Są aktorzy,którzy nie zrobili wielkiej kariery, ale potrafili jedną rolą w filmie sprawić,że rola i film...stał się legendą, filmem kultowym.
Media podały, że główny odtwórca "WINNETOU" Pierre Brice nie nie żyje, miał 86 lat.
Winnetou, to seria filmów indiańskich, które w latach 60- tych i 70-tych zyskały ogromną popularność, tak wielką, szczególnie u młodzieży, że powstało kilkanaście części o dzielnym Apaczu -Winnetou. Film powstał na podstawie powieści Karola Maya.
Paradoksem było to, że filmy kręcono w koprodukcji niemiecko /NRD/-jugosłowiańskiej , a główny aktor był Francuzem. Przepiękne krajobrazy, w których kręcono sceny do filmu znajdowały się na terenie Chorwacji ./TU/
Film niósł przesłanie o przyjaźni, godności, odwadze.
Pierre Brice...Jego odejście przywołało falę wspomnień. Każda nastolatka wtedy wpatrzona była w dzielnego Winnetou, z długimi kruczoczarnymi włosami. Na szkolne zabawy połowa z nas była przebrana za Indianki.;))
Ech...to były czasy. Zapomniałam dodać, że z magazynów Ekran i Film, znikały powycinane z Nim fotosy. Pilnowałam każdego numeru.
Nie wiem, co było w tym filmie magicznego,ale wiem...że było.Wtedy było.
Jedno jest niezaprzeczalne - Pierre Brice stworzył piękną legendę.
Wrocilam z pracy i ...dowiedzialam sie ze P. Brice zmarl. Wlasnie ogladam Winnetou. Tutaj w pierwszym programie zapodali dzisiaj ten film. I tak sobie patrze...no coz na nasze czasy to byl filmowy wypas. Teraz, przy obecnej technice i mozliwosciach kina to nadal fajna przygoda ale .... ciekawe jak by ja opowiedzieli rezyserzy dzisiejsi, mlodzi?
OdpowiedzUsuńtak,na dzisiejsze czasy to dośc skromny film,jeśli chodzi o technikę...ale śmierc aktora przywołała wspomnienia o tym bardzo wtedy popularnym filmie...
Usuńpozdrawiam miło.
Film znam, oglöadalam i lubilam ale ...za mloda bylam , za glupia na zakochanie sie w Winnetou- nie w moim typie byl..za stary, ale fakt aktor ow zostawil po sobie niezla pamiatke:))
UsuńTe powycinane z gazet fotosy z Winnetou mam do dziś. Jejku, jak ja za nim szalałam! :)
OdpowiedzUsuńto witaj w klubie Anno,haha...ale Ty jesteś wierniejsza,ja fotosów nie mam...:)))
UsuńFilm Winnetou był jak to sie teraz mówi prawdziwym hitem. Piękna sceneria ,niesamowicie wymowne oczy grających Indian no i oczywiście zwycięstwo dobra nad złem sprawiała że tak dużo ludzi oglądało ten film.Zapomniałam wspomieć o doskonałej muzyce która potrafiła sprawić ze przenosił sie człowiek czyli ja w tamten świat:) A plakaty też miałam i to różnej maści w letnim pokoju na strychu :))))
OdpowiedzUsuńto były czasy,Elu...skromniejsze,ale ...:)))
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńDobrze, że miło wspominasz tego aktora- bohatera dawnych lat ;) dziękuję :)
Pozdrawiam serdecznie :)
dziękuję Morgano,to wspomnienie najlepszych lat:)))
UsuńObiekt uczuć wielu pań starszych i młodszych.
OdpowiedzUsuńw samej rzeczy Almiro,w samej rzeczy....:))))
UsuńPrzykre; -( Są tacy aktorzy, którzy nie zrobili wielkiej kariery, są aktorami jednej roli a jednak są kultowi. Takim aktorem jest James Dean a z polskich aktorów Zbigniew Cybulski, Był też taki aktor, który grał w Tolku Bananie zapomniany, ale jednak jego pokolenie go pamięta i ma do niego sentyment.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
masz rację Iv,są tacy aktorzy,jest ich niewiele,ale są bardzo znani własnie ze swoich wspaniałych ról...
UsuńPozdrawiam miło.
składam stanowczy protest wobec nazywania Zbyszka Cybulskiego "aktorem jednej roli"...
Usuńaha... a propos "Tolka Banana"... grał tam Henio Gołębiewski /"Cegiełka"/, małolat znany także z seriali "Wakacje z duchami" /"Pikador"/ czy "Podróż za jeden uśmiech" /"Poldek"/... potem rzeczywiście zapomniany na wiele lat /zaś życie po różach mu nie szło/... jednak sobie przypomniano, odkryto go na nowo... epizodyczna rola chłopa w "Zemście" Polańskiego, rola drugoplanowa ojca jednego z głównych bohaterów filmu "D.I.L", aż wreszcie tytułowy "Eddie"... nieraz nadal występuje w epizodach jako postać dość charakterystyczna..
Usuńco do Zbyszka Cybulskiego pełna zgoda...lubię z nim filmy...czasem myśle,że był w jakiś sposób nie do końca doceniony...taka nasza łagodniejsza wersja Alaina Delona...ale to juz moje zdanie tylko...:)
Usuń*/errata... podziabdziało mi się... "Zemsta" była Wajdy, a Polański zagrał Papkina...
UsuńKawał dobrej gry aktorskiej. Odchodzą wielcy, niestety. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńmasz zupełną rację Zbyszku,szkoda....
UsuńNo przecież! Jak można się nie kochać, (jako dziewcze bardzo nieletnie i płoche), w takim przystojnym, ciemnowłosym o niebieskich oczach.....:)
OdpowiedzUsuńMagia była zapewne też w tym, że: egzotyka i brak konkurencji idolskiej...Nasze mamy uwielbiały doktora Kildera i Bonanze. A teraz co? Na każdym gruncie setki chwilowych bożyszczy......
zgadzam się z Tobą, teraz to sa chwilowi bożyszcze...nie wiadomo,czy za parę lat,może kilkadziesiąt...zapomnimy o nich...
UsuńPrzypomniałaś mi moje dzieciństwo. Winnetou to był film, którym się zachwycałam.
OdpowiedzUsuńdziękuję Ismenko,iło,że przywołałam wspomnienia:))
Usuńprzykro mi, ale tak pilnowałaś, że nie dopilnowałaś elementu polskiego w tej całej sprawie... chodzi o rolę Skrzetuskiego we włoskiej ekranizacji "Ogniem i mieczem" /62 r./... o tym już wtedy pisano, pod tymi fotosami właśnie...
OdpowiedzUsuńpozdrawiać jzns :)...
pilnowałam,pilnowałam...i wtedy TYLKO Jego rola Winnetou mnie interesowała najbardziej...i nie jest mi wcale przykro o ...:))
UsuńWinnetou i... kolejki do kin...
Usuńale Lex Barker /Old Shatterhand/ także był niezły...
natomiast znany był też wtedy Gojko Mitic, który również grał pozytywnych wodzów we enerdowskich filmach "o Indianach"...
...
wiesz, dziewczyny po prostu wzdychały, a chłopacy patrzyli z innego punktu widzenia... na przykład na konie, na strzelby, czy tomahawki...
co ciekawe,wyczuwało się jakos wewnętrznie ,że to nie są amerykańskie westerny,a enerdowskie...mimo zauroczenia nimi,były inne...pewnych klimatów było brak,ale aktorzy zapełniali tę lukę,tacy jak Pierre Brice :)
Usuńkiedyś, dawno temu, czytałem taką książkę o westernach w ogóle /historia gatunku, przegląd filmów, sylwetki aktorów, etc/... enerdowskie westerny nazywane były w niej "erzatz westerny", a według mnie niesłusznie, bo to były porządnie zrobione produkcje... wytwórnia DEFA /państwowa/ miała porządną kasę, wchodziła w trafione współprace zagraniczne /także z niezłymi aktorami/ na Zachodzie... co prawda te ich westerny to były tylko ekranizacje /np. Karola Maya, czy J.F.Copopera/, ale to też wymaga porządnej roboty, by to ogarnąć...
Usuńza to dla odmiany we Włoszech /Zachód!/ kręcono wtedy masowo tzw. "spaghetti westerny" i to była zwykle tak koszmarna chała, tandeta, że tego się nie dawało oglądać...