Na temat zwierzęcej przyjaźni dużo pisano,pokazywano,ale...to co ostatnio zobaczyłam sprawiło,że musze tu zapodac...:)
zwierzaki zawsze dostarczają nam "specjalnych "wrażeń.
muzyka na weekend:
dośc długie nagranie, ale wspaniały koncert...:)
wtorek, 30 kwietnia 2013
piątek, 19 kwietnia 2013
cudowna zwyczajność
Byli ze sobą już ładnych parę lat.Poznali się u wspólnej znajomej.
Od razu połączyła ich wspólna pasja - wycieczki rowerowe. Najpierw przyjaźń,wyjazdy na rowery, a potem...potem już bez siebie żyć nie mogli.
Zamieszkali razem...
Po jakimś czasie Ona, ze zwyczajnej , skromnej dziewczyny zaczęła przeobrażać się w kobietę-damę.
Już nie tak chętnie wyjeżdżała z nim ,więcej czasu poświęcała koleżankom i wizytom u fryzjera, kosmetyczek.On zaakceptował to przepoczwarzenie, ale sam nie zmienił sie...
Zaakceptował , ale...czuł, że ona oddala się powoli w jakiś inny świat.
Jej rower stał oparty o ścianę.Długo tak stał już...
A ona dla niego chciała być bardziej atrakcyjna, dla niego,bo jakiś taki...daleki się zrobił.Nie starał się o związek...jakiś za zwyczajny sie zrobił, by nie rzec-nudny.Chciała, by zrobił się zazdrosny o jej wyjścia,o nią...
Czuła jednak, że niedobrze się czuje w tej skórze damy. Za ciasno jakoś,skrępowana była ,taka na pokaz.Jakby żyły w jednym ciele dwie kobiety, nie będące w przyjaźni...
Zdała sobie nagle sprawę, że właśnie przez to,że On taki zwyczajny, taki swój...kocha go.
Kiedy wrócił tamtego dnia do domu, Ona stała przy rowerze, nachylona czyściła go szmatką.Włosy miała rozpuszczone niedbale, co chwile odgarniała niesforny kosmyk z czoła...
- jesteś już,a wiesz, ten mój rower trzeba trochę przewietrzyć, nie uważasz?
Dla niego zabrzmiało to jak - a wiesz,dalej cie kocham jak dawniej...
- To zakładaj spodnie,jedziemy....
- Jedziemy szefie...uśmiechnęła się do niego łobuzersko.
Był cały w skowronkach...tak to chyba się nazywa...P
zdj.z netu ;-)
Ten utwór ...uspokaja,wycisza, relaksuje...jest ponadczasowy
Od razu połączyła ich wspólna pasja - wycieczki rowerowe. Najpierw przyjaźń,wyjazdy na rowery, a potem...potem już bez siebie żyć nie mogli.
Zamieszkali razem...
Po jakimś czasie Ona, ze zwyczajnej , skromnej dziewczyny zaczęła przeobrażać się w kobietę-damę.
Już nie tak chętnie wyjeżdżała z nim ,więcej czasu poświęcała koleżankom i wizytom u fryzjera, kosmetyczek.On zaakceptował to przepoczwarzenie, ale sam nie zmienił sie...
Zaakceptował , ale...czuł, że ona oddala się powoli w jakiś inny świat.
Jej rower stał oparty o ścianę.Długo tak stał już...
A ona dla niego chciała być bardziej atrakcyjna, dla niego,bo jakiś taki...daleki się zrobił.Nie starał się o związek...jakiś za zwyczajny sie zrobił, by nie rzec-nudny.Chciała, by zrobił się zazdrosny o jej wyjścia,o nią...
Czuła jednak, że niedobrze się czuje w tej skórze damy. Za ciasno jakoś,skrępowana była ,taka na pokaz.Jakby żyły w jednym ciele dwie kobiety, nie będące w przyjaźni...
Zdała sobie nagle sprawę, że właśnie przez to,że On taki zwyczajny, taki swój...kocha go.
Kiedy wrócił tamtego dnia do domu, Ona stała przy rowerze, nachylona czyściła go szmatką.Włosy miała rozpuszczone niedbale, co chwile odgarniała niesforny kosmyk z czoła...
- jesteś już,a wiesz, ten mój rower trzeba trochę przewietrzyć, nie uważasz?
Dla niego zabrzmiało to jak - a wiesz,dalej cie kocham jak dawniej...
- To zakładaj spodnie,jedziemy....
- Jedziemy szefie...uśmiechnęła się do niego łobuzersko.
Był cały w skowronkach...tak to chyba się nazywa...P
zdj.z netu ;-)
Ten utwór ...uspokaja,wycisza, relaksuje...jest ponadczasowy
sobota, 13 kwietnia 2013
Słodycze,kofeina,ech...
Niektórzy z nas, nie wskazując palcem na siebie, na wiosnę postanawiaja robic WSZYSTKO,by z "falbanek"powstałych w zimie , nie pozostał ślad .Czyli: gimnastyka,spacery,siłownia.
Ostatnio czytałam, że lepsze są dłuższe spacery niż bieganie.I jak najmniej słodyczy...Nie mówię w ogóle,bo to bezsens,organizm potrzebuje wszystkiego.Tylko nie w nadmiarze.Ale o tym wiemy przecież...:P
Tak ogólnie to sami się tłumaczymy przed sobą, że...nie jemy za dużo,a to co jemy jest zdrowe.
Mam znajomą ,która jest dośc korpulentna,ale...ciągle chce sie odchudzic.Nie wygląda źle, tylko ja widzę jak ona się odżywia...Lubi słodycze,ale każdą słodycz ,którą pałaszuje z lubością tłumaczy,że... nie tuczy.
Lody nie tuczą, czekolada też, a jej ulubiony "Hiszpan":,czyli beza z bitą śmietaną też jest to lekkie ciastko w porównaniu z innymi.Wyczytuje wiadomości z netu, że to tak naprawdę nietuczące produkty...Sama przed soba chce się jakby wytłumaczyc...
Wszystko dobrze, tylko że tam też piszą o ilości. Kalorie podane są w 100 g produktu...
Jeśli podwajamy, czy zwielokrotniamy tę ilośc,organizm nie poradzi sobie i odłoży...w postaci właśnie dodatkowych NIECHCIANYCH "falbanek"...:P
Jakże często tłumaczymy sobie,że spożywamy słodycze,zawierające składniki odżywcze.Zgadzam się co do chałwy(ziarno sezamu),czekolady, szczególnie gorzkiej z orzechami (magnez i fenyloalanina,pobudzająca tzw,hormony szczęścia -serotoninę,a także teobromina- rozszerzająca naczynia krwionośne,pomocna także ponoc w leczeniu astmy jak podaje wikipedia ).
Najlepiej sprawdza się stara i dobra metoda: jedz wszystko tylko mniejsze porcje.
Chociaż lepiej czasem zjeśc trochę dobrej czekolady niż ciasteczka nafaszerowane jakimiś masami z chemicznymi dodatkami.Te ciasteczka leżą w sklepach z datą przynależności do spożycia bardzo długą co oznacza po prostu...CHEMIĘ.
Pewien szwajcarski cukiernik: Rodolphe Lindt(1855-1909)odkrył proces konszowania i jako pierwszy na świecie wyprodukował czekoladę rozpuszczającą się.Założył dobrze nam dziś znaną firmę Lindt&Sprungli.Czekolady z tej firmy są bardzo drogie,ale najlepszej jakości.I tu warto "zgrzeszyc" czasem...tak myślę...:
Ja przyznaję,że grzeszę bardzo rzadko...:P
Podobne historie dotyczą kawy i kofeiny w niej zawartej...tu naukowcy spierają się i podejrzewam,spierac się dalej będą co do dobrego i złego działania kofeiny i co do ilości kaw wypitych na dzień,by nie szkodziły.
Jedno jest pewne - "po dłuższym okresie regularnego przyjmowania kofeiny występuje zjawisko tachyfilaksji (tolerancji), czyli stopniowego osłabienia odpowiedzi biologicznej ustroju.".(wikipedia).
To wyjaśnia pewną kwestię,dlaczego czasem tylko wydaje nam się,że kawa podnosi ciśnienie.
Ostatnio czytałam, że lepsze są dłuższe spacery niż bieganie.I jak najmniej słodyczy...Nie mówię w ogóle,bo to bezsens,organizm potrzebuje wszystkiego.Tylko nie w nadmiarze.Ale o tym wiemy przecież...:P
Tak ogólnie to sami się tłumaczymy przed sobą, że...nie jemy za dużo,a to co jemy jest zdrowe.
Mam znajomą ,która jest dośc korpulentna,ale...ciągle chce sie odchudzic.Nie wygląda źle, tylko ja widzę jak ona się odżywia...Lubi słodycze,ale każdą słodycz ,którą pałaszuje z lubością tłumaczy,że... nie tuczy.
Lody nie tuczą, czekolada też, a jej ulubiony "Hiszpan":,czyli beza z bitą śmietaną też jest to lekkie ciastko w porównaniu z innymi.Wyczytuje wiadomości z netu, że to tak naprawdę nietuczące produkty...Sama przed soba chce się jakby wytłumaczyc...
Wszystko dobrze, tylko że tam też piszą o ilości. Kalorie podane są w 100 g produktu...
Jeśli podwajamy, czy zwielokrotniamy tę ilośc,organizm nie poradzi sobie i odłoży...w postaci właśnie dodatkowych NIECHCIANYCH "falbanek"...:P
Jakże często tłumaczymy sobie,że spożywamy słodycze,zawierające składniki odżywcze.Zgadzam się co do chałwy(ziarno sezamu),czekolady, szczególnie gorzkiej z orzechami (magnez i fenyloalanina,pobudzająca tzw,hormony szczęścia -serotoninę,a także teobromina- rozszerzająca naczynia krwionośne,pomocna także ponoc w leczeniu astmy jak podaje wikipedia ).
Najlepiej sprawdza się stara i dobra metoda: jedz wszystko tylko mniejsze porcje.
Chociaż lepiej czasem zjeśc trochę dobrej czekolady niż ciasteczka nafaszerowane jakimiś masami z chemicznymi dodatkami.Te ciasteczka leżą w sklepach z datą przynależności do spożycia bardzo długą co oznacza po prostu...CHEMIĘ.
Pewien szwajcarski cukiernik: Rodolphe Lindt(1855-1909)odkrył proces konszowania i jako pierwszy na świecie wyprodukował czekoladę rozpuszczającą się.Założył dobrze nam dziś znaną firmę Lindt&Sprungli.Czekolady z tej firmy są bardzo drogie,ale najlepszej jakości.I tu warto "zgrzeszyc" czasem...tak myślę...:
Ja przyznaję,że grzeszę bardzo rzadko...:P
Podobne historie dotyczą kawy i kofeiny w niej zawartej...tu naukowcy spierają się i podejrzewam,spierac się dalej będą co do dobrego i złego działania kofeiny i co do ilości kaw wypitych na dzień,by nie szkodziły.
Jedno jest pewne - "po dłuższym okresie regularnego przyjmowania kofeiny występuje zjawisko tachyfilaksji (tolerancji), czyli stopniowego osłabienia odpowiedzi biologicznej ustroju.".(wikipedia).
To wyjaśnia pewną kwestię,dlaczego czasem tylko wydaje nam się,że kawa podnosi ciśnienie.
sobota, 6 kwietnia 2013
wiosenne klimaty
w wiośnie
zanurzony po krańce włosów
w miłości mojej
jak w słońcu
osą jestem
zgarniającą w złote plastry miód
dni moje - chwile moje
w otwarty ul twoich ust
żyj
wiatr jest po to - żebyś otworzył dłonie
i w palcach pozwolił mu mieszkać
słońce po to
by ciepło
pełgło po skórze twoich ust
chodź
ziemia po to - żebyś mógł dotknąć policzkiem
ciepła mojej czerwcowej skóry
w wiośnie zanurzony po krańce włosów
bądź
H. Poświatowska
Zima za nami, powiedzmy sobie to GŁOŚNO...a wiosenne strofy, najpiękniejsze
przywołują WIOSNĘ
wtorek, 2 kwietnia 2013
pokora
Święta Wielkanocne zawsze mnie wzbogacają pozytywnym myśleniem, nadzieją...chęcią dzielenia się radością.Coś tak wewnętrznie we mnie gra...
Wraz z życzeniami, których mnóstwo i wysłałam rożnymi kanałami i otrzymałam...nachodzą pozytywne refleksje, że wokół mnie jest tyle miłych,fajnych ludzi.
Nastraja mnie to też do zażegnania niektórych sporów.
Ostatnio właśnie złożyłam życzenia pewnej osobie, znajomemu, na którego śmiertelnie się obraziłam,a on na mnie.Śmiertelnie, na zabój,do końca świata!
Gniotłam się wewnętrznie, gryzłam, starałam się nie myślec...ale suma sumarum,wygrała myśl,że życzenia trzeba złożyc.Jakoś tak od razu lepiej na duszy się zrobiło.Osobnik ten ,miałam takie wrażenie,bardzo się ucieszył...i odblokował. Jakby czekał na znak.
Prawda jest taka,że chyba nigdy nie dotrzemy do głębin psychiki pewnych "okazów" płci odmiennej..Byc może tych głębin w ogóle nie ma?...;P
Czasem istnieje potrzeba wewnętrzna, żeby jednak się przełamac pierwszemu....Można tego nie robic,założyc,że jesteśmy obrażeni do końca świata,ale...jeśli podświadomie lubimy tego człowieka,będziemy zawsze miec jakiś żal do siebie, że jesteśmy nie tyle za twardzi ile skłóceni tak naprawdę ze sobą.Jedna nasza połowa bedzie za TAK,druga za NIE. Jeśli minie trochę czasu od pewnych niezdrowych emocji,inaczej na to patrzymy,spokojniej.
Jest taka cecha - pokora. Nie oznacza wcale kogoś pokornego, z pochyloną głową, jak ktoś od razu myśli. Pokora jest zaletą, to jakby przyjęcie pewnej prawdy o sobie, o swoich wadach i zaletach, co pozwala na dalsze doskonalenie duchowe.
Wikipedia m.in.podaje:
"Pokora jest warunkiem uzyskania dojrzałości duchowej oraz psychicznej".
"Pokora w sensie filozoficznym jest uznaniem ludzkich ograniczeń; ciała i umysłu. Ale także nadrzędnej roli człowieka w świecie przyrody, nakładającym na niego prawa i obowiązki".
Wydaje mi się,że lubimy wokół nas ludzi , którzy mają w sobie pokorę...oni są prawdziwi.Czujemy to.Nawet jak na pierwszy rzut oka wydają się niepokorni, to wiemy, że są OK w stosunku nie tylko do nas,ale tak ogólnie.
Nie jest łatwo miec pokorę, znając swoje i wady i zalety,a szczególnie wady.
Można nad tym pracowac, można dojśc do pewnej dojrzałości psychicznej...życie trwa i wszystko zdarzyc sie może.
Tak w sumie czuję, że dużo pracy przede mną przy tym doskonaleniu psychiki, już ja siebie znam...:P
Przynajmniej mam plan zajęc na ten rok, jakby co...
Ostatnio,przyznam się, jestem pod urokiem...pewnego Erosa a raczej jego utworu....:)
Wraz z życzeniami, których mnóstwo i wysłałam rożnymi kanałami i otrzymałam...nachodzą pozytywne refleksje, że wokół mnie jest tyle miłych,fajnych ludzi.
Nastraja mnie to też do zażegnania niektórych sporów.
Ostatnio właśnie złożyłam życzenia pewnej osobie, znajomemu, na którego śmiertelnie się obraziłam,a on na mnie.Śmiertelnie, na zabój,do końca świata!
Gniotłam się wewnętrznie, gryzłam, starałam się nie myślec...ale suma sumarum,wygrała myśl,że życzenia trzeba złożyc.Jakoś tak od razu lepiej na duszy się zrobiło.Osobnik ten ,miałam takie wrażenie,bardzo się ucieszył...i odblokował. Jakby czekał na znak.
Prawda jest taka,że chyba nigdy nie dotrzemy do głębin psychiki pewnych "okazów" płci odmiennej..Byc może tych głębin w ogóle nie ma?...;P
Czasem istnieje potrzeba wewnętrzna, żeby jednak się przełamac pierwszemu....Można tego nie robic,założyc,że jesteśmy obrażeni do końca świata,ale...jeśli podświadomie lubimy tego człowieka,będziemy zawsze miec jakiś żal do siebie, że jesteśmy nie tyle za twardzi ile skłóceni tak naprawdę ze sobą.Jedna nasza połowa bedzie za TAK,druga za NIE. Jeśli minie trochę czasu od pewnych niezdrowych emocji,inaczej na to patrzymy,spokojniej.
Jest taka cecha - pokora. Nie oznacza wcale kogoś pokornego, z pochyloną głową, jak ktoś od razu myśli. Pokora jest zaletą, to jakby przyjęcie pewnej prawdy o sobie, o swoich wadach i zaletach, co pozwala na dalsze doskonalenie duchowe.
Wikipedia m.in.podaje:
"Pokora jest warunkiem uzyskania dojrzałości duchowej oraz psychicznej".
"Pokora w sensie filozoficznym jest uznaniem ludzkich ograniczeń; ciała i umysłu. Ale także nadrzędnej roli człowieka w świecie przyrody, nakładającym na niego prawa i obowiązki".
Wydaje mi się,że lubimy wokół nas ludzi , którzy mają w sobie pokorę...oni są prawdziwi.Czujemy to.Nawet jak na pierwszy rzut oka wydają się niepokorni, to wiemy, że są OK w stosunku nie tylko do nas,ale tak ogólnie.
Nie jest łatwo miec pokorę, znając swoje i wady i zalety,a szczególnie wady.
Można nad tym pracowac, można dojśc do pewnej dojrzałości psychicznej...życie trwa i wszystko zdarzyc sie może.
Tak w sumie czuję, że dużo pracy przede mną przy tym doskonaleniu psychiki, już ja siebie znam...:P
Przynajmniej mam plan zajęc na ten rok, jakby co...
Ostatnio,przyznam się, jestem pod urokiem...pewnego Erosa a raczej jego utworu....:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)