Co się stało? - pytam,coś taka jakaś...dziwna?
A nic,nic...
A jednak...
wiesz co, bo...no i zaczyna opowieśc...
Była u swojej przyjaciółki, 43 lata, udane małżeństwo, nawet jej męża zazdrościła po cichu, bo taki dobry, uczynny,rano po bułeczki, córcia udana,16- latka bardzo dobrze ucząca się...i bum! rozwodzą się po 17 latach.
Jaki powód?,bo ani awantur,pijaństwa...zdrad...
Co ciekawe, rozwiedli się "po przyjacielsku",on wyprowadził się do małego mieszkanka po babci,ona została na 2 pokojach.
Powiedziałam Marcie, że za bardzo w tę idyllę do tej pory, to znaczy sprzed rozwodu nie wierzę za bardzo...można się tak odkochac?Starałam się nacisnąc,ale usłyszałam, że jedyną jego wadą było to,że zawsze ledwie wstał z łóżka pił piwo...przed śniadaniem (:P), czego Kaśka nie mogła ścierpiec, o czym mu mówiła...Poza tym,wszystko wydawało się w porządku.W każdym związku ktoś ma jakąś przecież fobię...i nie jest to już powodem do rozstania.
Kaśka ma przeciwko sobie swoich rodziców, matka twierdzi, że jak ją bieda przyciśnie,będzie błagała, żeby on wrócił, że jej poprzestawiało się w głowie, bo dobrego męża miała.Obraziła się i wszedzie rozpowiada, że jej córce odbiło.
Nie rozumie, że to życie dorosłej córki bądź co bądź. I jej decyzje.
Nie wiem, nie mnie osądzac,ale...ja zawsze jestem za tym, że jeśli dochodzi już do rozwodu,to właśnie powinno byc tak normalnie , dorośle. Nie chcemy życ ze sobą, bo z jakiś przyczyn się nie da, ale można zachowac twarz i dobre stosunki nawet po rozwodzie.
W omawianej powyżej sytuacji, dużym plusem jest to, że oboje mają mieszkania ,bo niestety to w głównej mierze jest przyczyną różnych tragedii.To jest przyczyna,że kobieta niejako musi tkwic w toksycznym związku, bo nie ma gdzie iśc z dziecmi...
Jestem pewna i nie boję się tego stwierdzic,że gdyby sytuacja mieszkaniowa była lepsza niż jest...rozwodów było by znacznie więcej.
Kobieta boi się też sama zostac ze względów finansowych...wiadomo jakie u nas są zarobki i co może za to dac dzieciom,co zostaje po opłaceniu mediów. Na Zachodzie samotna matka zarabia tyle, że jest niezależna od mężczyzny. Może spokojnie i godnie życ, nie kłaniając się w pas swojemu panu i władcy, który na każdym kroku podkreśla, że to on utrzymuje rodzinę . A ona na kosmetyki zarabia...
Wracając do naszej opowieści...on teraz twierdzi, że rozwód dał mu poczucie wolności, rano sobie piwko spokojnie pije, nikt mu nie dogaduje, nie zrzędzi...z ex żoną ma dobre stosunki, z córką też , alimenty płaci..Mieszkają w sumie od siebie tak na piechotę...ok 15 minut, jedno osiedle ich dzieli...
Nie jest źle - tak powiedział,bo znajoma była u niego,znają się przecież kilkanaście lat.
Z tego wynika, że miłośc im obojgu przeszła równocześnie, ale...przynajmniej po ludzku sie rozstali, a co bedzie dalej? Ich życie...
Każdy ma prawo do szczęścia, ktoś mądry powiedział...i nie jest to wcale egoistyczne podejście do życia, że chcemy jak najlepiej dla siebie. Hedonizm, nie w pejoratywnym znaczeniu.
Ważne, by w czasie tej drogi do szczęścia nikt przez nas nie płakał...tak myślę.
No i na przekór rozstaniom, zawodom miłosnym...:-))