    wyjeżdżając na studia...
    Spróbowałam wszystkiego, co zakazane. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo rygor wojskowy nic nie daje...w każdym wieku potrzeba tzw.wolności
      :)

      Usuń
  7. A może nie warto zajmować się drobiazgami... Chociaż ja mam coś z tej matki, jestem chyba zbyt perfekcyjny, nie zniósłbym takiego umorusania :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na pewno tak Zbyszku,teraz z pozycji wieku inaczej na to patrzę,ale kiedyś na pewno by była awantura o niedopilnowanie dzieci...:P)))
      teraz widzę,ile nerwów się kiedyś traciło na drobiazgi...
      pozdrówki:)

      Usuń
    2. Czyli dobrze dojrzeć i dać sobie święty spokój - dobrze, że dorośliśmy do tego. Pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Najmocniej trzymają luźne lejce - z tego założenia wychodzili moi rodzice i tę zasadę wzajemnego zaufania wprowadziłam w moim domu. Na razie - nieźle się sprawdza:))))
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. A to ciekawe Krakusku, bo i ja wspomniałam ostatnio dzieciństwo ;)
    Inaczej było u mnie, nie odwrotnie, ale po prostu inaczej. Nami opiekowały się Babcie, często Ojciec, ale nigdy nie było jakiegoś " rozpasania" .Czytał nam przed snem, wcześniej robił kolację i kąpiel.Nie, nigdy żadnego pozwalania na np. nocne filmy w tv, nie było.Poza tym to kwestia organizacji czasu dzieciom- Ojciec naprawdę był z nami, a nie " koło nas"
    :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dopiero po latach rozumie sie dlaczego np.Rodzicde zabraniali ogladania filmow... Podgladalam dawno temu przez drzwi, ktore mialy szybe... z filmu zapamietalam biale lozko,na ktorym lezy kobieta /dzisiaj wiem, ze byl to szpital i ona u mierala/ w pokoju polmrok, przy lozku mezczyzna i nagle wychodzi na sciane duzy czarny pajak, ktorego ten mezczyzna zabuja... Do dziasiaj boje sie, brzydze sie pajokow i kazdego bez zastanawiania po prostu zabijam...
    Mezczyzni, widze to na ulicy, zajmuja sie coraz czesciej dziecmi... chyba takie czasy, ale jak na tym wyjda dzieci, tego nie wiem...
    Serdecznosci
    Judyta

    OdpowiedzUsuń