sobota, 28 marca 2015

optymistycznie...

Nie mam weny do pisania, z braku czasu. Nareszcie skończyłam "maraton" pt. bieg po pracy na zabiegi...i wieczorne powroty, sama sobie wymyśliłam odległości, to mam, ale może mi to na zdrowie wyjdzie... nie będę narzekać ;)

A poezja zawsze jest...nie tylko piękna - między wierszami, można dużo wyczytać...
A i temat WIOSNY w tle...

Czucie niewinne
                       Leopold Staff
        Łąkami idę. W krąg kwiaty
        I słyszę brzęki pszczelne.
        W powietrzu modrozłotym
        Śni próżnowanie niedzielne.

        Słońce świeci spokojnie,
        Jak gdyby od niechcenia;
        Obłoki są tak białe,
        Jak by nie mogły siać cienia.

        Ptak śpiewa, jak by nie śpiewać
        Nikomu ani się śniło.
        Jest mi tak dobrze na duszy,
        Jakby mnie wcale nie było.

        Najpiękniej bowiem jest, kiedy
        Piękna nie czuje się zgoła
        I tylko jest się, po prostu
        Tak, jak jest wszystko dokoła.



                                   zdjęcie z netu


Wiosna...i tak właśnie ma być z naszym tu i teraz...Niby proste, a niekiedy szukamy niewiadomoczego ;)))
W prostocie zdarzeń, rzeczy, tak wiele jest ukryte...



 muzyka nieco mniej optymistyczna, ale...co za DUET śpiewa...ech....




piątek, 20 marca 2015

zaćmienie


Dzisiaj większość z nas, podejrzewam, pochłonięta była obserwacją zjawiska astronomicznego, zw.zaćmieniem Słońca.W Krakowie zaczęło coś się dziać ok.godziny 10-tej rano, byłam wtedy w pracy.
Koleżanka wbiegła do pokoju z wiadomością, że obok dziewczyny mają okulary specjalne, by obserwować...Super widok, chociaż Słońce było tylko troszeczkę zasłonięte na początku.I tak do godziny 11-tej sprawdzało się postęp akcji zaćmienia, aż przyszła wiadomość, że pan Zdzisio w warsztacie na dole ma maskę spawalniczą i z niej to dopiero jest widok. No to bieg do piwnicy...i to dopiero było zaćmienie...ciemność wokoło i zielona poświata...cudo.
Bardzo ciekawe są te zjawiska, ja pamiętam, jak kiedyś przeżywało się taką obserwację, będąc w szkole średniej.Jakie to wtedy były emocje...

Przypomniała mi się scena z filmu FARAON, kiedy to zjawisko zaćmienia było wykorzystane przez kapłanów dla własnych korzyści, manipulując ludźmi.
"To miała być zemsta Ozyrysa, który w ten sposób miał karać lud Egiptu za to, że odwrócił się od bogów. Kapłan Herhor przyzywa jednak innego boga - Amona i opanowuje dramatyczną sytuację. W rzeczywistości była to od dawna planowana przez kapłanów operacja strategiczna, którzy wykorzystując zjawisko astronomiczne, chcieli opanować zamieszki w państwie.
Pamiętna scena z "Faraona" Jerzego Kawalerowicza weszła do kanonu."
/net/


Zaćmienie Słońca – zjawisko astronomiczne powstające, gdy Księżyc znajdzie się pomiędzy Słońcem a Ziemią i tym samym przesłoni światło słoneczne./wikipedia/

Następne takie zjawisko dopiero za 11 lat. Pełne zaćmienie, za 120 lat.Tak na zapas...informuję .;-)





poniedziałek, 16 marca 2015

obrażona


Myślałam, że nic mnie już nie będzie szokować w temacie służby zdrowia, ale...jakże się myliłam.
Można powiedzieć, że niedawno przeżyłam coś, co mogę nazwać nie tyle szokiem, co konsternacją, przechodzącą w niedowierzanie.I wewnętrzne pytanie, gdzie ja jestem???
Ale zacznę od początku.
Ostatnio chodzę na zabiegi ultradźwięki na moje "ostrogi" piętowe, na które czekałam "trochę i jeszcze'', bo na NFZ.Pierwszego dnia usiadłam grzecznie przed pokojem zabiegowym,mieszczącym się na terenie szpitala, oprócz mnie były trzy osoby ,tylko na inne zabiegi  takie jak laser .Pani rehabilitantka wzywała, w zależności od wolnego stanowiska na dany zabieg.
Siedzę, siedzę, siedzę... i słyszę,że ciągle na laser wzywa, upomniałam się bardzo grzecznie /miałam czelność/, że teraz moja kolejka na ultradźwięki, a wchodzą osoby, które przyszły po mnie.
I teraz akcja - pani rehabilitant OBRAZIŁA SIĘ i  mówiąc,że ona nie ma nerwów by pilnować kolejki, jak my nie potrafimy - wyszła na zewnątrz narzuciwszy kurtkę.Tak po prostu wyszła, zostawiając otwarty pokój i nas, sześcioro pacjentów, bo doszli nowi .Nasze miny były ...bezcenne. Miałam darmowe kino. Jedna z kobiet powiedziała, że jeszcze takiego numeru nie widziała, ja jej na to, że ja też...hahaha.
Taka nerwowa kobieta jakaś ta rehabilitantka, mała,drobna...zostawiła otwarty pokój, można było spokojnie wynieść sprzęt rehabilitacyjny , bo ONA SIĘ OBRAZIŁA...w sumie nie wiem na co...byłam tak zaskoczona jej takim szybkim obrażeniem się i bezceremonialnym opuszczeniem miejsca pracy, że mało brakowało, a miałam iść do ordynatora.
Wróciła po chwili, pewnie na papierosa poszła...i już była grzeczna do końca.

Teraz brakuje,że lekarz obrazi się na pacjenta i sobie wyjdzie z gabinetu, dentystka też się obrazi...i wyjdzie a pacjent z rozdziawioną ...Chociaż może nie, bo tu akurat nie ma szans cokolwiek powiedzieć, kiedy rurka odsysacza w buzi...tu jest nadzieja, że stomatolog nie obrazi się.;)).
A tę rehabilitantkę sobie jeszcze poobserwuję, na razie przede mną 9 zabiegów.
Potem albo spokojnie zapomnę o sprawie...albo...zastanowię się.:))

A my, pacjenci, którzy czekamy na terminy po parę miesięcy?...my spokojni.


znalazłam taki stary utwór, miło będzie sobie posłuchać, zanucić, wszak muzyka łagodzi obyczaje...:D




piątek, 13 marca 2015

znieczulica


Każdy z nas ma wady, nie ma ideałów.Człowiek jest tylko człowiekiem.
Ale są pewne granice.
Jak słyszę o przemocy wobec dzieci  w przedszkolach, szkołach, pochodzącą od wychowawców, a stosowane metody wyglądają jakbyśmy do średniowiecza się cofnęli - jakieś zaklejanie ust dzieciom, nie pozwalanie wyjść do ubikacji, duszenie ucznia na oczach klasy,co było niedawno sfilmowane z ukrycia...to zadaję sobie pytanie, o co w tym wszystkim chodzi...jak to możliwe, że tacy ludzie działają i nikt tego nie widzi.
Druga sprawa,jak daleko posunięta jest znieczulica ludzi, którzy z racji zawodu, dotyczy to pracowników służby zdrowia,powinny iść z pomocą, a okazali się tak beznadziejni, nieodpowiedzialni, jakby z ulicy dosłownie dostali się do pracy.
Ostatni przykład chorej rocznej dziewczynki z Łukowa,/TU/,  totalnie zaniedbanej przez personel, tylko dlatego, że była wychowanką  Domu Dziecka, a która przeżyła dzięki temu, że matki innych dzieci zauważyły koszmarnie zaniedbaną pacjentkę i zgłosiły to, świadczy o tym.

Chodzi mi o ogólnie postępującą naokoło znieczulicę , a co za tym idzie izolację osób z problemami, izolację osób, które nie mają za sobą odpowiednich "pleców". Gdzie sumienie tych pielęgniarek, które skazały  dziewczynkę nie mającą rodziny, na zaniedbania, grożące śmiercią.

Tak samo jak przemoc wychowawców wobec małych dzieci, które łatwo zastraszyć.To kto pracuje z dziećmi...jacyś chorzy psychicznie? bo żeby mieć takie pomysły - typu zaklejanie ust taśmą, czy groźby przywiązania do ławek /nagrane dzięki dyktafonowi z komórki/,  trzeba być jakimś psychopatą...skąd ta paranoiczka wzięła te przykłady do stosowania.

Wkurzają mnie te sytuacje,bo instytucje,takie jak MOPS-y, szpitale, szkoły, przedszkola, powinny wreszcie zająć się tym, do czego zostały stworzone, a nie patrzeć na wszystko zza biurek.
Pisze o MOPS-ach, bo też dochodzi co jakiś czas do tragedii w rodzinach, które niby są pod kontrolą tych instytucji...przemoc wobec dzieci trwa , a panie zza biurek udają zdziwienie. Wiem, że nie jest to łatwe, ale śmiem twierdzić,że wiele tych tragedii można było uniknąć, że błędy ze strony instytucji były ogromne.Tylko temat znowu zostanie skierowany w stronę "płotek", a ci co odpowiadają za błędy,za nieodpowiedzialność zostaną na swoich wygodnych stołkach. Dyrektor szpitala w Łukowie przeprasza...jak czytamy.
Pytanie, czy on powinien być jeszcze...dyrektorem?

poniedziałek, 9 marca 2015

u boku mężczyzny...

Coś na dobry humor, czyli jak to jest z tą obroną kobiety?




nie żebym coś przeciw kobietom tu miała...;)


Jutro, czyli 10 marca jest Dzień Mężczyzny, zatem dedykacja muzyczna dla wszystkich Panów.;)







czwartek, 5 marca 2015

był sobie pewien DUET...

Dawno,dawno temu...;-)

Może nie aż tak dawno, ale...i nie tak niedawno, bo w latach 60-tych powstał pewien muzyczny duet, który stworzyli dwaj młodzi pianiści (studenci Państwowej Szkoły Muzycznej w Warszawie), Marek Tomaszewski i Wacek Kisielewski. Duet znany pod nazwą Marek i Wacek.
Byli niesamowici, zachwycali umiejętnością improwizacji na różne tematy, m.in. na tematy zaczerpnięte z muzyki klasycznej, wykonania zachwycały fantazyjnością aranżacji tychże tematów oraz spontanicznością jaką może nieść z sobą improwizacja.

"W 1966 roku odbyli po kraju wspólne tournée z Marleną Dietrich. Niebawem udali się na trasy europejskie, od razu odnosząc znaczące sukcesy jak Grand Prix i Złoty Gronostaj w Rennes (1967 r.). Koncertowali w Danii, Szwecji, Finlandii, Hiszpanii, ZSRR, Bułgarii, Rumunii, Anglii, Holandii, Austrii, Szwajcarii, we Francji (m.in. w „Olympii") i RFN - gdzie cieszyli się niespotykanie wielką popularnością. W Stanach Zjednoczonych wystąpili m.in. w Carnegie Hall. Nagrali ponad dwadzieścia płyt długogrających, większość dla Polydora i Electroli. W Polsce - kultowymi nagraniami okazały się „przeróbki" tematów klasycznych, zarejestrowane w studiu MUZY - Polskich Nagrań w 1968 roku"
Niestety,w roku 1986,w wypadku samochodowym zginął współtwórca duetu, Wacław Kisielewski.
/wiadomości z netu/.

Na pewno niektórzy z Was pamiętają ich utwory fortepianowe.

powspominajmy...







utwór, który wzrusza...ale przybliża nas do LATA :)




Marek & Wacek...duet niesamowity...