Jednym z takich miejsc dla mnie są góry.Tatry.
Kiedyś,kiedy jeszcze byłam mężatką,wyjeżdżaliśmy w letnie weekendy w góry,oczywiście w te niższe partie,syn zawsze dzielnie szedł,ja jakoś tak na końcu,choc się starałam dorównac kroku......:P
Bywało się w różnych dolinkach,ale moje zauroczenie,trwające do dziś dotyczy trasy do Doliny 5 Stawów.
Udało mi się znaleźc właśnie tę moją ulubioną trasę na You Tube, ktoś przepięknie nagrał ...serce mocniej zabiło...
Nie jest to bardzo trudna trasa,ale też i nie jest łatwa,bo jak zauważycie na filmie...jednak prowadzi "pod górę"...Można po drodze odpocząc,usiąśc,równocześnie podziwiac przewspaniałe widoki roztaczające się wokoło...Oczywiście jak domyślacie się,często zarządzałam postoje...by właśnie nasycic wzrok bajecznym krajobrazem.No oczywiście też i odpocząc...:-)
Z moim wysokim ciśnieniem,tam na górze,trochę trudniej oddychało się,ale to nic...byłam po prostu szczęśliwa.Mały czlowieczek (ja),wśród otaczających ostrych szczytów,bo Tatry właśnie takie są niesamowite...czułam się wspaniale,w jakimś sensie wolna,jakby ze mnie spłynęły wszystkie jakieś balasty...kłopoty.
Byłam na szczycie,usiedliśmy na kamieniach ,niedaleko schroniska w Dolinie 5 Stawów.Widok przepiękny...srebrząca się w słońcu tafla wody w Stawach...Trafiliśmy na wspaniała pogodę.
Po odpoczynku...niestety znowu w górę,by potem zejśc już do Doliny Morskiego Oka...Najgorzej schodziło się...bo mięśnie szczególnie bolały właśnie przy zejściu...ale warto...bo tam,na dole czekało na nas...Morskie Oko.
Jeżeli będziecie miec chwilkę czasu,oglądnijcie film do końca...zachęcam,warto...
I jak nie kochac gór?
Nigdy nie jest tak,że tam gdzie się już było... nie ma ma nas.Slad pozostał...na zawsze.
Bardzo ciekawy i życiowy post. Dobrze mieć takie miejsca w pamięci i wiedzieć, że tu się było. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńmyślę Zbyszku,że każdy z nas był w takich miejscach,do ktorych ma sie szczególny sentyment...i tam się kiedyś wróci,chociaż może byc po latach już inaczej...
UsuńPozdrówki:)
wszystko jasne... teraz się wydało kto wypisał sprayem na skale "byłam tu przed Tony'm Halikiem"...
OdpowiedzUsuńpozdrawiać :))...
ma się te zdolności...:P))
Usuńnie miałam czasu pisac sprayem,przecież patrzyłam na gory...w zachwycie...To nie ja...:P))
Tatry są szczególne. Chyba trudno ich nie lubić, choćby samego widoku :)
OdpowiedzUsuńGórsko pozdrawiam (sierpień zapowiada się z Tatrami właśnie :)
myślę,że Ty wiesz o tym doskonale,a gory znasz dośc profesjonalnie ,wspinaczkowo jak czytam u Ciebie...Najważniejsze byc ostrożnym w górach,to one nam wtedy pokażą siebie najpiękniej...
UsuńPozdrówki:)
Krakowianko, ale jesteś! :)) Tak dawno nie byłam w tych ukochanych górach i tak bardzo bym chciała znów do nich dotrzeć. Do tych kop, grani, szlaków... Znam niemal każdą z tych ścieżek...
OdpowiedzUsuńDo Doliny Pięciu Stawów po raz pierwszy szłam przez Krzyżne. Niesamowitą przygodę tam przeżyliśmy - groźną, ale cudowną. Jak do w górach...
Ech, mogłabym wspominać bez końca...
Ściskam!
ale jestem...:P
UsuńAnno,ja też z wielu powodów już kilka lat dobrych tam nie byłam,podleczę sobie tę moją piętę jeszcze...i może wreszcie tam pojadę ,bo już tęskno mi...
Pozdrowki miłe:)
Nic mi tak nie smakowało jak
OdpowiedzUsuńszarlotka i gorąca herbata,
kiedy docierałam do Pięciu Stawów.
Tam też robiłam jedną ze swoich
ulubionych taternickich dróg
trawers na Zamarłej Turni.
Miałam szczęście pracować ponad rok
w Schronisku Roztoka. To były czasy!!!!
Jak tak sobie pomyślę, to powinnam była
wyjść za mąż za tego swatanego mi
przez górali Józka z Limanowej. ;-)))))
Violuś,to piękna trasa,widokowa,do podziwiania,napawania się górami...
Usuńa z Ty Józkiem to faktycznie "zaspałaś"...miałabyś i Górala i góry w jednym...:P))))
buziaki!
A może z tym Józkiem, to jeszcze nic straconego. Postaraj się.
UsuńNa tego posta to ja musze sobie znaleźć czas w poniedziałek. jest za bardzo refleksyjno wspomnieniowy...kurcze musze sie wczuć,a mam obecnie chaos. Musze pomedytować...ale ja akurat to lubię:))
OdpowiedzUsuńAniu,jak tylko znajdziesz czas,usiądź i spokojnie oglądnij film,pochodzisz trochę szlakiem...popatrzysz na góry...hej!
UsuńPozdrówki:)
Piszesz że będąc w danym miejscu odciskamy w nim swój ślad. Kiedyś, kiedy byłem mały, wierzyłem że poruszając się zostawiam ślad wszędzie gdzie stąpam. Taką niewidoczną linię, którą ciągnąłem za sobą. Bawiłem się starając wracać po swoich niewidocznych śladach. Łączy nas pasja w postaci gór. Ja długo nie miałem czasu (i jak mi się wydawało) środków, by tę pasje realizować. Teraz wiem jak bardzo się myliłem. Czas się zawsze znajdzie, a i środki też. osobiście nie przepadam za tak uczęszczanymi szlakami turystycznymi. Wolę te dziksze, bardziej odludne miejsca. Ale rozumiem Cię :)
OdpowiedzUsuńzacznę Urdenie od tego,że szlak nie jest za łatwy,nie jest tez aż taki tłoczny ,na nim właśnie można spokojnie przystanąc,usiąśc na kamieniu...i napawac się wspaniałymi widokami.
UsuńZgadzam się,ze wiele przeszkód w jeżdżeniu do miejsc lubianych sami sobie robimy...ja też jestem winna,też sobie wyrzucam,że jestem bardziej teoretyczna niz praktyczna,chociaż nie zawsze...czasem jest przeszkoda...
Miło,że mnie rozumiesz:)
Pierwszy raz do Pięciu Stawów szłam gdy miałam 22 lata. Szłysmy we dwie z Hali Gąsienicowej przez Zawrat. Gdy stanęłyśmy już po stronie Pięciu Stawów ..... nie uwierzysz..... ale doleciał nas zapach szarlotki.... Byłam pewna, że zwariowałam, ale koleżanka i inne osoby czuły też tę szarlotkę. I nagle 2 taterników, którzy szli naprzeciwko powiedziało, żebyśmy się spieszyli bo gażdzina Marysia Krzeptowska w Schronisku przy Pięciu Stawach właśnie dzieli szarlotkę, którą jak wychodzili ze schroniska - to właśnie z pieca wyjmowała. I w ten sposób oprócz widoków Najpiękniejszych Gór Świata /pamiętasz mój tekst?/ zostały mi w pamięci zapachy schronisk i potraw w nich przyrządzanych. A o ludziach, którzy tam byli i których się po drodze spotykało możnaby książki pisać..... Ej życie, znowu mi się płakać chce.
OdpowiedzUsuńSerdeczności Smoczku krakowski najmilszy.... :-)
super wspomnienia Stokrotko,a o gorach to Ty najpiękniej pisałaś...wiem,że je kochasz...
Usuńpozdróweczki:)
Gory uwielbiam. Tatr nie znam dobrze. Tatry to Zakopane , głowna ulica, reszty nie znam. Natomiast Karkonosze, Bieszczady już szybciej. I w ogóle , dla mnie urlop wgórach był zawsze ciekawszy niż nad morzem:))
OdpowiedzUsuńbo w gorach jest bardziej zróżnicowany krajobraz Aniu...to jest dla mnie np.ciekawsze niż morze,ale...morze tez ma swoje uroki,nie przeczę,jeździłam kiedyś nad morze,dośc często...
UsuńPozdrawiam milo;)
Zgadza się, takie miejsca zapadają głęboko w pamięci. A potem ilekroć się do nich wraca, tylekroć budzą się w nas wspomnienia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam lekko po północy :)
witaj Smurffie,masz rację,każdy ma takie miejsca,chętnie do nich wracamy...
UsuńPozdrawiam ze słonecznego,ale wietrznego Kraka;)
Slad pozostaje zawsze tam, gdzie nam było dobrze i miło. Czasem szukamy tych śladów, ale czy to warto?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Smoczusiu.
może warto Azalio...bo nam tam było dobrze...
Usuńpozdrawiam ciepło:)
I ja wspominam wycieczki w góry, bardzo je lubiam tak jak Ty . Teraz moge juz tylko pomarzyć. Cisnienie za wysokie, serducho nie pracuje tak jak powinno. Buziole zostawiam
OdpowiedzUsuńno tak,Alinko,to morze dla Ciebie zdrowsze jest...rozumiem:)
UsuńI życzę dużo zdrówka:)