Nie wiem dlaczego, ale tegoroczne Walentynki skojarzyły mi się z... Filipinkami. Starsi wiedzą o kogo chodzi, młodzi niech się zapytają starszych...:))
Otóż Filipinki kiedyś zaśpiewały o słynnej Walentynie Tiereszkowej, pierwszej kobiecie , radzieckiej kosmonautce , która odbyła lot w Kosmos, w roku 1963 na statku kosmicznym Wostok 2. Jak podaje wikipedia, lot trwał 2 doby, 22 godziny, 50 minut, 8 sekund. Tak w ogóle Amerykanie i Rosjanie prześcigali sie zawsze w tych rekordach kosmicznych...Po latach wychodziły pewne "nieścisłości" i przekłamania. Niemniej jednak Walentyna udowodniła, że kobieta dużo może...a nawet więcej;)
Bardzo lubie tę piosenkę Filipinek, jest w niej jakas radość, beztroska...:)
Myślę, że nie będzie tu komentarzy w stylu:...e tam jakieś mi tam walentynki...:))))
Jedni kupują poduchy w kształcie serca , drudzy tańczą Walentyna - twist, ruch też wskazany od czasu do czasu :)
Ale mi się zakręciło od samego patrzenia na klip....:))))
poniedziałek, 13 lutego 2017
sobota, 4 lutego 2017
tajemnicza furtka do...
Doszłam do wniosku, że im jestem starsza, tym bardziej sentymentalna. I mimo mojej pracy z komputerem, całego tego cywilizowanego świata z komórkami, tabletami, coraz bardziej wydaje mi się, że żyję w jakiejś kamiennej pustyni pełnej spieszących się ludzi, na nic nie mających czasu...ja to ciągle słyszę wokół siebie. Sama zaczynam czasem włączać się w ten jakiś nienormalny maraton, by nagle stanąć i powiedzieć sobie: STOP!.
Wychowana na baśniach, książkach podróżniczych , czytająca wieczorami z wypiekami na twarzy "Anię z Zielonego Wzgórza" nie pasuję do tego świata. Wtapiam się w niego, ale wewnętrznie go nie czuję, nie rozumiem myślenia dzisiejszych młodych, ale rozumiem, że oni być może muszą, by przetrwać, bo słabszy "ginie" w tej machinie, nazywany nieudacznikiem.
Naturalność, romantyczność...a co to daje? Ludzie kochają gadżety, szczególnie te modne, te co wypada mieć, by było widać, jak się wejdzie do mieszkania, nieważne, że przecież nie ma się czasu sterczeć przed telewizorem, który zajmuje pół ściany.
Pamiętam dawniej częściej pod blokiem porozmawiało sie z sąsiadem, jakoś więcej luzu było w kontaktach międzyludzkich. Brakuje zwykłych kontaktów "face to face" , rozmów na żywo, nie przez facebooka, nie przez skypa, pisze tu o kontaktach z bliskiego otoczenia, bo rozumiem takie kontakty, jeśli ktoś rozmawia z kimś mieszkającym dalej...to wtedy tak, jest to fajne połączenie, widzi sie z kim sie rozmawia.
Brakuje mi po prostu tamtego świata, wiem, że tego nie zmienię, ale...ale wiem jedno, dzisiejsza młodzież po latach będzie miała uboższe wspomnienia, bo głównie dotyczyły będą komputerów, myśmy mieli szalone wakacje na wsi, wspinanie po drzewach, wyprawy do lasu...spędzanie więcej czasu na świeżym powietrzu, byliśmy więcej rozruszani niż dzisiejsze dzieci z dużymi wadami kręgosłupa i wzroku, od siedzenia przy komputerze. Dzisiejsza młodzież nie umie liczyć samodzielnie, pisać zadań z polskiego, bo wszystko ściąga z internetu. Nikt się nie zastanawia nad jakimś problemem, po co...parę kliknięć w klawiaturę. Dlatego tak szybko rozpadają się potem związki, bo problemu nie rozwiązuje się, nie stara najpierw ratować, tylko szuka najprostszego wyjścia. Najwygodniejszego. Zawsze jest powód i potem skutek. I tych skutków jest coraz więcej.
Nie zatrzymamy tej machiny, a może ludzie nieco...zwolną? zaczną widziec inny świat, ten poza komputerem? Może jakaś dawno nie czytana książka otworzy tajemniczą furtkę do ...?
I taki naprawdę szczery uśmiech, naturalny, nie ten na pokaz, ten ustawiany, rozświetli niejedną twarz.?
I będzie eureka?...
Wiem, wiem, napiszecie,że to utopia...:)))
Subskrybuj:
Posty (Atom)