Nie wiem,ale ostatnio chodząc tu i tam...natrafiam na scenki uliczne,które mnie zastanawiają i zatrważają.Można je zatytuowac "Wulgaryzm". Brak kultury porozumiewania się między sobą. Młodzi ludzie,będący w związku,nie wnikam,czy wolnym ,czy małżeńskim...obrażają się wzajemnie na ulicy,często przy dziecku...w sposób tak wulgarny, że brak mi słów. Co się dzieje , że po okresie zauroczenia, zakochania, bo przecież takowy chyba był (a może czegoś takiego już nie ma?)...oddzywają się tak do siebie nie bacząc przy tym ,że obok są ludzie.
Dośc dużo takich scenek zaobserwowałam, kobiety są traktowane okropnie - wyzywane od najgorszych,a są to młodzi ludzie,co będzie dalej...Szarpanie wózkiem,przeklinanie...
Zawsze kiedy coś takiego widzę,mam dzień z głowy...Bo myślę o dzieciach zawsze.- co one słyszą codziennie.Wulgarne matki,wulgarni ojcowie.Dzieci mają dzieci, nie potrafią okiełznac swoich emocji,nerwów.Koszmar.Bo tu nie o pijących piszę,ale o trzeźwych młodych gniewnych.
Czy oni potrafią się śmiac, normalnie rozmawiac do siebie,bo z tego co słyszałam,mało tam polskiego języka było w zdaniach. Z obu stron...
A może dziewczyny,chcąc zaimponowac chłopcom,są wulgarne wpadając przy okazji w pułapkę...nie wiem. Na pewno nie starają się o to,by szanowac się,bo teraz grzecznośc to "obciach". One są "równiachy",laski, to najważniejsze.Byc trendy i cool. Bo te grzeczne...w domu siedzą,niestety...
Potem są konsekwencje i łzy...tak myślę.
Ech...smutne to...w sumie,bo nasze dziewczyny wcale nie są brzydkie i głupie...tak ogólnie.
Zmienia się ten nasz świat, niestety na gorsze. Z innej beczki. Ostatnio moi znajomi poinformowali, że zamierzają się rozwieść. Byli w związku przez 4 lata. Mają dwoje dzieci, kredyty. Nie szukają nawet pomocy. Szkoda, że nie dba się o związek, o drugą osobę, dzieci, wszystko się "wyrzuca", zamyka drzwi.
OdpowiedzUsuńLudzie staja się puści i samotni na własną prośbę.
Pozdrawiam
tak z boku patrząc,wydaje się,że młodzi łatwo podejmują decyzje,trzasną drzwiami,bo nerwy wzięły górę.Tak jak napisałam,emocje i konsekwencje...bycia samemu.Nie walczy się o siebie,nie rozmawia...płytkie to jakieś...
OdpowiedzUsuń4 lata,to tak niedużo przecież...
Masz rację Zbyszku,pozdrawiam:)
Chyba wkracza w życie zbyt duży luz, beztroskość. Nie musimy o nic walczyć, więc i związki często kończą się banalnie.
UsuńA muzyka super, wracam do niej ponownie. Pozdrawiam
na pewno,te związki,w których stawia się głównie na luz,nie tworzy sie pewnych wartości,nie walczy o nie,są płytkie...nie myśli sie o tej drugiej osobie,ale...o sobie.
Usuńmuzyka...to dobry przyjaciel:)
Każdy rozsądny człowiek powinien liczyć się z tym, że akcja wywołuje reakcję. Wielu nie tylko młodych ludzi, w tym również moi znajomi podchodzą do życia zbyt beztrosko, by przejmować się konsekwencjami swoich czynów. A potem jest już za późno. Pożera nas niespłacony kredyt, brak przygotowania do macierzyństwa, nagła utrata pracy, nieprzyjazne środowisko... Widzę, że pomimo rozwinięcia w kierunku nauki i ciągłego "parcia na szło" wiedzy, tego, czego wymaga od nas przyszły pracodawca, brak nam po prostu zajęć z przystosowania do życia (w rodzinie). Szkoda mi najbardziej tych, którzy ponoszą karę za niekonsekwencje dorosłego człowieka.
OdpowiedzUsuńjest dużo prawdy w tym co piszesz,młodzi są bardziej beztroscy,żyją jakby dniem jutrzejszym,bez wyobraźni,co będzie potem.Komputery nieraz działają w drugą,niekorzystną stronę...siedzenie przed ekranem,a nie zajmowanie się rodziną...Ten wulgaryzm w stosunku do siebie jest bardzo niepokojący...może on wynikac z nerwowego podejścia do życia,braku odporności na pewne przeszkody,najlepiej trzasnąc wszystkim i odejśc...
UsuńMasz Marysiu rację zbyt to wszystko płytkie zeby było trwałe.kiedy juz wchodzi sie w jakis związek powinno sie o niego dbać.Spróbuj tylko przestac podlewac kwiaty uschna bardzo szybko!
OdpowiedzUsuńwydaje mi sie ze ta wulgarnośc bierze sie z zatracenia swojej godności.traktuj innych tak jak sam chciałbyś żeby cie inni traktowali.to moja zasada wpojona przez matkę i ja sie tego trzymam.
tak Elu,dodam jeszcze,że tu wchodzi też sprawa tzw.popisywania się luzactwem...Dziewczyny chcą byc postrzegane,jako te...wyluzowane ,nie chcą byc niby to zacofane,a chłopcy traktują je tak,jak one same siebie...Słyszałam jak dwie dziewczyny do siebie mówiły wulgarnie,jakby to był ich normalny język...
UsuńPozdróweczki miłe:)
Muzyczka super!!!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cie Marysiu ciepło.
dzięki:)
UsuńNie wiem, czy ten swiat zmienia sie na gorsze, kiedy gadamy , ze mlodzi sa do bani to warto spojrzec na samych siebie, bo w koncu ktos tych mlodych wychowywal, no nie? tacy oni sa jak zostali uksztaltowani. Dobra rodzina ma szanse na fajnie wychowane dzieciaki, wulgarna wychowuje kopie samych siebie:))
OdpowiedzUsuńPoza tym czy to nie pozostalosc po komunie w nas?
może ci właśnie,co ich widziałam i słyszałam,nie mieloi dobrych wzorców,masz rację Aniu...Niemniej jednak jakoś tak mniej odpowiedzialnie młodzi traktują siebie ,łatwo zrażają się niepowodzeniami,często rodzina za dużo daje "na tacy",a jak taca się kończy,trzeba coś samemu,to nerwy wchodzą w górę,rozgoryczenie...Tak mi się wydaje...
UsuńPozdrawiam:)
Z tymi wulgaryzmami u mnie w domu nigdy nie ma problemu bo choć sama tez rzucę mięsem dzieci nigdy ich w moim domu nie uzywają.Tak było jest i mam nadzieję ze będzie.Wiem doskonale ze w swoim środowisku na pewno tak nie jest grzecznie-)Cieszę się jednak z tego iz mamy ze sobą bardzo luzackie podejscie szacunek w rodzinie bierze górę.Moze to niewiele ale dla mnie bardzo duzo.
OdpowiedzUsuńElu,ja nie pisze o używaniu czasem ostrzejszych słów,tzw.rzucania mięsem,bo czasem zdenerwujemy sie i przykląc nam się zdarzy,ale o wzajemnym traktowaniu się,wulgarnym .Te przypadki,które widziałam,świadczą o tym,że młodzi nie szanują się w ogóle wzajemnie...Ona dla niego jest szmatą,dziwką...i to przy dziecku,na ulicy...Młodzi,dobrze ubrani,nie z rodzin jakiś pijackich.
OdpowiedzUsuńDobrze,że w Twojej rodzinie jest normalnie...bo luz jest jak najbardziej OK ,ale najważniejsze,że szacunek jest.
Pozdrawim miło:)
Wiem Marysiu o co ci chodzi-)Uwazam jednak ze jeśli nie będzie na wulgaryzm przyzwolenia w domu w rodzinie tym mniej powinno jej być na ulicy.Teraz wulgarnosc wpisana jest juz w zycie małych dzieci.No gdzieś to musieli podłapać.
OdpowiedzUsuńMyślę,że rodzina przede wszystkim ,tam są korzenie...masz rację:)
UsuńMoim zdaniem jest to efekt tzw. bezstresowego wychowania - dzisiejsi młodzi rodzice to właśnie pierwsze pokolenie tak właśnie nie/wychowywanych.
OdpowiedzUsuńI czy może się dogadać jeden wychowany bezstresowo z drugim wychowanym bezstresowo? Nie ma takiej opcji.
Serdeczności, Krakowianko.
tylko,czy to jest chowanie,czy wychowywanie...oto jest pytanie...:P
UsuńBezstresowo ktoś źle interpretuje,myśląc,że na wszystko można pozwalac...to fakt.
Pozdrawiam serdecznie Anno:)
Miałam użyć słowa 'chów', ale ugryzłam się w język :)
UsuńTolerancja wobec wulgaryzmów w miejscu publicznym powszechna. Nie to, co lat temu czterdzieści. Dziś to młodzi z tupetem narzucają styl i reguły. Próba zwrócenia uwagi może zakończyć się ciężkim pobiciem, a dla mających szczęście tylko obrzuceniem stekiem wyzwisk.
OdpowiedzUsuńMoje pierworodne szczęście kilkanaście lat temu wróciło z jakiegoś koncertu i zapytane o to Jak było? odpowiedziała: Zajebiście!,.
Wgniotło mnie w fotel tak, że dopiero po chwili złapałem fason i zareagowałem tłumacząc etymologię słowa, które w mniemaniu dziecka miało oznaczać "Fajnie". Dziś sama nie klnie, nie cierpi tego u innych> Niezaprzeczalnym jest faktem, że język jakim mówimy i wyrażamy myśli, czy emocje wynosimy z domu.
witam miło nowego gościa w jaskini smoka:)
Usuńto prawda,że młodzi teraz narzucają często styl i reguły...mając w wielkim poważaniu to ,co wynieśli nieraz z domu,jako już...obciachowe i nierealne.
Dobrze,że Krzyśku porozmwaiałeś z dziecięciem,bo tak naprawdę mało jest takich mądrych rodzinnych rozmów,czegoś brakuje,a dziecko wtedy szuka wzorców na podwórku...
pozdrawiam serdecznie:)
wszytko spsiało...
OdpowiedzUsuńw sumie tak,w dwóch słowach zawarłeś dużo...chociaż jak zwykle czepiamy się biednych psów...a czasem świń...:P)))
Usuńpozdrówki;)
świnie są w porządku:) mimo że niekoszerne:P
UsuńKłania się deprecjacja wartości, niszczenie autorytetów, kult szmalu i pochwała wszelkiej dewiacji zwana wolnością jednostki.
OdpowiedzUsuńi te wolne jednostki Urdenie...uprzykrzają nam życie...panoszą się,obnoszą ze swoim wulgaryzmem,głupotą,bo przykład mają z góry...niejako.
UsuńMasz rację,z tą dewiacją.Nietolerancja dewiacji,jako coś nagannego,niezgodnego z postępem czasów...
Babcia często powtarzała mi "szanuj siebie to i inni będą Cię szanować". Starałam się i nadal staram, kierować tą maksymą ale zauważam, że coraz mniej jest ludzi, którzy ten szacunek szanują. Paradoks. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńbo to jest paradoks Violu...Ci co sie szanuja,mają teraz bardzo ciężko...
Usuńczyli w czym problem?... w używaniu w rozmowach tzw. "wulgaryzmów", czy w autentycznym braku szacunku do siebie?... bo to nie zawsze jest to samo...
OdpowiedzUsuńpozdrawiać :))...
oczywiście Piotr,że to dwie różne rzeczy,ja piszę o braku szacunku do siebie...co też wiąże się z wulgaryzmem.Ale nie takim,że czasem używamy jakiegoś słowa uważanego za wulgarne...ale w jaki sposób odnosimy się do siebie na codzień,co tez wiąże się z wulgaryzmem,poniekąd.
Usuńpozdrawiam;)
Coś jest nie tak z tym młodym pokoleniem... wszyscy są nastawieni na branie, a nie na dawanie... a jak dwoje egoistów stworzy parę, no to wiadomo, konflikt jest nieunikniony...
OdpowiedzUsuńMój syn na wiosnę miał złamaną rękę i jak my nie zawiązaliśmy mu w szatni sznurowadeł, to cały czas miał rozwiązane, bo żaden z kolegów nie chciał mu związać, bo to podobno obciach... szkoda słów...
Pozdrawiam.
tak,to prawda...rośnie nam pokolenie egoistów Smurffie...A grzecznośc,pomoc komuś,to obciach...Moda na git ludzi...:P
UsuńPozdrówki:)
Wiązanie sznurowadeł to jest jedna z tych umiejętności, która nobilitowała. Do dziś pamiętam moment, kiedy nauczyłem się wiązać i to... uczucie dumy i satysfakcji:-)
UsuńZmień trasę, Marysiu albo nie wychodź z domu, to nie narazisz się na takie widoki. (Żart). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie da się Azalio...nawet w autobusie takie scenki są...czasem mam ochote podejśc i ...wolę nie sypac tu wulgaryzmami...haha
UsuńNajciekawsze jest to, że wiele z tych tzw. wulgaryzmów coś oznacza i używający ich o tym nie wiedzą. Że nie wspomnę matki, która o swoim synu niemal krzyczała. "Ja tego 'skutwysyna' zabiję".
OdpowiedzUsuńi czy taka matka,będzie szanowana Kacprze?
Usuńsama sobie daje odpowiedź...jakby tak dobrze zastanowiła się co krzyczy...to by doszła do tego,że sama siebie obraża,czyli...nie ma szacunku do siebie...
Nie dalej jak wczoraj byłam świadkiem tak wulgarnej sceny na przystanku, że nie mogę się otrząsnąć. Mąż/partner wymyślał jakiejś kobiecie, ale ona też nie była lepsza - tak samo przeklinała. A obok dwie małe córeczki to słuchały.
OdpowiedzUsuńPo prostu jako społeczeństwo chamiejemy.
Miłego dnia Smoczku!
Nerwy im puściły...jak widac.To niestety częste scenki,ludzie jakoś bardziej nerwowi,bez kultury...od razu wywalają wszystkie brudy na zewnątrz...
UsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńTrafiłam do Ciebie przypadkiem z innego bloga, ale już dobrze się tutaj czuję :)
Wiesz, kultura człowieka, to jest to co jest znaczącym w życiu. Rodzice często nie zważają na swoje słowa, a latorośle od razu "chłoną" je, jak gąbka.
Zauważyłam niestety, że dziewczęta chcąc dorównać chłopcom przeklinają w dwójnasób. Tylko, czym chcą zaimponować, bo z pewnością nie mądrością słowa.
Pozdrawiam refleksyjne na dobry wieczór :)
witaj miło Morgano...
Usuńmasz rację co do dziewcząt,ja tez to widzę,a chłopcy od razu takie dziewczyny "odpowiednio" traktują...
Krakowianko:)
OdpowiedzUsuńna szczęście moje pociechy nie przeklinają. No, czasem podczas kłótnie lub w przypływie gniewu na coś tam, zdarzy się. Ale to w domu, nigdy, ale to nigdy w miejscach publicznych! Tak są wychowani, a właściwie " mają to we krwi". Nigdy nie musiałam im wpajać, które wyrazy są wulgarne i których nie powinno się używać; instynktownie rozumieli to od zawsze, choć moje małżeństwo z ich ojcem pod koniec jego trwania ,było pasmem awantur i, co się z tym wiąże niestety , niecenzurowanych słów i słówek ;)
Czy społeczeństwo chamieje? Hmm, istnieje dziś swoisty język młodych, przetkany wulgaryzmami i nowymi wyrazami, głównie anglicyzmami. Czytałam kiedyś w GW świetny artykuł; jak znajdę, podrzucę.
Ja mam nadzieję, że to tylko " przejściowa moda", a jeśli utrwali się, to tylko w pewnych
" kręgach społecznych" ( tak delikatnie szambo ujmując;)))
Pozdrawiam mocno :)
ja też mam nadzieję Angie,że to przejściowa moda...najbardziej wkurza mnie nie tyle użycie od czasu do czasu czegoś niecenzurowanego,ale stosunek do siebie tych ludzi w związkach...takie chamskie po prostu
UsuńAha!
OdpowiedzUsuńDodałam Twój blog u siebie; Krakowianko mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu :)
Bardzo podoba mi się Twój blog i jak wreszcie może usiądę na tyłku spokojnie jesienią, poczytam trochę, tego , co było już tutaj :))
Miło mi...i to samo ja zrobię..a więc witaj w jaskini smoka...:P))
UsuńMoże trochę z innej strony - opowiem, jakie było moje zdziwienie, kiedy Pierworodny, "obrzydliwie dobrze wychowany", jak mówi o nim moja koleżanka, stał w grupie kolegów pod naszym domem i w którymś momencie rzucił taką wiązankę, że jak stałam przy oknie, to mało z niego nie wypadłam...:) kiedy wrócił do domu, a mnie minął pierwszy szok i zapytałam: dlaczego? Z pełnym powagi przekonaniem odpowiedział:"mamuś, oni inaczej by nie zrozumieli...!"
OdpowiedzUsuńEven...czasem młodzi tak mowią w swojej grupie,ważne,zeby mieli szacunek do siebie...ja tez to przerabiałam...:P
OdpowiedzUsuńWiem i tak z pewnością jest. Towarzystwo z pokolenia mojego syna jeszcze nauczyło się czegoś o życiu. Trochę chciałam rozładować emocje żartem...:)
OdpowiedzUsuńSmutne jest to, że ubożeje świat - wartości jak na lekarstwo, język także byle jaki, autorytetów nie ma, więc i wzorować się na nich trudno...
masz rację Even...totalny upadek autorytetów.
Usuń