Wraz z życzeniami, których mnóstwo i wysłałam rożnymi kanałami i otrzymałam...nachodzą pozytywne refleksje, że wokół mnie jest tyle miłych,fajnych ludzi.
Nastraja mnie to też do zażegnania niektórych sporów.
Ostatnio właśnie złożyłam życzenia pewnej osobie, znajomemu, na którego śmiertelnie się obraziłam,a on na mnie.Śmiertelnie, na zabój,do końca świata!
Gniotłam się wewnętrznie, gryzłam, starałam się nie myślec...ale suma sumarum,wygrała myśl,że życzenia trzeba złożyc.Jakoś tak od razu lepiej na duszy się zrobiło.Osobnik ten ,miałam takie wrażenie,bardzo się ucieszył...i odblokował. Jakby czekał na znak.
Prawda jest taka,że chyba nigdy nie dotrzemy do głębin psychiki pewnych "okazów" płci odmiennej..Byc może tych głębin w ogóle nie ma?...;P
Czasem istnieje potrzeba wewnętrzna, żeby jednak się przełamac pierwszemu....Można tego nie robic,założyc,że jesteśmy obrażeni do końca świata,ale...jeśli podświadomie lubimy tego człowieka,będziemy zawsze miec jakiś żal do siebie, że jesteśmy nie tyle za twardzi ile skłóceni tak naprawdę ze sobą.Jedna nasza połowa bedzie za TAK,druga za NIE. Jeśli minie trochę czasu od pewnych niezdrowych emocji,inaczej na to patrzymy,spokojniej.
Jest taka cecha - pokora. Nie oznacza wcale kogoś pokornego, z pochyloną głową, jak ktoś od razu myśli. Pokora jest zaletą, to jakby przyjęcie pewnej prawdy o sobie, o swoich wadach i zaletach, co pozwala na dalsze doskonalenie duchowe.
Wikipedia m.in.podaje:
"Pokora jest warunkiem uzyskania dojrzałości duchowej oraz psychicznej".
"Pokora w sensie filozoficznym jest uznaniem ludzkich ograniczeń; ciała i umysłu. Ale także nadrzędnej roli człowieka w świecie przyrody, nakładającym na niego prawa i obowiązki".
Wydaje mi się,że lubimy wokół nas ludzi , którzy mają w sobie pokorę...oni są prawdziwi.Czujemy to.Nawet jak na pierwszy rzut oka wydają się niepokorni, to wiemy, że są OK w stosunku nie tylko do nas,ale tak ogólnie.
Nie jest łatwo miec pokorę, znając swoje i wady i zalety,a szczególnie wady.
Można nad tym pracowac, można dojśc do pewnej dojrzałości psychicznej...życie trwa i wszystko zdarzyc sie może.
Tak w sumie czuję, że dużo pracy przede mną przy tym doskonaleniu psychiki, już ja siebie znam...:P
Przynajmniej mam plan zajęc na ten rok, jakby co...
Ostatnio,przyznam się, jestem pod urokiem...pewnego Erosa a raczej jego utworu....:)
Nie potrafię się gniewać "na całe życie". Jestem wybuchowa, powiem co mi leży na wątrobie, poboczę się, poboczę ale też z reguły pierwsza wyciągam rękę do zgody... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńja podobnie,chociaz czasem mnie to męczy...ale gorzej męczy takie gniecenie w sobie...:P
UsuńJakies goralka to wiadomo ze jak sie pogniewalas to na zaboj (p):)) Ale widacz potrafisz nad tym "zabojem" przejsc do porzadku dziennego...i go troche popuscic:)) Czyli jakis kroczek ku pokorze wewnetrznej uczynilas:))
OdpowiedzUsuńTo prawda, ze pokora to umiejetnosc przyjecia rpawdy o sobie, ale nie takiej co ludzie gadaja, bo oni nas czesto tez w falszywym swietle widza, przez pryzmat ich widzi mi sie....takiej prawdziwej prawdy o sobie:)))
Powodzenia Ci zycze:))
ja w sumie to nie góralka Hanka...haha,jestem może porywcza,ale potem mi przechodzi,gorzej jak komuś z tamtej strony nie przechodzi....:P
Usuńale generalnie nie lubię obrażania się na zawsze...tak troche humorystycznie to napisałam...:P
no chyba,że...ktos mi zrobi krzywdę...z tym już poważniej...
ja jak trutniowa jestem porywcza ale po chwili siadam na dupsku i wszystko przemyslam:))))nie naleze do ludzi którzy długo sie gniewaja.myślę ze dzięki temu jest mi łatwiej w zyciu:)Życie zbyt szybko przemija by tracić je na wasnie i kótnie.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cie smoczku serdecznie:)
masz rację Eluś,wtedy jest naprawdę łatwiej w życiu,jest pewna harmonia wewnętrzna...
Usuńpozdrawiam miło:)
I dla tej harmonii warto byc pokornym:)
Usuńwarto Elu,warto...
UsuńW powszechnym mniemaniu pokora to uległość. Dlatego tak niechętnie ludzie wypracowują w sobie tą postawę. A pokora to świadomość siebie, własnych możliwości i ograniczeń.
OdpowiedzUsuńo to mi chodzi,że to nie pokora typu zwiesic głowę pokornie...to uznanie prawdy o sobie...
UsuńHmm, pokora to po prostu prawda o sobie... I kto ja ma tak do konca...?
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
nikt Judyto...to ciągła praca...tak myślę...:)
UsuńNie jesteśmy ani lepsi, ani gorsi, niż jesteśmy. Jak to uznamy, możemy próbować się ulepszać :)
OdpowiedzUsuńŚciskam!
moze nie tak ulepszac Anno,ale doskonalic swoje wnetrze,z akceptacją siebie,owszem,ale...zrozumiec pewne rzecz dojrzalej,lepiej...dla siebie.
UsuńHahah, ja też zrobiłam podobnie. Dałam na Wielkanoc hiacynt mej zdziwaczałej koleżance, z którą pożarłam się przed świętami. Kurcze, jak ucieszyła się! :)))
OdpowiedzUsuńi bardzo dobrze zrobiłaś...dla siebie też,przy okazji,czasem tak trzeba...Angie
Usuńpozdrówki :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńjeszcze raz, bo coś mi się pokulawiło w tekście...
OdpowiedzUsuńpokorę można rozumieć różnie /na przykład tak, jak wspomniał wcześniej Urden - uległość/... dla mnie pokora to po prostu spokojne przyjęcie do wiadomości tego, czego zmienić /przynajmniej chwilowo/ nie mogę... choć brzmi to paradoksalnie, pokora jest też nieodzownym składnikiem buntu... bunt bez pokory to żaden bunt, ale bezładne miotanie się na oślep... jak słusznie zauważyłaś /tylko nieco inaczej ujęłaś/, wielu niepokornych ma w sobie więcej pokory, niż to się pozornie wydaje...
pozdrawiać :))...
niepokorność jest bardzo ważnym składnikiem...na drodze do pokory,a spokojne,mądre podejście do siebie i swoich niepokorności,nie oznacza tego,że stoimy w miejscu...idziemy dalej,pracujemy,dojrzewamy...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:))
Witaj
OdpowiedzUsuńPrzebaczanie, to trudny, ale piękny i oczyszczający przymiot ;)
Pozdrawiam mile :)
jest w tym coś oczyszczającego,masz rację...
Usuńpozdrawiam :)
Trochę pokory nigdy nie zaszkodzi. A dziś drażnią mnie młodzi ludzie bardzo hardzi i zawzięci. No i wybaczać też trzeba umieć, to prawdziwa lekcja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam poświątecznie :)
młodzi teraz szybko...ku karierze,wszelkimi sposobami,ale...na szczeście nie wszyscy,myślę...troche pokory by im sie przydało...
Usuńpozdrawiam :)
Przysłowie mówi, że "największą zemstą człowieka szlachetnego - jest przebaczenie".
OdpowiedzUsuńNie potrafię się gniewać - jeśli już, trwa to bardzo krótko... nie warto. Dla siebie samej - przede wszystkim.
Pozdrawiam mile:)
tak Even,dla naszego spokoju,wewnętrznej harmonii...
UsuńPięknie i mądrze napisałaś Marysiu. Bużka specjalna za to dla Ciebie. :-)
OdpowiedzUsuńmiło mi Jadziu,pozdrawiam i odbuziakowuję..P
UsuńMyślę, że można to nazwać szeroko rozumianą pokorą... ale ja bym w tym wypadku zaakcentował inne cechy - szacunek, tolerancja, otwartość i skłonność do koncyliacji w stosunku do drugiego człowieka. Z drugiej strony świadomość własnych ograniczeń i niedoskonałości oraz popełnianych przez siebie błędów, odrzucenie własnej dumy i pychy, samokrytycyzm, dystans do siebie, asertywność /ale taka, która łączy, a nie dzieli/ i pewnie jeszcze sporo cech można by tu było wymyślić ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś napisałem trochę podobny post, ale skoncentrowałem się wówczas na pokonaniu własnej dumy: http://smurffwsieci.blogspot.com/2010/12/pokonac-wasna-dume.html
Pozdrawiam.
poczytałam raz jeszcze...i zgadzam się z Tobą,brak pokory ma coś z fałszywie pojetej dumy...czekamy na pierwszy gest drugiej strony,jakbyśmy za dumni byli,by pierwszemu ręke wyciagnąć do zgody...
Usuńpozdrawiam;)