wtorek, 25 października 2016

żal...

Kilka telefonów w roku, ciepłe słowa życzeń na święta, zwykłe rozmowy o rodzinie, pracy w Niemczech....ciepłe komentarze pod zdjęciami na FB...

Dziwne uczucie, kiedy człowiek loguje sie na facebooku a tam wiadomość o śmierci kolegi, kolegi z lat szkolnych, którego miało się wśród swoich znajomych...
dziwne uczucie, mimo, że nie była to jakaś zażyła przyjaźń... ot, kilka telefonów w roku. Czasem kontakt na FB.
Jakby wraz z Nim odeszło coś, co kojarzyło się z latami dla mnie najwspanialszymi - dzieciństwem, latami szkoły podstawowej...Chłopcy z naszej klasy byli nieszkodliwymi łobuzami, jak pomyślę jacy dzisiaj bywają w szkołach.
Mam jeszcze kilku znajomych, którzy też z tymi beztroskimi latami mi się kojarzą, siadamy, wspominamy...Jest super.

I ktoś odchodzi...
Masz człowieku świadomość, że ktoś w tym samym wieku co ty...dziwne uczucie. Żal. Smutek.
Wraz z osobą odchodzi jakby część tego, co chcemy jak najdłużej zatrzymać...Mimo , że jesteśmy otwarci na NOWE.
Ale czy NOWE może być dla nas ważne bez wspomnień o tamtych latach? Chyba nie...

 piosenka też z moich wspaniałych lat...









sobota, 15 października 2016

zmęczeni życiem...

Dzieci też mają problemy, tak ostatnio stwierdziłam, usłyszawszy od jednej z młodych mam, mojej znajomej. Jej 5-letni synek niedawno podszedł do smutnego kolegi w przedszkolu i zapytał się go, dlaczego taki smutny siedzi,a on mu na to: życie go zmęczyło. Nie wiem, dlaczego tak go to życie zmęczyło, ale... w ustach tak małego dziecka na pewno to i śmieszy i zastanawia, bo samo tego zdania nie wymyśliło...Film?Rodzice?nie wiem...ale na pewno była to komiczna scena...
Ważne, że synek znajomej starał się jakoś pocieszyć zmęczonego życiem kolegę, tak swoją drogą ja bardzo lubię słuchać  jak dzieci rozmawiają ze sobą :) To lepsze niż niejeden kabaret.

Ja też powinnam ponarzekać, że życie mnie zmęczyło, to znaczy lewa, lędźwiowa część kręgosłupa, ale skończyłam właśnie serię rehabilitacyjną (pierwszy raz miałam te zabiegi): magnetronik, interdyn ( interdynik jak nazywała go obsługująca miła pani) i ćwiczenia odciążające biodra (machanie nogami na podwieszeniu). Miła rehabilitantka poradziła mi, że jeszcze przydało by mi się mrożenie...na część krzyżową kręgosłupa. A może ja się cała zamrożę i po jakimś czasie odmrożę? To znaczy zamówię odmrożenie po iluś latach, jeszcze nie wiem po ilu :)) I będę Homo Sapiens Hibernatus - nowy gatunek :))

Na razie śpiewam sobie mądre słowa pewnej Ani:

...
Biegnij przed siebie, uciekaj
Zanim złapie Cię czas.
Pewnie przed siebie idź
Nim zmęczenie da o sobie znać.


Świat dla nikogo się nie zatrzyma,
Zdradzi Cię nie raz.
Biegnij przed siebie, kierunek trzymaj
Z wiatrem lub pod wiatr.






 


niedziela, 9 października 2016

Lubię...surrealizm

Zacznę od tego,że nie jestem żadnym znawcą obrazów, ale lubię tak zwyczajnie oglądać i mieć swoje ulubione...:)

Ostatnio w Krakowie otwarto stałą ekspozycję malarstwa Zdzisława Beksińskiego. Bardzo dobrze, może będzie można bez wielkich kolejek spokojnie sobie oglądnąć. Nie jestem fanką obrazów Beksińskiego, ale nie ukrywam,że jego malarstwo w pewnym sensie podziwiam. Patrząc na te ponure wizje , podziwiam sposób w jaki autor je ukazuje. Na pewno nie są to obrazy do powieszenia w domu, ale...nie można obok nich przejść obojętnie.



http://krknews.pl/beksinski-na-stale-w-krakowie/

Innym surrealistycznym malarzem rodzimym jest Jacek Yerka i tu w pełni i świadomie napiszę, że jestem fanką jego obrazów. Niby też niesamowite wizje, ale ...jakżesz inne. I tu niektóre z tych obrazów nie bałabym się powiesić na ścianie. Baśniowe krajobrazy, tajemnicze ogrody, podwodne krainy, ale w tak niesamowity sposób przedstawione,że...pokłon dla olbrzymiej, mega wyobraźni artysty.
Tu kilka z netu...może kiedyś uda mi sie trafić na jakąś jego wystawę?

                                           Bibliotama
                                          Przypływ
                                          Żywopłoty
                                          Sen
                                          
                                            Erozja

Z tego wynika, że nie tylko impresjonizm, hm...surrealizm też w sobie coś ma...i to rodzimy, nasz...:)

a na koniec Jacek Yerka pobudził moją wyobraźnie, marzenie...chciałabym znaleźć się w takim ...sadzie...POZIOMKOWYM! :)) a ja kocham poziomki....co za wyobraźnia artysty...:)




klikając w obraz, powiększamy go...:)


muzyka...jesiennie...






wtorek, 4 października 2016

Budapeszt i moje refleksje...

Pogoda nie nastraja do spacerów, więc przygnało mnie jakoś przed komp. Ok...zatęskniłam troszkę za światem blogowym.:)

Co tu napisać?...może to,że ostatnio  byłam na wycieczce w...Budapeszcie..Udało się za tanie pieniądze, to ważne, czyli wycieczka z pracy. Piękne miasto, piękne zabytki, monumentalizm , który po prostu zachwyca, bo samo miasto, centrum, podobne do innych europejskich miast. Ma tylko swój klimat, bo każde miasto ma swój klimat. Klimat Budapesztu mniej jednak czuję , niż klimat Pragi,  bardziej pokochałam Pragę, mimo przepięknych zabytków Budapesztu .No może bajeczne widoki sprawiły, że i Budapeszt polubiłam , zapierały mi dech w piersiach, kiedy byliśmy na Wzgórzu Gellerta, widoki jakby z Baśni 1000 i jednej nocy.





Dlaczego o tym piszę? Bo będąc na Węgrzech, widziałam pewne kontrasty, które pozwoliły mi na wysunięcie pewnych wniosków,że...że cieszę sie, że mieszkam tu gdzie mieszkam .
Widziałam może zbyt dużo biedy, która patrzyła na mnie z zaniedbanych, bardzo biednych podwórek wiosek niedaleko Budapesztu, wiosek, w których straszyło odpadającymi drzwiami, brakiem jakichkolwiek ogródków przydomowych, krzywych odrapanych futryn, a przede wszystkim ciszą, o godzinie 19 - tej ciemno w domach...cicho na uliczkach, nikt nie włącza lamp ,ani telewizji, w jednym, jedynym barze jakieś światło i jeden klient. Cicho, biednie, brudno. Bo Węgrzy za bardzo czystością się nie przejmują, ale wino, śpiew to i owszem, potrafią fantastycznie się bawić. Byliśmy w takiej knajpce.
No i papryka, gulasz, zupa gulaszowa ...i papryka. I wino "Bycza krew" Dobre!. :)
Wielka goscinność, wina nie żałują.:)

Wjeżdżając do Budapesztu, przepych, światła...CYWILIZACJA!. A przed chwilą koszmarne widoki.
Jakżesz inaczej wyglądają nasze wsie...Tamte, węgierskie jakby zatrzymały sie na latach 70-tych?...biedni ludzie. Może nie wszędzie tak jest, ale jak podał przewodnik, większość Węgrów mieszka w Budapeszcie, mały procent na wsiach.
Bardzo też przeżyłam widok osiedla cyganów, Romów , kiedy przejeżdżaliśmy przez Słowację...Slamsy to za bogate określenie...Bardzo smutne ...

Może warto zwiedzać, by pewne widoki dały nam do myślenia, poszanowania tego comamy?...Mimo wszystko?



*****

muzyka...nie będzie węgierska, bo mi teraz inna w duszy gra..:))